Маладая Беларусь (альманах)/3/Zialonka

Вершы Zialonka
Апавяданьне
Аўтар: Алаіза Пашкевіч (Цётка)
1913 год
Wieršy
Іншыя публікацыі гэтага твора: Зялёнка.

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




ZIALONKA.


Kursistka Zialonka s kożnym dniom niknie. Pieciarburski klimat, ščyry wałakita, dabiwaje słabahrudnych. Zialonka kašlaje, haryć usia, na twary wypiečeny rumianiec. Časam hetak mimachodam zazirnie da lusterka: «A mamački maje da kaho ja padobna?» zadziwicca — dy dalej za rabotu. Na swaje lekcii biehaje, u školi z dziaćmi hadzin s čatyry pracuje, a wiečarami sama jšče wučycca, čytaje…

Z boku hledziučy, żyćcio idzie, roŭna wada pływie. Lišeń pierad dochtaram musieła pryznacca, što ŭsia radnia wymierła na suchwoty. A na pytańnie, ci sama chwareła u małaletku na jakije chwaroby, atkazała, što dobra nia wiedaje, bo hadawałasia u wioscy, a prastactwa u dziaciej pryznaje tolki takije chwaroby, jak padwiej, pierepałoch, uroki i lečyć ich chatnimi tolki sposabami: zamowami dy patkurywańniami. Praŭda, soli, pomnić, drabinki dawali hłytać, niejkije wuziałki na niasukanaj nitcy nasiła hetak hadoŭ piaci — šaści. A pośle, jak pomnić, to ŭżo była zdarowa, jak ryba, i tolki apošnimi časami niejka słabaść ablehła. — «Hm», adburknuŭ, ničoha nie skazaŭšy dochtar i krepka zadumaŭsia.

Adnak słuchi chadzili aż za prošluju zimu, što Zialonka truciłasia, što wybiehała spacieŭšy u adnej saročcy na maroz, usio kab nabawicca jakoj lichoj chwaroby. I što ciapier tolki supakoiłasia, kali meta stała jaśniej…

Zialonka wielmi skrytna dziaŭčyna. «Jakaja ty ciapier wysokaja stała za apošni hod!» dziwujucca tawarki. «A bywaje, što ŭ apošni hod żyćcia ludzi padrastajuć, tolki mo’ nia ŭ rost» horka dakončyć tawaryšek hutareńnie Zialonka i čuć-čuć uśmichniecca kutkami spalenych hub. Čornyje kosy delikatnie adbiwajuć drobny twaryčak. U padsinieŭšych kruhach wočy bliščać dwoma raspalenymi wuhlami. «Naša Zialonka, byccam nia z hetaho ŭżo świetu», pierepałochaŭsia Maciuk-medyk, spatkaŭšy Zialonku u stałowaj. «Zialonačka miłaja, ja prydu, ciabie pasłuchaju». — «Pryści prydzi, kalega, ale ja nie śpiewačka, kab wy mianie słuchali.»

— «Nu-nu, Zialonačka, piercu siońnie za šmat zjeli». I dachtarčuk adyšoŭ, jak zmyty.

Zialonka blizka što zaŭsiody zadumana, časta nie zrazu atkaże, kali jaje spytaješ. «Zialonka, hdzie ty?» Časam smutnie zażartujuć kursistki. «Tut pry was», cichańka atkaże pračnuŭšysia ad zadumki. «Oj, Zialonačka, Zialonačka! ty susim wyšła s kaleiny našaho budniaho żyćcia. Usio niedzi błukaješ za świetami».

«Dy što z wami? pracuju, jak usie wy, jem išče bolš ad was, splu, śmiajusia… A što ciapier zadumałasia, tak aż soramna pryznacca da takoj hłuzdziačyny; hlanuła praz wakno na asieńni dzień, dy hadaju, ci ŭżo ŭ našaj staroncy liście z dzieraŭ asypalisia, ci jšče nie, bo u nas wosień pazniejša.»

Wos-cie na, kudy Zialonačka pajechała! Hračycha ćwicie, što aż u labołatoryi pachnieć, a jana: ci liście ŭżo apała. Išce prydzie para na choład… Rychtuj tolki futra»: Niby smiajucca kursistki z Zialončynych dumak, ale dobra razumiejuć, što heta značyć; «ci liście apała», bo jak pytali dochtara, to skazaŭ dabitnie, što peŭnie wosieni nie pieretrywaje.

