Carkwa
Апавяданьне
Аўтар: Станіслаў Грынкевіч
1928 год
Pomsta
Іншыя публікацыі гэтага твора: Царква (Грынкевіч).

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




CARKWA.

Staić jana ciapier pomirsnaja, čornaja, ciomnaja, pałochaje małych i starych, warony na joj siedziačy karkajuć, sutunkam sawa z jaje wylacić i schawajecca ŭ hniaździe, što zroblena tam, dzie wisieła kaliś ikona la carskich warot.

A pamiatajuć usie, što zdajecca woś učora, tolki-što, było inakš. Zwany dzynhacieli j bombali, poŭny świantar žančynaŭ i dziaŭčatkaŭ, świečki u siaredzinie hareli j carkwa žyła wiasiołaja, radasnaja, nia dumajučy, što bliska za jeju taicca ŭžo kaniec.

Praŭda, staryja, spradwiečnyja lipy štoś hamanili, schiliŭšy hałowami, pierakazwali mnoha maładziejšaj za ich carkwie, kazali, što niama wiasiella kala nas, što na adzin wiek na našuju ziamielku niekalki pošaściaŭ prychodzić…

Carkwa nia wieryła, mo‘ ściamić tych hutarak nie mahła, chto wiedaje?! Mo‘ dumała lipy staryja, napałochanyja prywykli da inšaje pary, da inšych ludziej — šapočuć sabie pa stareckamu. Ale ja, maładaja światynia, Boha prypynak — čaho mnie pałochacca, čaho sumawać, mnie tre‘ być ščaśliwaju, wiasiołaju, kab palohku dać ludziam, što biadatliwyja, biazdolnyja, niaščasnyja prychodziać siudy!…

I.

La carkwy było miastečka. Ni małoje, ni wialikaje — jakich u nas šmat. Byŭ jašče kaścioł, wołaść, karčma, dy nie adna, było ludziej kryšku. Roznaje jany wiery, bo kataliki, prawasłaŭnyja, dy žydy, a ŭsie žyli spahadna adnyja druhim, wiedali, što Boh adzin Baćkaju usim, a čamu adnyja chodziać u kaścioł, a tyja u carkwu — nu, dyk widać tamu, što tak achryścili. A dziedka Michałka chodzić i tudy i siudy, chacia prypisany da carkwy. Ksionžyk kryčyć bywała na jaho — čamu jon nia prypišycca da kaścioła, čamu kreścicca piaciu palcami, a baciuška iznoŭ — čamu jon nia tryma… Dy chto na ich tam hladzieŭ-by. Jany ludzi razumnyja, wučonyja, ale Boh usio-ž adzin. Nia ŭsio-roŭna, dzie ja prypisany, a dzie pamalusia?!

Hetak dumaŭ Michałka stary, a za im šmat chto-ž miastečka i parachwii, bo wielmi ŭsie słuchali Michałku. Jon, kažuć, najstarejšy ŭ wołaści, što ŭ wołaści, u huberni niama takoha druhoha. Heta-ž jon z panami kaliś raz ci dwa razy „ŭ les“ chadziŭ. Pany paŭciakali na čužynščynu, a jaho kazaki pacierabili, pacierabili, paściobali i pakinuli, — što z mužykom rabić! (bo Michałka žyŭ pad toj čas u wioscy susiedniąj).

Čaho jon tolki nie spamiatawaŭ. Kali pačnie wiečarami wasieńnimi, dy ŭzimku pakazwać — uwiek, zdajecca, nie prasłuchaŭ-by ŭsiaho! A taki razumny, ci z panam z dwara, ci z ksiandzom, ci z papom — haworyć i nie zahikniecca. Najbolš lubić jon hutarki światarnyja: ab carkwie, kaściele, Bohu. I skul jon usieńka wiedaje? Čysta toj rabin žydoŭski!

Družyna Michałkawa wialikaja. Žywuć, jak žyli daŭniej syny jahonyja nie addzielenyja, chacia ŭ samych dzieci pawyrastali, što para swatoŭ prymać i pasyłać. Dziedka nie chacieŭ. „Pakul ja tutaka — žywiema razam“ — kaža.

— Hlań ciapier na našuju siłu, Mikałaj, — kazaŭ, źwiartajučysia da staršaha syna. — U ciabie: Juljan, Anton dy Piatruk — troch synoŭ, nie padšparkaŭ, a rabotnikaŭ; u Jaśki (małodšy syn jahony), dwoch synoŭ, dy u kožnaha pa try dziaŭčyny — dyk my dužejšyja za usich. Chto paraŭniajecca z nami!!! A zrobimo padzieł i wuskija buduć pałoski j chaty nowyja stanawić, składu nia budzie.

Syny prywykli šanawać baćku, swarak nia było, bo chata była na dwa kancy j pry kamory jašče dźwie kamorki — dyk ciesnaści j nia čuwać.

U miastečku krychu im zajzdrawali, adnalka-ž nia nadta. Bačyli, što žywuć Michałkawyja pa Božamu; barani Boh, kab spaświć kamu, ci ŭharacca ŭ susiedzkuju pałosku. A kali pamahčy kamu, Michałkawych na tałaku chapiła-b. Usie zdarawiennyja, chutkija, kiemkija, niama lepšych dziaŭčat i chłapcoŭ za ich. Adzin małodšy syn Jaśki — Felka kryšku byŭ inšy. Jon ničoha sabie rabotnik nie błahi, na harmonicy, kali paprasić, zajhraje — dy wočy u jaho nia našyja. Kličuć jaho na wiečarynu tancawać, — idzie i pačynajuć kruciala, a jon wysałapić wočy, hladzić niedzie imi ŭ kutočak, nia bačyć, što krucicca z apuščanymi rukami, bo panienka jahonaja, spałochaŭšysia ŭciakła, až pakul chto nia turzanie:

— Felku, Felku — ci čuješ?!

Felka hladzić, byccam schapiŭšysia sa snu j usio ŭžo minawała. Najbolš dziaŭčaty škadawali jaho, bo j muzykant byŭ dobry, a kali pačnuć zaciahwać pieśni — to jahony holas čutniejšy za usich. I ŭ arhanistaha z kaścioła, darma, što jon wučyŭsia až u Wilni, horš wychodzić. A skolki pieśniaŭ jon wiedaŭ, najbolš ich dziedka Michałka jamu pieraskazwaŭ — wielmi jany ŭžo siabrawali z saboju. Chłapcy prosiać, kab nawučyŭ jakoje pryhožaje, pryhožaje, a dziaŭčaty, pasieŭšy kruhom, jašče nia čujučy hołasu — pačynajuć z młosnaściu i mlaŭkaściu mirhać wačyma. A jak užo wywodzić jon swaim hałaskom — dyk i zusim samlejuć, prychiliŭšysia adna da adnaje, ci da swajho chłapca pa pociemku, bo huki i słowy laciać ad jaho j hetak chapajuć za serca, turzajuć za dychnicu, što i nia chočučy ślozy zakapajuć pa twary. Pieśni kolišnija, nia henyja maskalskija, najbolš sałdackija, a inšyja. I hetulki šmat i adna za adnu pryhažejšyja.

Patrapić piajać jon i wiasiołyja. I wiasiella i sum u jahonych pieśniach usie bačać — što inšyja. Kaliś nie razumieli, čamu i skul henaja inšaść. Ciapier pačynajuć ujaŭlać — bo tyja maskalskija, čužyja, a Felkawyja našyja, rodnyja, swaje, sercu miłyja.

