Chodzić Janka za sachoju
Pry darozi ŭ poli,
Konik miernaju stupoju
Kłyhaje pawoli,
Ledźwie-ledźwie ciahnie sošku
Zamuchryška siwy.
Hlanuŭ Janka na darożku
Boże miłaściwy!
Što za dziwa? za pryjawa?
Ci to zdań jakaja?
Pyšny bieły koń ruchawa
Hory prabiehaje,
Mčycca ptuškaj lohkakryłaj,
Buraju niasiecca;
Pyšuć piersi jaho siłaj,
Doł pad im trasiecca.
Na koniku maładzieńkim.
Konnik jedzie zdolna,
Ŭ ručkach powad załacieńki,
Jedzie śmieła, wolna.
Woś padjechaŭ i spyniŭsia:
— «Pamaży, Boh, Janu! —»
Janka nizka pakłaniŭsia,
Każe: «Dziakuj panu!»
Staŭ naš Janka, razhladaje Pyšnaje ubrańnie,
Nie strymaŭsia i pytaje:
«Kudy jedzieš, panie?»
— «Jedu k Bohu, čelawieče!»
Janka ŭtaropiŭsia:
— «Jak to k Bohu? — toż daleče,
Kab s puci nia zbiŭsia…
Noč ŭ darozi apanuje,
Konik padabjecca…»
Janka zlohańka żartuje, —
Dumaŭ — Pan śmiajecca.
— «My, jak bačyš, ducham, buraj
Dalacim da Boha:
Ja — ty znaješ? światy Juryj!
Oś ja chto, niaboha!»
— «Ci to może być?» pytaje…
«Juryj moj świacieńki!».
Molić Janka i ŭzdychaje,
Staŭšy na kaleńki:
«Zapytaj u Boha, miły,
Zapytaj, moj rodny:
Čamu biedny ja, pachiły,
Hoły i hałodny?
I malusia, što dzień Bohu,
I żywu, jak treba;
Nie puskaju ja ŭ darohu
Żebrakoŭ biaz chleba»…
— «Dobra! — każe: — zapytaju.»
«Hdzie ty zapytaješ?
Ty zabudziešsia, ja znaju;
Mnoha spraŭ ty maješ,
Dyk hdzie pomnić niebaraka
Mużyka durnoha.
Kiń siadło tut dziela znaka Na poŭdnia jakoha:
Kali časam i zapomniš
Aba mnie spytacca,
Na kania zirnieš i ŭspomniš —»
— «Nu, što nam sprečacca,»
Kaže Juryj: — «Na siadziołka!
Wiernieš, jak pryjedu.»
I, padobny da aniołka,
Zniknuŭ jon biaz śledu.
A nazaŭtra, ŭ hetu poru,
Skače znoŭ koń bieły
Ciraz rečki, ciraz hory,
Wolny, duży, smieły.
Padlacieŭ jon hroznaj buraj
I u raz spyniŭsia.
«Pamaży Boh»! — każe Juryj.
Janka znoŭ skłaniŭsia.
«Dziakuj, dziakuj!.. Ci pytaŭsia
Pra mianie u Boha?»
— «A to jak że?» — adazwaŭsia.
— «Nu, i što?» — «Ničoha!..
Kazaŭ Boh mnie: «Kali choče
Janka być bahatym,
Chaj na praŭdu zamknie wočy,
Krucialom zaŭziatym
Niechaj budzie» — «Nu, to dziakuj!»
No! kania jon honić.
— «Pačekaj že! addaj znak moj»,
Juryj tut hamonić:
— «Jaki znak?» — pytaje Janka.
— «Jak, jaki? Siadziołka!»
— «Ot spali mianie małanka
I skruci ŭ dźwie stołki!
Kali ja tut choć što znaju! — «Słuchaj: ty żartuješ?»>
— «Nie! i zwyčaju nie maju:
Hawaru, što čuješ»
— «Słuchaj, Janka! hawaryli
My s taboj tut ŭčora?»
— «Nu, niechaj tak, — hamanili!»
— «A pra biednaść, hore
Hawaryŭ, ci nie, sa mnoju?»
— «Hawaryŭ, bo j biedny,
Choć ŭ ścianu biś haławoju,
Ja biedak paśledni.»
— «Nie prasiŭ ty, kab spytaŭsia
Pra ciabie u Boha?
— «Nu, prasiŭ». — «Ty sumlewaŭsia?»
— «Sumlewaŭsia trocha.»
— «Nie kazaŭ ty mnie pakinuć
Tut, ŭ ciabie, siadziołka?»
— «Znać nie znaju, kab mnie zhinuć!
Šukaj, toż nia jhołka,»
Hlanuŭ Janka nawakoła
I haworyć ścicha:
«Badajŭ jaho było hoła!
Oś nia wiedaŭ licha!
Tut s ciarpieńnia wyjdzie ŭsiaki,
Oś šče skuła sieła!
Dascca heta siadło ŭ znaki,
A kab ty zhareła!»
— «Čeławieče! što wilaješ?
Kaho za nos wodziš?
Ty ż mianie nie ašukaješ!
Što wierzol harodziš?