Paŭtary niadzieli Zialonka nie pakazałasia na lekcijach. Zakratałasia maładzioż, što stancija ŭ Zialonki syraja, i ciomnaja, što nia kożny dzień Zialonka abiedaje.

U subotu ŭ Zialonki bitkom nabita. Zialonka spierša leżała, a paśla nia wytrymała i ŭstała. Usie takije łaskawyje, wiasiołyje, blizkije, što aż miła hladzieć radnia radnioj! Zialonka krychu słaniajecca, ale chodzić, zahawarywaje s kożnym. Pjuć harbatu, śmiajucca. Ale śmiech niejaki niedaśmiejany; homan nie dahamonieny. Cień skrytaho smutku to tut, to tam milhnie praz wočy haściam. Usie mohucca na wiasiołaść. Hutarka čeplajecca siaho taho. Ukrainiec Chwiadarčuk na’t banduru prywałok. Ryżawata čupryna aż pa strunach wiechacić, a jon wykidwaje ramionam zapiewajučy: Ach mamka, mamka, na ščo mene narodyła?.. tak hałosie ščyra, što byccam zapraŭdy sirata ubiwajecca na paminkach rodnaj maciery. «I ja škaduju, kalega. što ciabie mamka naradzila», pahładziŭ pa čuprynie Wišniak-Minčuk: «ale maješ, pij haraču herbatu, i ciešsia z żyćcia, poki čas.» — «Cha-cha-cha! wiernie skazana», paddaknuła Zialonka: «poki čas» cha-cha — kachu-kachu!.. i zajšłasia suchim kašlam.

Wiasiołaja kampanija prybledła, ścichła. «Pijcie, naliwajcie…» paśpiešaje winawatym hołasam zahawaryć Zialonka. «Jšče nie ŭmiraju!» — «Nie placicie niebylicu!» niechta burknuŭ. A wiedajecie — Sabanoŭskaho s chimii asiekli», prydumywaje Wišniak na skoruju ruku, kab pačać hutarku, «O-o-o! na apošnim akzamanci?»

— «Čaho-o-ż? U-a! wialikaja štuka, bajki».

— «A la bajki siadzi znoŭ dni i načy. E-e! u kudłaho haława ujomista: za tydzień, druhi ŭsiu chimiju pierahryzie na repu…

— «Aha, bohabocie, čuć nie zabyła», pierepyniła Bierabiejka. — «Ho-ho! čuć «bahabocie» nie zabyła, a kali toje było światoje nikoli, kali Bierabiejka pomniła? Wam pa haławie tolki snujucca noty i noty dy biry-bam-bam-bom partepijana. Kab maja wola, to ja wašu kanserwatoru pierasunuŭby kudyś — nu, chaciaby u Berdyčeŭ, abo Škłoŭ — wo tam, hałubki, barabańcie, kolki ŭlezie» — Ja-ja, bahabocie, machanik takuju dzič placie, aż wušy, bahabocie, puchnuć». Bierabiejka nadstaŭlaje dałoń k rotu technologa. «Ledač machanika — ni-ni, ts! Ato za «bohabocie» wočy wydzieru» — «Dyk nie każycie swajej pahaworki, bo hetaho mała. Ale kaliś wydu na Neŭski i waŭwieś hołas zakryču: Bahaboćcie! Bahaboćcie! i nia prosta zakryču, a ŭ kułak zatrublu, aż poki was nie adwuču.» Bierabiejka čyrwanieje pa wušy ad praklataj prywyčki, bo što słowa, to jana uplataje Bohabojciesia i tak skora, tak hładka rwie, što z boku słuchajučy, adno i razbiereš z jaje hutarki bohabocie, bahabocie… Za toje machanika siońnie lišeń azławała Bierabiejka, zaraz pačaŭ dapiekać. — «Daruj na hety raz, praklaty čeławieče, prosić Bierabiejka, bolš nia budu, bo sprawa ważna. Pasulanis piše «bahabocisia» (hy-hy) z Jakucka, što našy, «bahabojciesia» haładujuć, zima idzie, bahabocie, a ich adzienie choć pa wietry puskaj» — «Nu štoż treba padatkam nam siabie abłażyć i zaraz wysłać, chocia krychu,» parajiŭ Minčuk. Chto pry sabie mieŭ hrošy, zaraz palez da kišeni. Zialonka toż rubla wybrała s stolika. «A skażycie, ci chto kniżki u pirasylnuju zanios? bo ja uziałasia heta sama zrobić, ale zachwareła…

