— 79 —
Ciapier zdałosia Hryhoru, što nie na poli staić jon, a na parozie chaty swejej, i maci nie piaje, a płače, ubiwajučysia pa im; a s chmarnaho nieba padajuć ildzistyje kapli na twar jamu i Hanuli, što, jak taja kalinka, staić pad warotami i płače. Maci na parozie kryčyć niema: „Wiarnisia, wiarnisia!“ A jamu ślozy zdušyli horło, i nia može atkazać jej…
Heto kryčaŭ furman karetny: „Ej, ścieražysia, ścieražysia!“
Hryhor nieůściarohsia. Prabiehła praz jaho parka koniej, pierajechała kareta. A jamu zdawałosia, što jon padaje na ziamlu, kab ješče raz pacaławać jaje…
..............................
I ŭ balnicy nie pryjšoŭ Hryhor u siabie. Daktary sšywali pałamanyje kości i źwiazywali pabituju haławu, a jon majačyů rodnaj wioskaj swajej; praščaŭsia z jej, z matkaj, z Hanulaj, caławaŭ ziamlu… Muštry wučyů saldatoŭ. To iznoů zrywaŭsia, kab usłuchacca ŭ pieśniu, što płyła z wakon druhoha pawierchu… Siestra miłasierdzia kłała ruku na jaho i ŭspakaiwała, a jamu zdawałosia, što heto matka hładzić jaho, to ŭznoů piaje swaju ŭpadabanuju pieśniu, a jon utoryć jej hołasna, hołasna…
…I najeŭsia i napiŭsia… |
Piejaŭ, było jamu lohka, dobra… Zachwaciŭ poŭnyje hrudzi pawietra, kab ješče hałaśniej kryknuć za matkaj; radaść razliłasia pa twary… paciahnuŭsia i zmoŭk.
Siestra miłasierdzia splusnuła jamu wočy i, naciahnuŭšy biełuju pościłku, zakryła twar, šepčučy: „wiečny spakoj jamu“.
Dzień rožewaj kwietki.
Zarumianiłosia na ŭschodzi niebo, i ziemla pačała skidać s siabie bieły welon lohkaho, majawaho tumanu.
Cicha, bytcym budziačysia pa zdarowym śnie, ŭzdychnuŭ les; i hety spakojny, zdarowy ŭzdoch pakaciŭsia ů šyroki łuh, zachwalewau zialonym dywanom sočnaj trawy, addaŭsia na žytnim mory.
Drač apošni raz prabubnieů swaju chrypłuju pieśniu, a razbudziůšyjesia lastauki rassielisia ŭrad na wystupaju-