Światło szczaścia
Światło szczaścia Апавяданьне Аўтар: Ёнас Білюнас ? (пераклад 1909) Пераклад: Павел Аляксюк Крыніца: Газэта «Nasza Niwa», № 50, 10 (21) dziekabra 1909 h., б. 736-738 |
Іншыя публікацыі гэтага твора: Сьвятло шчасьця. |
Światło szczaścia.
(Lehienda buduczyny. Jana Bilunasa).
Na wysokaj krutoj hare zabliszczeło pieknaje świetło. Wyhladało jano, jak zorka, pakrytaja jasnymi załatymi znakami. Jak uhledzili heta ludzi, pryjszli da hary i dziwawalisia z świetła, szto na joj było i s tych załatych znakoŭ, jakije baczyli. Szmat chto staraŭsia ŭzyjści na haru i adhadać dziŭтyje znaki, ale nichto nia moh hetaho dakanać. Ažno znajszoŭsia takij katoryj razabraŭ hetyje znaki — litery: „Szczaście ludzkoje“… Razyjszłasia nawina ab hetym pa ŭsim kraju; usiudy ab hetym hutaryli, ale nichto nia moh zrazamieć, szto hetyje słowy znaczać.
Cełymi dniami i naczami, stajali hramady ludziej kala hetaj zjawy: adny adchodzili, druhije prychodzili i czekali nowaho — jeszcze bolszaho dziwa…
A świetło ŭsio krapczej i krapczej razharałosia, a załatyje znaki jeszcze jaśniej bliezczeli… Ažno adnaje noczy pryjszoŭ da narodu, sabraŭszahosia kala hary, siwy dzied i spytaŭ jaho: „czaho wy tгt staicio, i czaho czekajecie?:—„Pakazałosia na hare świetło z dziŭnymi znakami, katorych my nie razumiejem!“ adkazali jany.—„Hetaje świetło i znaki kala jaho—szczaście wasze“,—skazaŭ dzied, — chto ŭzojdzie na haru i prytkniecca da taho świetła, — toj szczaście pryniasie ŭsim ludziam, ale nie tak lohka dabracca da wiarszynki hary: tych,—chto palezie, pužać buduć lichije mary buduć kryczać, wyć, buduć ciahnuć nazad, a chto pakaŭźniecca—toj uśnie na wieki. Szmat achwier treba dla szczaścia ludzkoha! Nawat tyje, szto zdalejuć padniacca da hetaho świetła — stanuć kamieniami i śmierciu swajej kupiać szczaście ludzkoje. A jak heta zrobicca, tady świetło raspadziecca na mnoha małych ahańkoŭ i jany pasypiacca na waszyje chaty, ŭwojduć u wašyje sercy i duszy, i zahaścić szczaście miž wami.“
Praŭda, s paczatku mała ich było, ale potym usio bolsz i bolsz prybywało i prybywało. Pakidali hetyje ludzi swaich starych baćkoŭ, matak, bratoŭ siostroŭ, rodnuju strechu, pad katoraj tak prywykli žyć i iszli,—iszli ns hetuju śmierć, ale nie pužalisia, nie szkadawali jany swajho žyćcia, bo rady byli addać jaho dla szczaścia biazdolnych ludziej. Iszli jany i leźli na haru pa heta dziŭnaje świetło…
Ciažkaja i ciarnistaja była ichniaja daroha. Adzin nie taki krok jak treba, i niebaraki zrywalisia s krucizny. A strachi, jak duchi piakielnyje, krucilisia ŭwakoł ich i straszyli biedakoŭ z usich staron. Najśmialejszyje z ludziej truchleli ad hetych mar, padali rabilisia kamieniami. Na miejsce zabitych iszli ŭsio nowyje śmielczaki i szto raz, to bolszaja i bolszaja, rabiłasia hruda trupoŭ. Heta usio byli trupy zabitych. Ludzi paczali czuracca hetaho miejsca, jak strasznaj zarazy… I zrabiłasia heta hara miejscam najhorszaho nieszczaścia i biady… Ale niszto nie ŭstrymliwało nowych śmielczakoŭ, hatowych nałažyć swajej haławoj za szczaście bratoŭ swaich. Z skamianiełych trupoŭ wyrasła nowaja hara, szto swajeju wiarszynaju, usio bolsz i bolsz prybližałasia da taho dziŭnaho świetła, da taho szczaścia ludzkoha…
Ažno adnaho razu, ŭ krasny wiesnowy dzień, szmat baćkoŭ, synoŭ i doczak nadyjszło da zaklataj hary. U waczach ichnich świaciłasia jakajaś dziŭnaja nadzieja. Kryknuli jany hołasam mocnym i, jak strasznaja chwala marskaja, kinulisia lezć na haru. Szto raz, to usio bolsz i bolsz było pramiež ich trupoŭ, ale reszta pa śladach swaich bratoŭ padyjmałasia ŭ haru. Žmienia tolki ŭžo zastałasia z wialikaj hramady ludziej, ale jany ŭžo byli kala samaj wiarszyny hary. Ciapier jany nia czuli dziŭnych rykoŭ, nia widzieli strasznych tworoŭ: ichnije woczy hladzieli na świetło, szto bliszczeło pa wierch hary, na toje świetło, szto mieło skonczyć ich ciarnistuju darohu i dać szczaście ludziam i hetaje szczaście hladzieło z ichnich waczej… Wiasiołym hramawym hołasam huknuli ludzi, szto dajszli da wiarszyny hary, i jak adzin—uchapili świetła rukami i ŭsie zrabilisia kamieniami…
I zrabiłosia dziwo. Dziŭny świet raspaŭsia na szmat ahańkoŭ, katoryje razsypalisia na ceły kraj… Dzie hety świet dajszoŭ, tam ludzi spaznali, szto heta pryjszło szczaście, szto heta nadyjszoŭ kaniec ichnim mukam. Zhinuli niawola, kryŭda, i bratniaja miłaść zapanawała pramie ludziej…
Woś, jakoj canoj było kuplena ludzkoje szczaście.
Pierakłaŭ z litoŭskaho na dobruju pamiać Hele Sz — wicz.
Hrodna
P. Aleksiuk.