«Lubwi ŭsie wozrasty pakorny!..» Zahrymieŭ husty bas za dźwiaryma. «U-u! Kulhač-sirata, paśpiešaj, a to Nojka samawar, jak bač, u kańcach zabiare! Student hruby, u wypałanieŭšaj kurtcy, świetlarusy, jak kanaplany kul, uwaliŭsa, u ciesnu stancijku. — «Zialonačka, Šalapin pryjeżdżaje» kryknuŭ adnym ducham. «Cyt, basista! zaŭtra idu dziżuryć na Demona». — «Lubwi ŭsie wozrasty pakorny» śpiewajučy, akruciŭsia na piacie i kinuŭ šapku u kut, aż sa dwa razy pierakuliłasia. — «Ty što stralbu atkrywaješ?» Kulhač, na ništo nie zważajučy, ruki paciraje ni to s choładu, ni to z radaści. Zdaroŭjem i moładaściaj ad jaho bje. — «I tak za tydzień, budu siadzieć jak wierabiejka wysoka, wysoka i demanu (Šalapinu) bić brawo-brawo-wo-wo!.. — «Kulhačyku-kalega, i ja zaŭtra z wami pajdu dziżuryć, zajdzicie tolki pa mianie,» uzmoŭlajecca Zialonka. — «Zhoda! — recht! tolki a piataj budźcie hatowy, treba dodnika pryjści, ato tysiač piać zaŭtra budzie dzizuryć» — «Publika!» braznuŭ banduraj Chwiadarčuk. «Chto posmije tawaryšku Zelenku wywesty zaŭtra w horyd, taj toho oštrafujem!..» — «aš-tra-fu-jem!» zaswistała tonieńkim hałaskom maładzieńka biestużeŭka Mania. — «Taj Boha bojsia, ne pyščy dytyno!..» «Publika, słuchajcie!» Mania stała na kreśli «pry mnie dochtar prykazaŭ Zialoncy choć paŭtara tydnia nie wychodzić s chaty». — «A kali tak, to aštrafujem», hodziacca ŭsie s tonkahałosaju Maniej. «Aštrafujem!» ryknuŭ spoźniena Władzimier s prozwiščem Sibira. — «Hej, Sibira ty što spiš? Chra-chra — prykidywajecca Sibira spiačym, doŭhije nohi wyciahnuŭ upopierak usiej stancijki. Adzin s studentaŭ, ubačyŭšy, što Sybira, prymknuŭ wočy, schapiŭ za nożki kresła. Sibira palacieŭby, kab u paru nie zastupiłasia Zialonka. — «Sibiry dajcie spakoj, Sibira času nie marnuje, hladziecie, jak pieč nahreŭ», chuchnuła u pawietra pary ani znaku, a tolki nohi, nohi wyciahnuŭ ad ściany da ściany. «Sibira, my skakać budziem — miejsca!..» zaśmiejałasia. Šuść — i skurčyŭ doŭhije cyby Sibira. Brr-brr! pasypalisia jabłyki s kišeni. «Heta dla was, ja i zabyŭ, zasaromiŭsia, jak dzicia, Sibira i pačaŭ pabirać. «Mnie do! wo dwa, ŭżo trymaju. Biarycie, Bierabiejka, Mania, Chwiedar… Sibira zradawany, wyprastawaŭsia, zharnuŭšy hustyje wałasy s čeła, pachodziŭ na zubra, zamašysty mużčyna, z dziciačym niemal šče licom, dabradušny, zapuściŭ zuby u jabłyk i pačaŭ kratacca kala samawara. Sibira z Zialonkaj żywuć u wialikaj zażyłaści. Usie smutki i radaści Sibira pawieraje Zialoncy. Zialonka na’t časta dapiswajecca na pisulkach da Oli, dzieŭčuka Sibiry: «Siastra i druh wašaho Waładzimiera całuje was krepka, krepka». Nieki niestrymany jazyk puśćiŭ pahałosku, byccam sakretnie čytaŭ dramu, supolnie napisanu Zialonkaj i Waładzimierom, što hłaŭnaja asoba u toj drami — heta Sibiry dzied, kaliś u Akatuj wysłany s taho sieła, atkul Zialonka, niedzi s pad Narowi, ci jakoha inšaho miejsca; adnym słowam, kala Bieławieżskaj puščy razwiwajecca dzieja.