Woś čamu Felku lubili, woś čamu jon mieŭ tawaryšaŭ šmat. Z usich kumpanoŭ lubiŭ jon Ściopku Kaładziejčykawaha, Makarku Padłaščykawaha j Staśku Kunickawaha. Hety adzin byŭ katalik, a tyja prawasłaŭnyja. Jany najčaściej zychodzilisia z saboju, usie paświli žywinu supolna, potym koni, a ciapier jany časta, časta zyducca da dziedka, jaki z imi haworyć, pieraskazwaje, što było kaliś, čamu było lepš i čamu horš, čamu ciapier susim błaha u ludziej:

— „Ab Bohawi zabywajucca. Pany zusim pakinuli Jaho. A naš narod hetak sama pačynaje staranicca światyniaŭ. Mo’ i nia našaja heta wina. Pany, čynawiectwa, dy roznyja kruciali j šałahidy načmucili. Ci-ž bacyŭ chto kali za našych baćkoŭ, a wašych pradziedaŭ, kab ksiondz klaŭ, ci łajaŭ papa? Žyli składna, adzin maliŭsia pa swojmu, toj pa swojmu, rabin jašče pa swojmu. Ludziam nie zabaraniali: chočaš idzi ŭ kaścioł, chočaš — u carkwu. Ja-ž dobra pamiataju, kali twoj dziedka kaža da Staśki Kuniččanka — choć jon katalik, a prydzieć da carkwy, uklenčyć, pierakścicca, łobam da ziamli pachilicca j paciery haworyć. A ajciec Kryŭlanski pakazwaje jaho nam, značycca, wunijatam, bo ŭsie my byli kaliś wunijatami, i kaža:

— Woś wy maje, synočki—sakoliki, hlańcie jak jon molicca, a wy redka kali zahlaniecie ŭ carkwu, usio niama wam kali — pamiatajcie, kab Boh nie skazaŭ wam: „Rabiecie, što chočacie, niama kali mnie zawodzicca z wami“.

I pryjšła chutčej, čymsia ajciec dumaŭ, biada na nas. Chodzić naš ajciec niešta zachmurany, raptoŭna pajechaŭ na niekalki dzion niedzie, potym da jaho błahačynny z Sakołki, a za im dwuch prystawaŭ z ispraŭnikam prypiorli.

Štości błahoje — usie bačymo, a ajciec ani zahikniecca, choć by što. Ale pašli čutki z susiednich parachwijaŭ, dzie papy čytali pa carkwoch zahad, kab usim wunijatam wiarnucca da prawasłaŭja. Ludzi i słuchacca nia chočuć:

Na što nam maskalskaja wiera, čamu-ž našaja horšaja!!!

Dy chto ich słuchaŭ. Papy biez narodu zmahalisia, ničoha nie zrabili, papy adstupilisia, abo wysyłali ich niedzie. Sam narod pačaŭ zmahacca.

My hramadoju abhawaryli — što rabić:

— Tre’ jści da ajca, z im radu radzić, — starejšyja kažuć.

Wybrali čaławiek wosiem staršych, baradatych haspadaroŭ — adzin ja pamiž imi kawaler małady, ale zatoje, što ja za swajho tatulu, jaki chwareŭ na tuju paru.

— Nu što synočki-sakoliki? — kaža ajciec.

— Pryjšli radzicca da was, — adkazwaje Panas jamu.

U ajca wočy zamirhatali, rukami dawaj jon traści, ahlanuŭsia ŭ wakno, nazad, za piečku, dy kaža:

— Błaha z nami, Boh choča pakarać… Jaho świataja wola! A ciažka mnie na sercy kazać wam. Taiŭ ja prad wami, dumaŭ, mo’ błahoje raźwiejecca, prapadzie, jak siła niačystaja, až widać nie… Mo’ wy što zdolajecie zrabić, prabawać treba!

I pačuli my ciažkuju dla nas nawinu: Daŭhoje, strašnoje było našaje zmahańnie. Byli my ŭ Sakołcy u huberni, u Wilni… Potym byli ŭ nas kazaki, rezali nam karowy j ciałuški, haniali ŭ prahony… a potym rezali bizunami, puhami zialeznymi skuru… Pamior ad puhi moj tatul, pamior Panas, Wincuk Lawončykaŭ dy šmat jašče chto pašoŭ u Sibir, pahnali ich… Ajca Kryŭlanskaha zabrali, prysłali nam niejkaha nowaha baciušku j pierawiarnuli ŭsich na prawasłaŭnych“…

Hladzieli chłapcy na dziedku, a jon až trasiecca, spaminajučy minuŭščynu, a im pomirsna ad henych, uspaminaŭ i prahawita hladziać na dziedku, kab pačuć jašče, što potym było!

Toj lulku nabiŭšy paciahnuŭ kolki razoŭ j haworyć dalej:

… „Usieńkaje błahoćcie stul pačałosia. Inšyja pašli ksiandzy j papy. Nia chodziać adzin da adnaho, kryčać na swaich: „nie chadzi ŭ kaścioł!“, a druhi: „nie chadzi ŭ carkwu, bo tam Boha niama“; adzin chwalić, što jahony Boh dobry, taki jak treba, druhi, što tolki katalicki j ludzi pačali kałacicca miž saboju, wiera hibieć… Narod bolš adwiedwaje karčmu, moładź umieje praklinacca, nia wiedajučy, jak paciery hawaryć… Staryja abyčai dziedaŭ zabywajucca, wy j pieśni piajecie čužyja, a swaich nia wiedajecie! Ech, drenna z nami!!!“

Časta hetak hutaryŭ dziedka z chłapcami. Idučy da chataŭ, stajali jany doŭha la carkwy, što stajała stareńkaja, što bačyła hetulki j dumajuć, što praŭda — mała haspadary rupiacca ab joj. Woś tam u ščycie sałoma prahniła ŭ strasie, padruby susim sparachnieli, usiudy ciače… I dawaj dumać, nadumlacca, što treba było-b iści da baciuški, pahawaryć, zawarušycca, kab nowuju pastawić. Kaścioł zdalok hetak pryhoža bliščyć, bieleńki, zialeznaja stracha zichacić i ad miesiačyka, a kala carkwy sumna, niawietliwa.

Haspadary, pačuchaŭšysia, nakuryŭšy ŭ Michałkawych paŭniusieńkuju chatu dymu, wybrali starastaju, abhawaryli z papom i zakratalisia, zawarušylisia kala drewa, doščak, kamieńniaŭ pad nowuju carkwu. Najbolš zawichaŭsia Felka z kumpanami j strečnymi bratami. Jany j hrošy źbirali, jany j da hubarnatara pa pazyku jeździli, jany j majstroŭ i mularoŭ hadzili.

Na druhuju wosień nowuju światyniu wyświacili. Narodu było płojmy, zusiul — i z Kuścincaŭ, i z Tačkaŭcaŭ, adkul ich tolki nia było. Wiežy pamalawanyja roznymi kolarami, świantar abharodžany ścienkaju z kamieńniaŭ j nowaja carkwa ciopłaja, wiasioleńkaja, zdajecca, klikała:

„Prychodźcie ŭsie, bačycie ja wašaja, z wašaha mazala wyrasła, ja ŭsim wam rodnaja, ja kožnamu z was prypyniščam u biadzie j biazdolli…“

I dobra jano było-b, moža lepš ludzi žyli-b, kab nie wajna strašennaja z hrymotami harmataŭ, moram połymiaŭ adusiul, što zdajecca nalacieli na našuju ziamielku.

I lipy šapočuć sabie pacichieńku: „Na adzin wiek na staronku našuju niekalki pošaściaŭ prychodzić… Usiudy biada, ludzi z hoładu papuchnuć, mora ślozaŭ papływie, kroŭ za imi…“

A carkwa maładaja nia wieryła. Skul joj hetkija dumki ŭ haławie. Jana bačyła stolki dužych, maładych chłapcoŭ, jakija hetak jaje lubili, dyk čamu-ž biada, skul jana?

Wajna była ŭžo blizka, zusim blizka, čuwać jaje ŭsiudy. Užo žaŭniery ŭciakli, spaliŭšy ŭščent wioski, jakija jašče nia byii spalenyja, užo jeduć apošnija kazaki, haniučy pierad saboj ludziej napałochanych, mierćwianistych ludziej, jakim kažuć, što pryduć na ich baćkaŭščynu niejkija čužyncy, što ludziej žywych jaduć…

Jeduć, iduć ludzi, nia chočačy pakidać swaje ziamielki, bo tolki-ž jana j astajecca sama — chaty, sadočki zhareli, adzin popieł pa ich… Nie, jašče čahości jany škadujuć, — škadujuć pakidać mahilniki dziedaŭskija, škadujuć światyniaŭ — kaścioła, carkwy.

