napracawaŭsia użo, jak my byli mieńszyja, ciapier, Bohu dziakawać, my użo możem pracawać, a dziakujuczy waszecinaj dobraj nawuce my nia wyraśli na hultajoŭ i wałacuhaŭ, dyk atpaczyń ciapier, dy lepsz pamalisia Bohu za siabie i za nas“…
Aż adnaho razu niejak pad wieczar paśla dażdżu lezie ŭ chatu stary, siwy, zhorblany ŭ kruk dzied.
— Pachwalony Jezus Chrystus!
— Na wieki, atkazali jamu cełaj hrumadoj chatnija.
— Ci nie pazwolicie pieranaczawać?
— A czamuż nie. A skulże, wasza?
— A jaż tutejszy, ciż mianie ni paznali? Woś daczaho dawiała mianie chitraść. Praŭda, Januk, szto lepiej żyć z Boham dy praŭdaj. Ciapier ja ŭżo dobra pierakanaŭsia…
— Aha-a-a! — zapiejaŭ tady Januk Dusza heta ty, Saŭłuk, nu kab Boh wiedaje szto, dyk ciabie ni spaznaŭby! Nu ale siadaj wo na lawu, dy raskazwaj, jak i szto było s taboj, a ty, staraja — zwiarnuŭsia da swajej żonki — niasi chleb, dy daj czaławieku pakrapicca, czym chata bahata. Nu, raskazwaj..
Pakul staraja złaziła s pieczy niawiestka skazaŭszy: — mama siadzi sabie, ja ŭżo hetym zajmusia — pajszła da kamory i pryniasła chleb i małako, dy padała heta na stoł. Padarożny tymczasam staŭ raskazywać sa ślozami u waczach: — Pakaraŭ mianie Boh, pakaraŭ za maje hrachi!… Pajechaŭ heta ja, jak