Ci praŭda heta, ci niepraŭda — trudna wieryć na słowa. Ale Zialonka i Waładzimir lubiać teatr aboje, u Maryinku čornymi-świetłymi chodami prabirajucca.

Najpaźniej pryšoŭ Šmulka. — «Jak majeciesia?» Šmulki strukawata haława, jak łachmata wolcha, matlachajecca u pakłonach wa ŭsie starony: — «Ci żywy, ci zdarowy?» — «Štoż tak pozna?» azywajecca pryjaźliwa roznahałosaje pytańnie. «Nia mieŭ času!» — «Šmulečka, ja chwora, ja umiraju, a ty wačej nie pakażeš», prymiliwajecca Zialonka da Šmulki. — «Wybiraŭsia, dy ŭsio rabota strymwaje, i siońnia pilnuju kinuŭ, kab wam bilet prrynieści. U paniadziełak pojdziem u dwarranskuju». «Šmulka, na hety koncert? Maniš hrešniku….. Ja ŭżo dwa tydni tamu nazad była u kasi; pašła tolki tak, dla paciechi, što niby na taki ważny kancert mahu pajści ja —Zialonka — kursistka. Wiedama, akazałasia takaja cena biletam, što nam wučaščymsia na’t hrešna tudy swoj nos tknuć». — «Wo-wo! heta wam, ale nie mnie». Šmulka ważna ułażyŭ ruki u kišeni i prajšoŭsia pa stancyi, naduty, jak indyk. «Što wy, to nie ja! Ja Šmulka tolki za pačotnym biletam zhadziŭsia pajści pasłuchać.» — «Phy», rahatnuli. A Šmulka, nie zdatna dalej krucić, machluje, kab Zialonka nie dahadałasia, što dla paciešeńnia jaje chworaj, Šmulka, ekanomiŭ doŭha, poki sabraŭ, kab kupić bilety na hety kancert. — «Nie pytajcie! nie durrrycie haławy!» «Za što wam pačotny?» — prystaje Zialonka. — «A choćby za toje, što ja Šmulka, što moj baćka Majerrr, a baćki baćka Josill». — «Ha-ha-ha», nie ŭdzierżalisia ŭsie. «Šmulka, twaja prapahanda štoś za bystra idzie. Praŭda, to praŭda, što jaho baćka peŭnie Mejer, albo Josiel, ale walikamu artyści zručniej pryznacca da niamieckaj nacii, niż da rassypanych pa świecie żydoŭ.»

Treba wiedać, što Šmulka wielmi hordzicca tym, što jon zwiecca Šmulkaj, tym što maje harbaty nos, što «r» wyhawarywaje, jak «rrr». Šmulki manja — heta prapahanda muzykaj, literaturaj, teatram narodnym pamiż żydoŭ. Šmulka świata wieryć, što żydy chutka zrazumiejuć swaju hańbu, katora niawolić ich zapiracca usiaho swajho rodnaho i patšywacca pad opratki čużych silniejšych kultur. «Prydzie čas», Šmulka niemal prysiahaje swaim natchnionym hołasam: «što żydy zwiernuć z darohi assimilacii!!» Sam Šmulka, tak skazać, staić išče tolki — tolki u dźwierach chraminy kampazycyi, a ŭżo zadziwiŭ prafesaroŭ aryginalnym ŭziaćciem biblejnaho tła dla swaich tworaŭ.

.   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .

Niezdarowicca Zialoncy. Tak balić u prawym baku, što nie padniać ruki, kab zakrucić wałasy. Zapleła i puściła dźwioma placionkami pa plačoch. Idzie praz salu, u wačach ad słabaści usio krucicca. «Kosy, kosy!» dziwujucca mużčyny. Publika miatušycca; skrypiać kresły. «Małady ci stary?» pytaje niechta z publiki. Šmulka prysłaniŭsia da ściany, ruki załażyŭ i hladzić niekudyś u swaju dumku. «Sibilija Šmulcy śnicca», padumała Zialonka i sieła na swajo miejsca. Zadrymdzieŭ zwanok…

Wyšoŭ artyst, nie pakłaniŭsia, ani hlanuŭ, kamu budzie ihrać. Staić šče dzicia — chłopčyk, lico natchniona. Pawoli iskrypku padnosić na ramieno. Smyčok čuć-čuć datknuŭsia, azwalisia struny… cichaja melodyja, jak pieršy ŭzdoch dziciaci, paliłasia; idzie, wiadzie niekudyś u zaświetnyje razłohi čystaho liryzmu. Maładaja duša wieryć u ščaśliwyje dali, uźnimajecca rwiecca da ich śmiełym lotam. Mierać u jaje adzin za druhim hromy abmanu, zła… Zmahajecca s ciomnymi siłami prozy, bje skrydłami u niabiesnyje sklapieńnia paezii. Boj dachodzić fazy śmierci i żyćcia. Biełaja šata pawoli pakrywajecca krywawaj rasoju. Skrydły apuskajucca. I ŭżo śmiartelna raniena moładaść płače, skuliŭšyś u warot ščylnie začynienaho raju ščaścia…

«Wialikaja trahiedija schoplena tonami» šepče Zialonka, tulačysia hubami da poruča kresła. Pla-pla-pla! łatašyć dałoniami publika. «Šalonaja technika, temperament»… hałdziać.

Artyst staić z apuščenym smyčkom, pryciskajučy da hrudziej iskrypku, bo išče apošnije tony tolki adychodziać ad strun. Pla-pla-pla! pachamsku dabiwajić recha tchnieńnia słowa Bożaho. Zialonka zakrywaje wočy, kab dahnać skrywaŭlenaho lebiedzia-pieśniu… Płačuć u wačach Zialonki świeżyje rosy na prakosach, paparać-kwietka rasćwitaje… Zialonka biażyć uspaminam da swaich dziciačych dnioŭ, jak karoŭki paświła na pożni, a maci suchotnica kałychała małoha brata suchotnika pad snapami zżataha żyta.

Z-z-z-z-z iznoŭ pačaŭ: z-z-z-z leciać z pad smyčka hałoŭki čyrwonych ściatych roż, a artyst uśpinajecca usio wyšaj, wyšaj: pa skałach, kamieńniach uzwodzić u pustyniu spalenu soncem, zasypanu piaskom. Pustoša dzikaj hrazoj dyše. Zwiery mruć. Ptuški nieżywyje padajuć. Tolki artyst sam samiutańki adzin upaŭ kalenami na raspaleny kamieńnia, zawie, nachilicca za swaim natchnieniem. Żdże abjaŭleńnia i dryżyć at strachu, ci chwacie jamu siły, kab uwiekawiečyć wyśniany ideał krasy u skončenaj formie, wo! wo! zdajecca, dasca, prymknuŭ wieki, strymaŭ dychańnie…. Šuhnuła chimerna maná skrydłami i znikła… iiijojjj! uzdychnuŭ strašliwym bolam. A-a-a-a! spaŭčuwajučy, atkazwaje i zmaŭkaje iskrypka.

Boże, jakaja ty strašnaja tworčaść! roŭna ohnienna mora padychodzić susich staron da aputanaho taboju čeławieka! Biazśmiertnaja sława takomu płaču, što nie zhinie u twaich tonach! Usio heta dumaje Zialonka i silicca ŭstać s kresła. Pla-pla-pla!.. Padnosiać bukiety, wianok srybny z napisam. Šmulka staić, jak krejda, zbialeły, upiŭšysia wačmi u artysta.

Zialonka chustačkaj abciraje huby, u wačach jej mucicca: zdajecea Zialoncy, što atpływaje s salej kudyś u hłyb, a čyrwonyje kwietki syplucca jej pad nohi, (kroŭ z rota buchaje). Zialonka nahinajecca adnu z ich padniać. «Kroŭ, kroŭ, padzierżycie, upadzie!» kryčyć nieka pani, biehučy da Zialonki. Publika ciśniecca: dochtara!.. wady! Zialonka ŭzmachiwaje rukami i padaje: «dušna, dušna!» azirajecca šyroka błudnymi wačyma i zacichaje.

«Razbiłaś żywaja lira», sepčucca niekije tajnyje cieni, zbiehšyjesia na salu.

Ciotka.