Chto zdoleŭ, prytaiŭsia pa bałotach, lasoch, dumajučy, što lepš z hoładu prapadać pry swaich, čymsia wandrawać na niawiedamy, čužy Uschod. Astaŭsia Michałka z Felkam. Usieńkuju družynu pahnali. Žančyny płakali, bajalisia astawacca, pomirsna jechać, až kryknuŭ achwicer sałdatam, kab hnali ich chutčej. Felka ŭciok z kaniom za pryhorki, a dziedku pakinuli chaty hladzieć. Wiarnuŭsia Felka i haspadarać jany ŭ dwoch. Pajšli jany ŭ carkwu, zabrali stul usieńkaje načyńnie, wykapali jamu za adryniaju j zakapali tamaka ŭsieńka z klučom wialikim ad carkoŭnych dźwiarej. Pop z družynaju pajechaŭ, jašče šmat raniej za druhich. Prawasłaŭnych astałosia wielmi mała, krychu bolš katalikoŭ.

Žyli jany hetak pry hiermancach. Ciažka było, wiedama, žyć. Padatki płacić, ssypku dawać, karowu addaj, kania addaj, sam nia jeŭšy budź, a hiermanca karmi. Paletki lažać jaławinami, niama ani ludziej, ani žywiny. Nia čuwać, što z tymi, što pajechali ŭ Rasieju. Na mohiłkach, dy na świantary dziedka z unukam supakojwalisia. U carkwu ŭwajści było nie mahčyma, hiermancy naładzili tam mahazyn wialiki, świran, dzie sypali žyta, awios, jačmień, kłali ŭsieńka, što zdužali ździorci z ludziej.

Ludzi žyli, ždučy pieramieny. Skul, jakoje — nia wiedali, maniłasia im, što prydzie niejkaja, usio budzie lepš.

Až niešta čuwać. Pryjšoŭ Wincuk Kawalčukoŭ, što słužyŭ u maskaloch jašče prad wajnoju, a ciapier niejak pierachitrawaŭšy čužyncaŭ, wiarnuŭsia da chaty. Pakazwaje jon, što z wajnoju ŭžo kaniec, hiermancaŭ pabili j jany chutka ŭciakuć. Što z Rasiei ŭciekačy waročacca majucca, što niama cara, a zamiesta cara balšawiki nastali, što jany skinuli panoŭ, addali sialanam ziamlu, što zahadali, kab Boha nia było, dy šmat inšaha čaŭpie jon ludziam, jakija prychodziać paŭsłuchacca. Usie dziwiacca, ściamić nia mohuć, hladziać na Michałku toj što skaža. Michałka dumaje, nadumlajecca dyj adkazwaje:

— Usieńka ludcy maje, mahčyma, ŭsieńka. Čaho nia było, čaho nia wyčaŭpałasia na świecie… Adno baču — Boha tam, widać, zabylisia, malicca kažuć nia treba. A stolki hrachoŭ wajna pryniesła. Światyni nia buduć światarnymi…

Ničoha bolš nie kazaŭ.

Ludzi mała kali j začapali jaho ciapier. Hiermancy ŭciakli, pryjšli polskija žaŭniery, nowyja ŭłady, šmat narodu j uciekačoŭ waročajecca. Pryjechaŭ Mikałaj z dwuma synami, adzin astaŭsia ŭ balšawikoch, pryjechaŭ Jaśka z družynaju. Adpačynuli, adjelisia krychu j dawaj za rabotu.

Dziedka z Felkam adčužalisia ad haspadarki. Usio ŭ dwoch, štości hamoniać, dy iznoŭ hutarku cichuju wiaduć. Unačy kapali za adryniaju, načyńnie prywałakli ŭ kamoru. Carkwu pratali ceły tydzień, pakul abrazy pastaŭlali na miesca, śmiaćcio pawykidali, wymiali, wymyli.

U kaścioł dziedka nie chadziŭ:

— Inšaje tam ciapier usieńka. Jano i kaliś pa polsku ksionžyk, bywała, haworyć, a ŭsio-ž adno, druhoje słoŭka pa našamu skaža. Na ambonie wučyŭ usio, kab nia pili wodki, kab dzieci zwažali na baćkoŭ, baćki nie swarylisia z saboju, pakazwaŭ žyćcio Jezusa ad pačatku da kanca — dyk słuchaŭ-by, zdajecca, biez kanca. Dzie horš było ŭ carkwie — pop chucieńka adprawić, što wiedaje j chutčej na papoŭščynu. A ciapier u kaściele nia toje. Ksionžyk, praŭda, nia toj, što byŭ. Maładzieńki, šustry, ale fanabarysty, što ani dostupu. Pa našamu hawaryć nia choča, a widać, patrapiŭ-by, bo na babaŭ razławaŭšy, kali pačnie:

— Ach, ty siakaja… hetakaja, dyk ty prychodziš spawiadacca j pa swojmu bałbočaš… Ja tabie pakažu!

A na nawucy zusim jon ciomnuju hutarku wiadzie. Michałka čuŭ ad panoŭ, z jakimi ŭ „les“ chadziŭ, ab „Ojczyźnie Polsce“, dy ŭ panoŭ toje samaje, dy inakš wyhladała. Pany kazali ab woli, ziamli, hawaryli paprostamu, patutejšamu, tamu jon i ŭ les za imi pajšoŭ. A ksionžyk až pačyrwanieje, ledź kroŭ nia pyrśnie z jaho, trasiecca j kryčyć, kab narod dziakawaŭ za wolu, niezaležnaść, jakuju dastali jany ciapier. Woś tutaka j nia ŭściam było nikomu, čaho probašč chacieŭ. Mabyć jon choča kazać, što jany „polskaje“, heta znača — katalickaje wiery j ciapier užo mohuć swabodna malicca. Jano dobra, čamu nie, a tolki, što heta jon zaŭsiody dalej jašče placie?! Pytajucca ŭ Michałki, wiedama, stary i razumny čaławiek:

— Dziedku, a dziedku, čaho heta ksiondz kryčyć ab Polščy na ambonie?!

— Ci ja wiedaju, mo’ choča, kab usie pačuli, što ciapier swaboda, jak chto choča malicca, kab nikomu kryŭdna nia było, jak za ruskich. Dobra kaža, ja j to ŭžo dumaŭ, kab nam u carkwie nabaženstwa adpraŭlać. U was, u kaściele ačužanieła čamuści, a biez światyni ciažka. Ab Bohawi nia śled zabywacca.

— Praŭdu kažacie adkazwajuć ludzi, z jakimi hutaryŭ na rynku la świantara kaścielnaha. — A j markotna biaz wašych zwončykaŭ, usio piakniej bywała; u niadzielu našyja zwany: Bom — bom — bom… a wašyja: dryń-dryń-bom… dryń-dryń-bom… I hetak składna było.

Michałka zhawaryŭsia z susiedziami j pajechali jany da biskupa, kab prysłaŭ im papa, bo stary astaŭsia ŭ Rasiei, ci što, dahetul nie pakazwajecca. Biskup im doŭha rastłumačwaŭ, byŭ taki dobry — daŭ kryž i ruku pacaławaci, ale hawaryŭ parasiejsku chutka, chutka, što jany ŭsiaho j nie schapili. Sapron, wiarnuūšysia tolki što z Rasiei, ściamiŭ najbolš i kaža im, što papa pakul što ŭ miastečka biskup nia pryšle, bo ŭrad nia choča, kab tam była parachwija, bo niama hrošaj, kab hetulki papom płacić. A potym, kab my prasili susiedniaha papa, dyk jon daść jamu dazwoł adprawić u nas nabaženstwa.

Z hetym i pryjechali. Byli ŭ papa ŭ Kionaŭcy, ad ich za 15 wiorst i toj kazaŭ, što pryjedzie.

II.