Ty araŭ tut?» — Znoŭ pytaje
Juryj ŭsio spačatku;
Haławoj mużyk mataje, Atkazwaje hładka,
A jak tolki ab siadziołku
Hutarka kraniecca,
Klenčyć Janka na padołku.
Bożycca, klaniecca
Żonkaj, dziaćmi, swajej skuraj,
Što nie bačyŭ ŭ wočy.
Prawałtuziŭsia z im Juryj
Čuć aż nie da nočy.
Dy stanoŭki, padła Janka, —
Ci bačycie, ludzi?
Ŭpiorsia mocna, jak słup u ganku,
Choć reż jamu hrudzi,
I jak Juryj ni złaŭčaŭsia,
Nie dajšoŭ ničoha,
Biez siadziołka jon pamčaŭsia
Dalej u darohu.
Praz dziańki try, ci čatyry
Janka jdzie u kramu,
Chwalić tam siadło biaz miery
Kramniku Abramu.
«Oś, Abramie, štučku maju:
Sto rubloŭ za wočy!»
— «Nu, nu, Janka?» Żyd pytaje,
Da tych štuk achwočy.
«Ech, siadło jość! kab ty zhledziŭ
Kab ty znaŭ, Abramie,
Tyb dahetul nia usiedziŭ
Ŭ swajej hetaj kramie!
Čysta zołata — stramiona,
Srebra tak i hraje.
Samo ŭsio, jak jość, čyrwona. Jak by żar toj zjaje!»
Tak Abrama padbuchtoryŭ —
Znać, handlar charošy! —
Što toj nawat i nia sporyŭ,
Ličyć Janku hrošy.
A na zaŭtra raničkoju
Pa siadło jdzie toje.
«Što, Abramie! Boh s taboju:
Hdzie siadło?! Jakoje?!» —
Staŭ naš Janka siarod chaty,
Wyračyŭšy wočy.
«Ci zwarjacieŭ żyd parchaty?
Čaho jon tut choče?
Ty pa praŭdzie, ci żartuješ?
Pry swaim wumie ty?
Nie, brat! ŭ lapci nie abuješ!
Oś kruciel, hladzi ty,
Što prydumaŭ. Spadziwajsia
Ty dabra na świecie!»
— «Hodzi, Janka, i nie łajsia!
Niasi siadło s kleci!»
— «Nie, Abramie: to nie żarty?
Bo waźmu za kosy…»
— «Sam ze mnie pradaŭ tawar ty,
Dyk addaj choć hrosy!»
— «O! użo hrošy! ot šałudźka!
Što, ka mnie jon maje?
Breše, padła, jak toj ciućka,
I nie patsiewaje!»
— «Janka, Janka! oj, nie raju
Zartawać sa mnoju!»
— «Što tabie tut? ja pytaju.
Abram! što s taboju?»
— «Daj siadło mnie, abo hrosy! Uj, muzik! chamuła!»
«A nia chočeš ty atosy?
Abo może skułu?»
— «Ach, muzik ty! ach, zładziuha!
Licha twajej doli!
Kali hetak, chaj że puha
U panskaj stadoli
Ŭ eiabie praŭdy zapytaje!
Pojdziem, Janka, k panu!»
Żyd da Janki padbiehaje.
— «Nawat i nie ŭstanu», —
Każe Janka: — «Bačyš — brydka
Tak iści da pana.
Choć by ŭ żonki była świtka,
Ci kusok łachmana.
Jak biez opratki pajdu ja?»
— «Na kazuch moj, złodziej!»
— «O, każuch jak apranu ja,
Dyk sprečacca hodzi!
Jak sudzicca, dyk sudzicca!
Što ż, Abram, zbirajsia.
Hodzi nam tut ŭżo swarycca,
Dy hladzi — nie kajsia.»
Każe Janka i uściahaje
Każušok Abrama.
— «Nu, pabačym, chto prajhraje,
Na kim budzie plama?»
— «Ach, kruciel ty!» Abram Janku
Łaje ŭsiu darohu.
Swaručysia jduć da ganku
K panskamu parohu.
«Oj, panocku! daj pan radu!»
Buch żyd panu ŭ nohi:
«Rozah treba Janku-hadu, Kab jaho małoha
Lepiej trasca zadusyła!
Uj, sto to za złodziej!»
— «Powiedz, żydku, jak to było?
«Oj, panok dobrodziej!»
I pačaŭ wiarnuć na Janku,
Łajać jaho, kleści.
Staŭ naš Janka siarod ganku,
Nia ŭstajaŭ na mieści.
«Što, pan, słuchaje pustoje?
Nia wier, panie, hadu:
Hdzie ż mnie ŭziać siadło takoje?
Z rodu ja nie kradu…
U ludziej by pan spytaŭsia —
Heta ż być nia może!
Ot żydziuha nawiazaŭsia!
Boże ty moj, Boże!
Tolki słuchaj pan Abrama:
Nawiadzie biaz śmiety —
Jon šče skaże hetak sama,
Jaho każuch hety!»
— «Nu, a cyj ze?» — «A što, panie?
Nie kazau ja panu?»
Pan na żyda: «Won, gałganie!»
Honić aż za bramu.
«Ot daj, Boże panu panstwa!
Zmučyŭ żyd praklaty!…»
Jak pačaŭ żyć ašukanstwam,
Janka staŭ bahaty
|