Rychtujucca ŭsie z miastečka i wiosak, ci lepš skazać stul, dzie byli kaliś wioski. Dahetul jašče mała dzie widać komin na strasie. Najbolš tulaniajucca pa ziamlankach, chleŭčykach, dzie chto zmoh prytulić haławu ad daždžu dy wietru. Maładyja saromiacca jści ŭ chadakoch, boty pazyčajuć ad susiedziaŭ, kab tolki jak być na nabaženstwie ŭ swajoj carkwie. Dziaŭčaty naplali wiankoŭ, prybrali pryhoža i ŭ siaredzinie j z panadworku; pach ad wierasu z čymborkam lepšy jašče za kadziła.

Świata, wialikaje świata ŭ miastečku — u carkwie budzie nabaženstwa. Wyhladajuć i žydki j kataliki. Usim zdajecca, što j jany ŭčaśniki wialikaha dnia ŭ susiedziaŭ.

Papa wyšli zdalok sustračać. Byli ŭžo takija dzieci, što nikoli papoŭ nia bačyli. Chryścili baćka z macieraju, narakli imieńniem, pierakścili wadoju kryničnaju i byŭ nowy hramadzianin chryścijanskaha świetu. Da kaścioła nie nasili, pałochalisia, što chrost budzie drenny, dy ksiondz pa prawasłaŭnamu nie achryściŭ-by, schacieŭ-by pa swojmu. Jany woś na wypieradki j biehli — kab choć zdalok hlanuć na swajho duchoŭnika. Sustreli chlebam i sollu-padawaŭ dziedka Michałka. Pop pakrapiŭ wadoju i z kryžam na pieradzie, praz wulicu, pryšli ŭ światyniu.

Nabaženstwa było jak kožnaje. Prysutnym na jom nie kažy adnalka-ž hetaha! Heta-ž było ŭ ich sobskaj carkwie, što jany samyja stawili, zrub jakoje abcieswali, kamieńni wazili… Ichniaja carkwa j nabaženstwa ŭ joj ichniaje, inšaje, apryčnaje… ech, što na’t kazać, chto pražyŭ takija časiny, toj tolki j zdolaje ŭjawić!… Ślozaŭ poŭnyja wočy j molacca ludcy najbolš padymajučy wočy na papeckanyja jašče ikony, ciažka i adnačasna z palohkaju ŭzdychajučy j šapočučy:

— Budź miłaściwy nam Boža! Daj, kab zdužali my chatki siakija-takija pastawić! Daj, kab žywinka nam ručyła, kab dzieci našyja hadawalisia, nie chwareli, nie słabawali! Daj nam usieńka, na što Twaja świataja wola, a prymiem z padziakaju!… Daj nam, kab mieli dzie pamalicca!… Daj nam… Dy Ty-ž, Boža, wiedaješ dobra čaho nam treba, wiedaješ, što słuhi my Twaje niahodnyja, što nahrašyli my mnoha, što hniawim Ciabie my zaŭsiody, dyk hlań tolki na nas swaim wokam milasiernym, zabyŭšysia na prawiny, zabłytaŭšychsia awiečkaŭ swaich, a budziem ščaśliwyja wysłaŭlać Imia Twajo, pakul dzion budzie našych!…

A twary bahamolcaŭ zaćwitajuć radaściu, supakojem; ikony, zdajecca, śmiajucca da ich, schilajučy hałowy j kažučy:

Dobra, dobra dzietki… nie sumlawajciesia, Boh wiedaje ŭsieńka, wiedaje, što było, bačyć was usich, wiedaje, što budzie, bačyć šmat hora, ślozaŭ, bačyć jašče dalej — świetły, pryhožy waš kaniec, tolki nie sumlawajciesia, zwažajcie na hołas, što kožnamu z was ciapier niešta haworyć…

Felka na klirasie pamahaje dziačku j jahony hołas hučyć, buccam pieśnia anielskaja… Niama čamu dziwicca, kali adna babulka, za jeju druhaja, a tam dawaj žančyny z dziaŭčatami ŭ adzin hołas zapłakali. Płačuć, samyja nia wiedajuć čaho j pa što, baciuška j to pahladaje nazad, maŭlaŭ, kažučy, što nia hoža jenčyć pierad Boha abliččam. Płačuć jany, a z ślazmi pływuć usie prastupki najpatajniejšyja j pačynajuć razumieć, što kažuć da ich ikony j pačuwajuć siłu, mahutnaść wialikuju ŭsieńka strywać, usieńka pieramahčy, bo Boh za imi, Jon z sardečnym spahadam na ich pahladaje.

I jznoŭ poŭny świantar, iznoŭ płojmy ludziej, jak bywała kaliś, bolš jašče j nikoli spradwiečnyja lipy nia bačyli ich takimi, mo’ heta tolki mnoha, mnoha let tamu nazad, kali kazaki byli pryjechali nawaračwać na wieru… Hladziać lipy, razwažajuć.

— Niaŭžo-ž iznoŭ buduć ich nawaračwać, dy na jakuju tady wieru?! Ci mo’ nam prydajecca, što daŭno nia bačyli takoje hramady? Nie, jany niejkija inšyja, widać u ich hetkuju-ž trywaŭkaść, mahutnaść, jakuju bačyli kaliś u ichnich dziadoŭ… Duch Božy chodzić pa ich, adčynili sercy swaje jany pierad Im i ciapier poŭniacca, jak roŭnia wady na cichim woziery ŭ miesiačnyja nočy… Budzie niešta, heta niezdarma! Słuchajma, słuchajma! mo’ pačujem niešta ad ich!!!

Usłuchajucca lipy, schiliŭšy halinki, kab nia puścić niwodnaha słowa; čuwać hutarki, prywitańni, apawiadańni ab dalokich staronkach, dzie chto byŭ, dzie što bačyŭ… i listočki jašče nižej schilajucca, bo heta nia toje, što chočuć pačuć jany, bo nia z tych hutarak, usie ludzi hetkija inšyja!

Ničoha lipy nie pačuli; moža tamu, što nichto nia wiedaŭ čamu j skul taja inšaść, moža wiedali ludzi, a kazać hołasna prad druhimi, na’t prad saboju, nie chacieli.

Dziedka najdaŭžej klenčyŭ u carkwie, maliŭsia, byccam najbolš chacieŭ ad Boha, chacia stareńki byŭ užo taki, a hrech, zdajecca, nia prystaŭ-by da siwych jahonych wałasoŭ. Chto-ž kali skiemić, što ŭ inšaha na dušy! mo’ jon maliŭsia za dziadoŭ, mo’ za ŭnukaŭ swaich, mo’ pytaŭsia ŭ Boha, što budzie z im, z imi ŭsimi, kali pamruć?… Dziedka nikomu nie raŭnia, skul tady wiedać było…

Wyšaŭ jon za babiniec, stanuŭ na leświcach, wyhladaje niekaha, a ŭbačyūšy Felku, što chadziŭ usieńki dzień z wytałaplenymi pa swojmu wačyma, kryknuŭ:

— Klikni, kaho ja kazaŭ, da chaty, treba chutčej, a to baciuška pajedzie!

Jany ŭ dwoch nadumali, kab źwiarnucca hramadoju da papa i prasić, kab jon ich nie pakidaŭ, a čaściej adwiedaŭ, im da Kionaŭki ŭsim nadta daloka.

Pašli, prosiać, a baciuška čaławiek, widać, dobry, achwotna zhadziŭsia, tolki nakazwaje im zahadzia parupicca pajechać da načalstwa ŭ Sakołcy pa dazwoł, bo stražniki inakš zabaroniać.

Padziakawali jamu ščyra, ad serca, padwiali da mohiłkaŭ, a tam jon sieŭ i pajechaŭ, a ludcy nieachwotna wychodziać z świantara, pahladajučy, kab jašče choć kryšku pabyć, hetak dobra im siańnia było…

Dy nie, treba da chaty, raboty šmat — zima blizka.

La Michałkawych tolki moładź doŭha siadzieła. Felka ad ich tutaka nia ŭciok. Piajaŭ jon adnu pieśniu za druhoju, a potym usie choram dziaŭčaty z chłapcami j usim było lepš jašče na dušy.

Carkwa pachnuła kraskami, kadziłam; pakul ludzi byli, nie mahła ŭciamić jana, što heta ŭsio praŭda, što bolš nia buduć u joj źwiahać hiermancy na siarmiažny narod, a što buduć sabiracca, jak Boh zahadaŭ, dziela malitwy, palohki šukać. A ciapier paziraje jana na lipy, što tyja kazacimuć. Jany-ž ničoha, maŭčać. Nia ŭścierp było carkwie maŭčki stajać, kliča jana susiedniaje drewa:

— Što wy zmoŭkli?! Nia bačycie ničoha, ci zajzdrasna wam stała, što hladzicio na ščaście majo; ci saromna, što warožby wašyja nia spoŭniacca, a ja budu iznoŭ wiasiołaju, pachučaju?! Ci-ž i wam nie lepš, kali padhladacimiecie na hamanliwyja natoŭpy, a ŭsio zdawolenyja, žyćciaradasnyja!… Ciapier usio adnyja dy adnyja, u lipni wam dobra, bzynkat hetki, što až wušy puchnuć, dy nia doŭha. Adćwili wašyja kraski j niwodnaja pščołka j nia hlania ŭ waš bok. A carkwa adčyniena ceły hod, kožnaje świata j niadzielu homan kala mianie… I wam budzie wiesialej…

— Haworyš ty pa maładomu hukaje zdalok staraja lipa ŭsieńka heta wiedajem lepš za ciabie. Tolki što ty woś nia wiedaješ taho, što bačyli, sprawiedali my. Hladzimo my na ŭciešnaść twaju, a sumna nam, byccam, wosień wyžaŭciła ŭžo listočki, byccam, treba užo adpačywać, kali chočacca žyci jašče… Uziralisia j na ludziej, ad ich chacieli pačuć, razhadać, skul sum toj trywožny łunaje paŭsiudy! Ludzi maŭčali, a ŭsio-ž nam zdajecca — budzie biada… Darma hetki sum nia lunaje!

III

Nočka ciomnaja, jašče ciopłaja, chutčej letniaja čymsia wasieńniaja pakłała zasłonu na świet. Zmoŭkła ŭsieńka, kala Michałkawych bolš nie piajuć. Miastečka zasnuła, kab pračnucca pakul razwidnieje, wiedama para rabočaja j mužčynie j haspadyni.

Ksionžyk widać nia śpić, ahoń u wadnym, dwoch, piacioch… šaścioch woknach zichacić. Hości, mahčyma, bo ŭ karty lubiŭ jon hulać. Kožnuju niadzielku, a nie dyk čaściej pre bryčkaju da dwara, a tamaka z kartami da samaje ranicy. Pastuchi daŭno na daŭno spozrankach, padčas i ranni rataj wałačecca z płuham na sanačkach, kali probašč pahaniaje Panasa, swajho pawaźnicu, kab jechaŭ chutčej… Kryšku saromiŭsia ludziej sustrakać, bo wiedali ŭsie dobra, skul probašč waročajecca. Maładzieńki, nia prywyk, saromicca, pažywie hod, dwa śmiajacca budzie z swajho soramu.

Adnalka-ž siońnia kartaŭ nia było na stale. Kali-b chto hlanuŭ u pakoj, ubačaŭ-by tamaka aproč probašča, jašče troch pankoŭ, a tutejšy spaznaŭ-by, chto takija jany. Adzin abstryžany (haławaścikam jaho dzieci namianawiali) wučyciel. Bajacca dzieci, a baćki jaho nia lubiać, bo śmiajecca jon z ichniaje hutarki, śmiajecca pačatkowa, a potym kryčyć, dy złosna hetak, što dzicia nijak uniacca nia moža. A skul im maleńkim adrazu patraplać za panam u hutarcy. Tyja, što chodziać 3—4 let, padchaplajuć, ale im skul!… A pan nastaŭnik dumaje, što jany sumyśla, bo skul jamu wiedać, zdalok, kažuć, jon niedzie pryjechaŭ. Zaachwočwaŭ jon byŭ dziaŭčat z chłapcami pradstaŭleńnie rabić. Tyja wielmi achwotnyja, čamu nie, inšyja z ich dobra pamiatajuć pradstaŭleńnia, što rabili pryjechaŭšyja panienki z paničami, a nadziwa składna ŭsie hawaryli pa prostamu. I skakali pa našamu… Wielmi ŭsich achwota brała naładzić pradstaŭleńnie. Pačali źbiracca, wučycca pradstaŭlać, dy błaha im sporyłasia. Z hutarkaju drenna, treba usio papolsku, a z ich mo’ adna Amilka, što chadziła na klabaniju — siak-tak patraplała. Na pieršy raz pryjšoŭ i Felka. Stajaŭ u kutočku, nie čapaŭ nikoha, Staśka Kuniččankaŭ prywałok — „idzi dy jdzi, pahlanieš, jak dobra“ — kazaŭ.

Felka stajaŭ, pahladaje, až pačuwaje — nastaŭnik na jaho zirnuŭ i kaža druhomu, bo ŭ miastečku za polskich nastała ich až siem čaławiek:

— Patrz, to podobno ten bolszewik…

I abodwa ŭtałopili wočy na Felku. Za imi chłapcy dawaj na jaho hladzieć, pytajučysia adnyja adnych:

— Čaho nastaŭniki chočuć ad Felki?

A Felka pačyrwanieŭ, wočy zabliščeli, kranuŭsia z miesca j da nastaŭnika:

— Čaho čapaješ mianie, panok! Dumać dumaj, a jazyk trymaj za zubami, bo jnakš…

Uskłaŭ bryl i ni na koha nia hledziačy pajšoŭ sa škoły.

Za im Staśka kryčyć:

— Čaho ty durny, dy jon tak sabie!…

A Felki j nia widać užo nidzie. Škadawali jaho ŭsie, dziela jahonaha harmonika i hałasistaści.

Na druhi raz mienš ich pryjšło, potym jašče mienš, až nastaŭnik kaža im, što pradstaŭleńnia nia budzie, bo nia chočuć jany wučycca, mała ich:

— U tych woś balšawikoŭ, Michałkawych, znača, — zaŭsiody was poŭna, a tutaka niama kali! Pahanaje nasieńnie!…

Ad taje pary nichto nia prychodziŭ da jaho. Ciapier u probašča jon najbolš i haworyć. Tyja ŭsłuchajucca j kiwajuć hałowami. Adzin z bliščatymi huzikami, źwinić astrohami j pakručwaje wusy. Druhi — heta pan z susiedniaha dwara. Jon usio prypluščyć wočy j byccam kot paziraje. Pomirsnyja wočy ŭsie wiedajuć, najbolš ad taje pary, kali jon sustrenuŭšy Marysiu Kancawuju j Hanku Hajnoŭščynku — streliŭ u ich z ružža, a kali Marysia ŭpała, jon hetak hlanuŭ na jaje, što zdurnieła zusim, chodzić i trasiecca:

— Bojazna… bojazna… hlańcie na jaho, hlańcie!… oj wočy!… wočy!…

A ciapier usie jany siadziać i radziać. Niešta wažnaje, bo probašč zaklučyŭ dźwiery, zaciahnuŭ na woknach zasłony, kab nichto nie padhledziŭ. Ciapier, widać, kančajuć, bo i pan i toj, z bliščatymi huzikami, šmorhajuć aławikami na papiery chutka, chutka, bo ledź paśpiejuć zapisać, što haworać nastaŭnik i probašč:

— Carkwie niet miesca ŭ miastečku. My nia ścierpim, nikoli nia strywajem, kab pamiatka paniawoleńnia našaha stramiłasia nam u wočy! Jašče j heta ničoha-b sabie. Ale ci wy bačyli, panowie, jak jany światkawali siańniašni dzień?! Rabili ŭsieńka nie zwažajučy na nas, byccym nas tutaka j niama, byccam, jany poŭnyja haspadary…

— Na heta wybačajcie, — kaža pan z bliščatymi kastyčami,[1] — pop mieŭ dazwoł z Sakołki na nabaženstwa…

— Dobra, dobra! — pierabiŭ ksiondz — tutaka hutarka pryncypowaja, tre‘ wyhnać zhetul ichni śmiardziučy duch, trywać niemahčyma. Dy ŭsieńka hetak składna wychodzić. Ministerstwa adkazwaje na našuju z panam nastaŭnikam prośbu, kab razabrać carkwu, što dazwalajecca zabrać dziel‘ školnaha karystańnia carkoŭnyja budyniny. Chaj sam ministar dumaje što choča ab budyninach, što heta takoje, a my budziem dumać, što heta carkwa…

Bliščatyja kastyčy iznoŭ zawarušalisia:

— Usie my dobra wiedajem, što ministar mieŭ na dumcy papoŭščynu, a nie carkwu. Mnie społachna krychu za swaju słužbu, bo kaho, kaho buduć pytacca, a mianie, dyk nia minie, kali jakaja biada!

Na toje pan z dwara z ksiandzom:

Wy nie pałochajciesia, my ŭžo ŭsieńka ahladzim i z wajawodaju i ŭ Sojmie, a wam treba budzie tolki ŭsiaho zapluščyć wočy ŭ náležnuju časinu…

Pan tutaka pakazaŭ, zapluščyŭšy swaje wočy j zatuliŭšy wušy, śmiajučysia tonieńkim, redkim hałaskom.

Usio budzie jak najlepš, — pačaŭ iznoŭ probašč, — dazwoł majem, damo im kryšku astynuć, papa siudy bolš nia puściać, starasta mnie kazaŭ u Sakołcy; jany prycichnuć, zabuducca da wiasny, a my raz-dwa zrobim pa swojmu j ani śledu nia budzie z carkwy. Skličam rabotnikaŭ, jany za paru dzion nie pakinuć i palenčyka na miejscy.

— Tak! tak! — zahamanili kumpany j pačali šoŭhać kresłami, ustajučy ad stała. Pozna, tre‘ da chataŭ… Da pabačańnia, probašču, da pabačańnia… Historyja budučyni zapiša wialikimi litarami siańniašni wiečar…................. Ścišała j klabanija, sawa tolki hukała na mohiłkach.

IV

Lacieli chutka dziańki, ludcy ždali papa z Kionaŭki, ždali adnu niadzielu, ždali druhuju j treciuju; Michałka byŭ u jaho j pačuŭ, što dazwołu jamu niama na pryjezd, a biez dazwołu pryjechać niemahčyma. Sumujuć ludcy, pytajucca, čamu-ž heta tak, ci-ž nabaženstwa škodna kamu, ci što?…

Malilisia samyja. Michałka adčyniaŭ dźwiery, bo kluč byŭ u jaho, čytaŭ św. Piśmo, Felka piajaŭ na klirasie — usio lepš, čymsia ničoha.

Až poznaju wosieńniu kliknuli Michałku stražniki, zahadali, kab kluč carkoŭny im addaŭ, papiera pryjšła na toje z Sakołki. Sto-ž rabić, addaŭ, barocca z imi nia budzie, kali zahad taki jość.

Jašče horšaja ciemica sieła im na dušy. Dy što rabić, ludzi prostyja, nia wiedajuć, dzie prawa sabie šukać i ci jość jano dzie na świecie!? Čuwać što nia ŭsiudy hetak žywuć, a chto-ž ich wiedaje, mo‘ treba tak nam dumaŭ Michałka, a za imi inšyja. Felka nia byŭ zhodny na toje, wiedama małady, dyk durny, pažywie — nawučycca…

Minuła wosień, nadyšli Kalady, i ŭ ich niama świata. Carkwa ciomnaja, adna miž hołymi lipami staić… Byli zapuski, post, mo‘ na Wialikdzień daduć pryjechać papu. Byli ŭ jaho pytacca, chadzili znarok. Škadawaŭ wielmi baciuška, dazwołu nie dajuć — kaža, nielha tak jechać.

Prawodnaja niadziela pa Wialikadni była ciopłaja, soniejka wysoka stajała, z katočkaŭ wiarby liści wychodzili, pupuški na drewach bryniali, kala lipaŭ pščołki latajuć. Chočuć świetu pahladzieć, zimoju siadzieli začynienyja ŭ ciesnych wullach u sadočkach.

U kaściele fest, ludziej natoŭpy wiasiołyja chodziać pa rynku, maładyja jajkami bjucca, dziaŭčaty ŭ žoŭtych, čyrwonych, dy ŭ jakich tolki nie — kaśnikach, iduć usieńkija, pakul zazwoniać

Michałka rana ŭstaje. Daŭno ŭžo paciery skončyŭ, staić la wakna, na ludziej, što jduć, pahladaje. Zajzdrasna jamu, što carkwa ichniaja začyniena, a jon wielmi chacieŭ-by prybracca ŭ surdut siwy z čorna-čyrwonym šlakam, pajasom padpirazacca, uklenčyć prad abrazami.

— Kali-ž nam dawiadziecca iznoŭ światyńku adčynić!?…

Hetak jon dumaje, až bačyć, hramada ludziej u 12—15 čaławiek wychodzić na rynak. Ludzi čužyja, nia našyja, bryli ŭ ich na haławach, nia jnakš mazury zakardonnyja. U padpaškach niasuć siakiery, roznuju ruchomiadź stalarskuju. Majstry ma‘ być! Da kaho-ž iduć jany?! Swaich u nas dawoli, swaje hałodnyja siadziać…

Apynili mazuroŭ ludzi, pytajucca skul jany, čaho pryjechali? Tyja niejkija niahutarliwyja, maŭčać, hladziać nawakoła, a adzin z ich pytajecca:

— A dzie-ž tutaka ŭ was carkwa staić?

— A wam čaho? Na što wam carkwa? Kaścioł woś pobač, wy-ž kataliki!

— Kataliki, wiedama kataliki, — adkazwajuć mazury. — My ab carkwu tak sabie, zhadzili nas na rabotu kala jaje…

— Na… ra… botu kala… carkwy?!… Što wy čaŭpiecie, jakaja-ž rabota tamaka, kal’ jana ad leta začyniena zusim, a prawasłaŭnyja chodziać u Kionaŭku. Dziŭna, dziŭna niešta… A chto-ž was prysłaŭ?…

Zazwanili zwany j mazuroŭ kliknuŭ niechta na klabaniju. Hetak jany j nie adkazali, chto ich sprasiŭ i što jany rabicimuć u carkwie.

Michałka ničoha nia čuŭ, ranicaju ŭklenčyŭ jon malicca, až Felka, naraschlost adčyniŭšy dźwiery kamorki, kryčyć:

— Dziedka, dziedka! Chadziecie chutčej! Hlańcie na carkwu! Hlańcie, što jany robiać!…

Nikoli nia bywała, kab chto dziedkawi pierapyniaŭ malitwu. Ahladajecca jon nazad, ničoha nia kažučy pytajecca wačyma:

— Dzie, što, što takoje? Čaho hałosiš?

A toj ubieh u kamorku, za ruku dziedawuju schapiŭ, pakazwaje jamu praz wakno na carkoŭnyja wiežy:

— Bačyš, hlań! Što jany robiać? Čaho chočuć jany?!

Zdalok widać, što mazury nosiać leświcy, apołki, kapajuć ziamlu pad samaju budyninaju, a dwoch palezła na wiežu j stukajuć małatočkami, ci siakierami, što až da ich loskat dalacieŭ.

Felka paziraje na dziedka, sam, byccam, spałochany, hlanie na wiežu j iznoŭ na dziedka, a toj pierakściŭsia dwa razy, niešta skazaŭ zbialeŭšymi wusnami, čaho dobra nie pačuŭ Felka j potym cichim, skrypučym hołasam kaža:

— Lataj da Kazłoŭ, Kaładziejčykaŭ, Padłaščykawych, Lawonawych, tyja chaj usich susiedziaŭ kličuć, na wioski treba palacieć… usim sabracca nam treba… usie my jaje stawili, usim treba baranić… usie my hrašyli prad Boham, usich Jon choča pakarać… Boža-ž Ty naš, za što Twaja pomsta, čamu hnieŭ Twoj na najbiadniejšych synoŭ Twaich! My zaŭsiody wiernyja Tabie, Ty-ž hladziš na serca, wiedaješ, što my tyja samyja, što j kaliś byli prad Taboju… Nie karaj nas sroha, ludzi słabyja my nia strywajem, ad hniewu Twajho raściarušymsia…

Doŭha, widać, jon hetak hutaryŭ z Boham, pakul Felka z susiedziami nazad nie wiarnuŭsia.

V

Sonka świecić pryhoža, lipy śkidajuć zimowuju dramotu, hladziać na ludziej inšych, na hutarku čužuju. Skiemić nia mohuć — što, dzie, skul… šmat bačyli, ab takoj niahodzie nia čuli nikoli. Praŭda, kaliś wierabji ćwikali ab niečym takim, kazali, što bačyli swaimi wačyma, jak raźbirali kaścioł… Dy chto im wieryŭ, wierabji brachuny, praŭdy nia kažuć, usio kab nakryčać, pachwalicca. Na hety raz praŭdu kazali, widać.

Što kazała carkwa — nia čuli jany, hetki brazhat i dzynhat išoŭ ad raboty. Plakala musić, bo chto horkaju ślazoju nie zapłača, hledziačy, kali z ciabie niadužaha, chworaha, ściahwajuć apošniuju saročku, kali ty adzin, a worahaŭ šmat… A jaje abaroncaŭ nia widać. Zabylisia, šmat biedaŭ swaich… Až nie, zdalok bačyć jana ich, iduć i staryja j maładyja, mužčyny j žančyny… nie, nia jduć, a biahuć, a chutčej biažyć za ich jenk praciažny, hetki jenk, kali maci kryčyć, hledziačy na dziciatka ŭ zabiŭcy rukach…

Prylacieli na świantar, da dźwiarej, a prad imi, Boža moj, nia bač wočy maje taho!

Kal’ hlanuli ludzi na toje widawišča — nichto nia strywaŭ. Pomirs usich abchapiŭ, hladziać nie swaim wokam. Felka ŭpaŭ na ziamlu, ruki raskryžawaŭ i zapłakaŭ, hetak zapłakaŭ, što serca dzieciam zaščamiła j dawaj jany kryčać:

— Mamačka — bajusia!!!!

A mama płača sama, dzieci kryčać horš dawaj jašče… i ad taho lamantu, homanu, jenkaŭ, carkwa dryžeć pačała, a mazury, hlanuŭšy adzin na adnaho, pachilili hoławy j nie adzin z ich padumaŭ:

— Błahuju rabotu robim, widać, ślozy ad jaje paciakli. — I pakłali siakiery, samym soramna stała za siabie…

A ludziej usio bolšaje, užo poŭny świantar, pryšli swaje parachwii, pryšli na’t z inšych, wiedama, bo ci-ž chto čuŭ kali, kab światyniu Boha raskidali!

Žančyny płašmia lažać na leświcach, u carkwie, całujuć ziamlu paświačonuju. Maŭčać ludzi, maŭčać mazury. Ad kaścioła wulicaju precca, widać, ksiondz. Pačuŭ, što zmoŭkli siakiery, što ścišeła carkwa, a płaču jon nia čuŭ — dyk išoŭ pytacca, čamu nie śpiašajuć, čaho žduć rabotniki.

Kala carkwy spyniŭsia, ubačyŭ natoŭp ludziej, pačaŭ pałochacca… mo’ lepš wiarnucca nazad! chto ich wiedaje, u ich mo’ šmat balšawikoŭ, woźmuć i zrazu pawiesiać?!... Chto-ž kranie duchoŭnuju asobu dumaŭ dalej, blizka j stražniki… niama što, treba jści, pahladzieć, a to rabota nie skraniecca, tyja musić bajacca!…

Atreźwiŭšysia razwažańniami, stupiŭ praz paroh na świantar. Usie płačuć, na jaho nie hladziać, adzin Felka, ačuniaŭšy ŭžo ad boli, što skrutawała serca j rozum jahony, kryknuŭ:

— Wun winawatčyk biady našaje, jon narabiŭ henaje ŭsieńka!…

Adzin, druhi padniaŭ haławu, a staraja žančyna padchapiłasia, busi ksiandzu ŭ adnu ruku, druhuju:

— Wojčańku, zastupisia za nas, chočuć pakryŭdzić… światyńku raskidajuć… Wojčańku, hlań ty na ich, skažy, kab pakinuli… heta-ž my sobskimi rukami, ja sama kamieńni, wapnu nasiła, chaj woś susiedki skažuć…

Druhaja babulka joj pamahaje, pryčytwajučy, byccam, pa naŭcu:

— A što-ž my ciapier rabicima… dzie-ž my Božańku šukacima… a chto ž nam pamahacimie… u damawinku nas pakładziecie — ziamloju toju nasypcie… kab našyja wočy dy na biadu nie hladzieli… na biazdolla nie pazirali…

Heta ŭskałychnuła prycichšych i dawaj usieńkija pryčytać, maŭlaŭ, chaŭtury, usiochańkaja parachwija wymierła ad pošaści!

Probašča apynili, ani stupić jamu. Stajaŭ čyrwony, pačatkowa zasaromleny krychu, a potym złosny:

— Won pašli baby!!! Wy čaho siudy!… Čaho naniasło?! Stražnikaŭ niama na was, puhaju was razahnać! Bačyš ty ich, carkwy im škada, a nia pamiatajecie, jak wašyja, ruskija, kaścioły nam začyniali, u carkwu nas haniali!!!… Ciapier wy pojdziecie ŭ kaścioł, dawoli wam rasiejščynu ŭspaminać!

Ich až ašparyła na takuju hutarku, ślozy ciakuć, wočy paŭtałopwali ŭ ziamlu, a jon śmialej dawaj swaje:

— My pakažamo wam balšawikom, jašče płakać buduć, prasić, kab pakinuli im carkwu, ja-ž…

Niawiedama, što chacieŭ jon kazać jašče, bo Felka padlacieŭ da jaho, a hetkija wočy byli ŭ jaho, što nia daj Boh, kab pryśnilisia kamu…

— Won — kryčyć — z našaje ziamli, won!… My tutaka haspadary, tutaka našyja dziady pradziady, lažać… Dzie twajo serca, dzie rozum twoj Ci-ž my winawatyja za ruskich, ci-ž my ruskija?! Pytajsia dziedki majho, kaho kazaki puhami bili zialeznymi, kaho haniali na Sibir?! Mo‘ twoj baćka tam byŭ? Nie, heta naša kroŭ tam ciakła… My chadzili kaliś i da kaścioła, dumali što Boh u nas adzin, a ciapier chaj palaruš mianie schopić, chaj piarun zabje, pakul ja zawiarnu tudy… Chaj….......................... i hołasu jamu nie chapiła, bryl upaŭ z haławy, wałasy stanaŭkom stanuli, kudłaty, što dzieci hlanuŭšy na jaho, horš kryčać pačali, a jon idzie ŭsio bližej, bližej… Ksiondz ahladajecca na ŭsich — zusim šalony, ašaleŭ Felka… Stupiŭ nazad krok, dwa j skolki duchu, zadzioršy sutanu, kinuŭsia naucieki da stražnikaŭ.

Ludzi hladziać na Felku j dumajuć, skul jamu ŭsieńka ŭ haławu pryjšło? Napałochaŭ probašča, toj horš zazłuje j što im rabić?!

Narodu było sa dźwie tysiačy. Pa zahadu Michałki klenčyli na pieramienku na leświcach kala charuhwiaŭ i abrazoŭ, zusim jak kala aŭtara ŭ katalikoŭ.

Rabotniki-mazury — zleźli z wiežy, pahawaryli z saboju j pawałaklisia na klabaniju, bo ŭžo j abiedać para, rychtyk poŭdzień. Ludzi pačali ŭspaminać, što jany jašče j biaz śniedańnia, razyšlisia dzie chto, pakinuŭšy na świantary, kala leświcaŭ starych mužčynaŭ i žančyn. Kala carkwy byccam, kirmaš. Papałudni inšyja paprynasili pościłki, a chto tak jakuju adziežynu, lažać — pahladajuć, što budzie dalej. Rabotniki nia prychodziać, mo‘ zusim nia pryduć, ubačyŭšy hetkuju wieru ŭ narodzie?.. Nadzieja ljecca im u serca, kab Boh daŭ pieramienki inšaje nia wyšła. Jany-ž zaŭtra nazad usieńka paustaŭlajuć, zwołakuć blachu, nakryjuć…

Hetkija ich latucieńni, a niechta jašče padkazwaje, mo‘ ciapier biskup daść im papa, bo skažuć jany jamu, što samyja karmić jaho buduć. Nia treba, kab kazna płaciła, jany biednyja, praŭda, wielmi biednyja, a zdužajuć, daduć radu, kab tolki carkwa astajała…

Ludzi mierźli, bo nočka była chałodnaja, a probašč, nastaŭnik z tym z bliščatymi kastyčami dumali, što rabić: kali pačali, kančać treba — ŭsio roŭna-ž wiestki ŭsiudy pojduć. Stražnikaŭ tolki pastawić, bo narod-to pasłuchmiany, začapać baicca, adnolka-ž usieńka mahčyma! Zaŭtra ściahnuć wiežy, śkinuć stol i ūžo budyniny, byccam, niama, budzie pa rabocie!

Ledź zorki źbialeli, čujuć ludzi — iduć rabotniki, ciahnuć za saboju niejkaje zialeza. Wałakuć wiaroŭku daŭžennuju, kručanuju z drotu stalnoha. Pryniaśli, pastawili adzin kaniec jaje na wiežy, a druhi da kalasa, što nizieńka, na ziamli było zroblena adumysłowa. Stražniki chodziać, strelby ŭ rukach trymajuć, hladziać na ludziej, ničoha nia kažuć. A tyja bačać — drenna, Boh nie źwiarnuŭ woka swajho na prośby ichnija spakorliwyja, bo mazury nia kidajuć raboty j stražnikaŭ jany widać kliknuli. Stajać nieparušna, ani kranucca, a mazury robiać swajo. Prywiazali adzin kaniec, prywiazali druhi, kruciać ciapier kalasom, kab značycca wiežu zwałačy. Šaścioch kruciać, ciažka musić, bo čuwać až traščyć drewa ci wiaroŭka. Traščyć, traščyć, dy kali haknie, što taja strelba, jašče mo‘ hałasiściajšym hukam. Rabotniki z niespadzieŭku j pierapałochu papadali la kalasa, a zialeznaja wiaroŭka łopnuła, jak admieryŭ, pa paławinie.

Ludzi moŭčki hladziać, ničoha nia kažuć, dzie-niedzie čuwać niechta paciahwaje nosam, kab nie zapłakać.

Rabotniki stačyli wiaroŭku, abcuhami zwiazali, iznoŭ kruciać kalaso, iznoŭ traščyć, a wieža ani zwaruchniecca. Jašče zakrucili, jašče kryšku… dy kali turzanie tych, što byli la kalasa, kali šaŭhianuć jany krokaŭ na piać… a wiaroŭka na try čaści pakryšyłasia. Stajać mazury, dumajuć:

— Wiedźmara sprasili ludzi, ci što?… Wiaroŭka nowaja, tolki što z kramy j nie paciahnie wiežy malusieńkaje! A mo‘ nie wiadźmar, mo‘ Božaja tutaka ruka, mo‘ Jon nia choča?… Dy peŭna nie! Jaki tam Boh hladzieŭ-by na mužykoŭ, što na‘t hawaryć, jak treba, nie patraplajuć! Druhuju wiaroŭku zaciahniema j chutka skončym.

U natoŭpie kinuli płakać, jany ŭžo peŭnyja, što Boh nia, choča raskidawańnia światyni. Dwa razy tyja prabawali j ničoha. Što-ž ludzi — kali Boh!… I hladziać na tych.

Tyja ściahnuli nowuju wiaroŭku na wierch, naładzili, kab iznoŭ krucić. Kruciać, dy iznoŭ kalaso skryp… skryp… Jany j bajacca, bo wieža ani kraniecca. A tut kali kryknie na ich staršejšy ichni:

— Čaho staicie, chutčej! wiekawać budziem, ci što?!…

Pachiliŭsia da ich, kab lepš pačuli j trymajecca za wiaroŭku. Nie paśpieŭ dakazać apošniaha słowa hrymnuŭ haławoj da ziamli! Wiaroŭka i ciapier nia strymała, a jon trymajučysia za kaniec, palacieŭ za jeju… usie wočy zapluščyli, jon zwisnuŭ, a maniłasia, što cieľa ŭderyłasia ab kamieńni… Čuwać — kryčyć jon, dy zdarawiennym hołasam! Pazirajuć… a jon hojdajecca na pinžaku, začapiŭšysia za hwoźdź, što byŭ rychtyk nad waknom la klirasu. Kryčyć:

— Ratuj! pinžak dziarecca… tračšyć, musić upadu! Pamažycie, chutčej ratujcie…

Pakul mazury, ačuchaŭšysia, leświcy padstawili, pakul hutaryli z saboju, Michałka z Felkam dy z inšymi jašče zwiačawaŭsia:

— Kažu ja wam usieńka heta nia darma!.. Cud Boh pakazaŭ, cud nia inakš! Treba nam baranić… Usim, świetu ŭsianiutańkamu pakažama, što i jak, usie nam pawierać… Da Prezydenta pajedziema, skažama — Boh nia choča! Adstupieciesia ludzi!..

— Nie damo raskidać! Won ich, prahnać! Kab ani duchu… — kryčać — a chwilinu jašče tamu byli pakornyja, cichieńkija. Schapiła ich niešta, na’t nia wiedajuć skul musić Boh tak zažadaŭ, nia jnakš. Ciapier jany ŭžo nie daduć, pražanuć usich.

Padchopliwajecca Felka z małodšymi da mazuroŭ:

— Wy da chaty pajšli! Bačycie dobra Boh wolu pakazaŭ. Nie hniawiecie Jaho. My błahoha wam nia chočam… a lepš pakińcie rabić… nam bolš nia ŭścierp!!!

Staršejšy toj hlanuŭ — Boh rozumu jamu paškadawaŭ, kal’ dahetul skiemić nia skiemiŭ Božaje woli — j dawaj kryčać na stražnikaŭ.

— Nam rabić nie dajuć! Pražeńcie ich adhetul!

— Chto nie daje?!

— Najbolš wun toj, čorny! — pakazwajuć na Felka.

— Ty-ž čaho stražniki na jaho — u chałodnuju chočaš?! Bizuna nie prabawaŭ?! Paprabuješ!.. pasmakuješ… — chacieŭ kazać jašče, kal’ Felka šusnuŭ u nataŭp i nia zhledziać dzie. Dawaj da ludziej:

— Čaho tutaka ŭsie? Pahladzieli, pastajali j dawoli, a to druhi dzień tyrčać, hultujuć, chacia siejać para, j ludziam rabić nie dajuć… Pamahli-b lepš, čym darma stajać — uśmiachajecca z swaje daścipnaści.

— Dawoli tabie, panočku, škieli stroić! — раčaŭ Michałka. Heta nie ab nas, pierad nami reč światarnaja, Božaja! Pakiń škieli, niama ŭsłuchacca kamu na ich…

— A wy, ludcy, kaža da mazuroŭ — idziecie da chaty! Nia my was klikali, dy my was adpraŭlajem, niama wialikšaha tutaka za nas haspadara!!! Boh i my nia chočam wašaje raboty!

— Ty!.. ty… ty praklaty balšawik, ja tabie pakažu twaje hutarki! — j aźwiareły stražnik sunuŭsia da dziedka Michałka… Toj zachistaŭsia j uklenčyŭ… apošni raz uklenčyŭ, kab bolš nikoli noh nie rasprastać, bo serca z žalu pierastała bicca ŭ hrudziach jaho…

Što było potym?! Lipy j ciapier maŭčać, spałochanyja dahetul dryžać… Što było?!.. lepš i nie kazać…

Sawa sutunkam pierakazwaje wietrawi, što zdalok nalacieŭ j hojdaje lipami.

Ad taje pary j staić carkwa pomirsnaja, čornaja, ciomnaja, pałochaje małych i starych… warony na joj siedziačy karkajuć…





  1. Huzik.