Новы шлях (1933)/1936/6/Wołat
Wołat Апавяданьне Аўтар: Уладзіслаў Казлоўскі 1936 год Крыніца: Часопіс «Новы шлях», № 6 (21) ад 30.X.1936 г., б. 4-6 |
Іншыя публікацыі гэтага твора: Волат (Казлоўскі) |
Uwieś świet wiedaŭ sławu wołata — haspadara. Dniepr, Dźwina, Nioman i Prypiać nasili dabro jahonych paloŭ u dalokija krainy. Jahony wojstry mieč dasiahaŭ kožnaha woraha.
U biaśpieraryŭnym słaŭnym zmahańni z zaŭziatymi worahami nie mahła adnak ustajać jahonaja čaławiečaja siła. Cieła jahonaje apanawała drymota.
Zasnuŭ wołat…
Jahony mieč abchapila šmathadowaja irža.
Zaraśli lichaziellem niwy i sienażaci. Padupleli i pachililisia ad staraści duby — świedki słaŭnaje minuŭščyny. Pieratwarylisia ŭ ruiny staryja zamčyščy. Ziamla pakryłasia kryżami i kurhanami. Wołatawych unukaŭ apanawała cichaja, mlaŭkaja pakora. Miačy ichnija pajeła irża niawolnickaha pacyfizmu…
— Śpić słaŭny wołat! — ahałasili worahi i chłynuli na jahonuju haspadarku. Atumanili raściarušanych wołatawych unukaŭ; začynili pierad imi dźwiery aświety, dziaruhaju many zakryli im wočy.
Strašnaja ciemra pakryła wołatawu baćkaŭščynu.
— Śpić! Woś dobra! Nia budzić, a to—biada jak pračchniecca!—šaptali worahi, upraŭlajučysia na čužoj haspadarcy, i niawolili dziaciej śpiačaha wołata…
Bačačy hetkuju niasprawiadliwaść aburylisia duchi wołatawych słaŭnych pradziedaŭ.
— Abudzisia! — šaptali jany pošumam nieprachodnych puščaŭ.
— Ustawaj! Twaje dzieci u niawoli! — budzili žurčańniem bystrych rečak, što niaśli ŭ dalokaje mora krywawy pot pracoŭnaha narodu.
— Pračchnisia! — Zaklikali šopatam niwaŭ, što z podżmucham wietru apuskali kałasistyja hałoŭki, sumujučy nad niadolaj pracoŭnych.
— Ustań! Ačyščaj pakryty šmathodniaj irżoj słaŭny swoj mieč! — kryčeli hromam praŭdy i świacili ŭ wočy małankaj sprawiadliwaści.
— Zwarušysia, słaŭny wołat! — budzili sumnymi pieśniami pakutnaha narodu i płačam hałodnych.
I zwaruchnuŭsia wołat…
Uściešylisia duchi jahonych pradziedaŭ. Sahnali jany ŭsie chmany, što paŭstali iz ślozaŭ padniawolnaha narodu ŭ wočy wołatu.
I jon pračchnuŭsia.
Ażyŭlajučym zrokam ahlanuŭ swaju haspadarku. Jahonyja ŭnuki niaśli niawolnickuju lamku, uzbahačajučy prahawitych worahaŭ.
— Što-ż wy zrabili z maich dziaciej!? Jakim prawam zabrali maju haspadarku!?—kryknuŭ wołat na worahaŭ i ścisnuŭ mahutnaju rukoju swoj wostry mieč.
— My ich kormim swajej ułasnaj strawaj! My im aświačajem ichniuju noč łučynaj. My ich nakiroŭwajem na naš ułasny šlach!—zapiščali worahi, sa stracham hladzeŭšy na paŭstałaha wołata.
A jon z ahidaj ad ich adwiarnuŭsia. Hlanuŭ badziora na swaich unukaŭ i adradżajučym ichnija dušy hołasam zaklikaŭ:
— O, dzieci rodnyja! Jak-ża wy pazwalajecie na hetkuju paniawierku! Wy, naśledniki majej sławy, dzie padziełasia wašaja rezwaść bajowaja? Čamu miačy wašyja irża prajadaje?
Schamianiciesia!
Ale ludzi jaho nie razumieli, Ich apanawała laniwa—mlaŭkaja dramota, zaščeplenaja bacyłam pacyfizmu wajaŭničymi worahami.
— Mir! Mir! My za mir!—kryčali jany, pachiliŭšy niawolnickija śpiny.
Z ahidaj pahladzieŭ wołat na worahaŭ, što tak manliwa akalečyli dušy jahonych unukaŭ, što parabili ich zmadzieŭšymi mirnymi niawolnikami. Poŭny żyćciowaj siły, mahutnaj rukoju jon padniaŭ swoj słaŭny mieč i parywaŭ mlaŭkija, cichija, niawolnickija dušy pierakonwajučymi sławami:
— O, ludzi-niawolniki! Mir u hetkich abstawinach—wiečnaja ciemra, wiečnaja niawola!
Što-ż z was nia choča być wolnym?!
I zadumalisia niawolniki. Zahamanili miż saboju. Tyja, što ciarpieli hoład i choład, bosyja, pahardżanyja kryčali:
— Ziamla palitaja potam — našaja ziamla!
My — haspadary na joj!
U pachod źbiracca!
Mir — naša zhuba!
Druhija, što mieniej adčuwali niawolu, budučy ażyreŭšymi ad warożaj strawy, što wyhadna hrelisia na ciopłych piečach, sytyja, adzietyja—nie chacieli źmieny: bajalisia zmahańnia, kab nia stracić swajho wyhodnaha, chacia i niawolnickaha, żyćcia. Jany, sahnuŭšy swaje kłustyja karki, piskliwa hałasili:
— My za mir! Chacia taksama chočam być wolnymi, ale tolki praz mir. Samyja worahi adumajucca i daduć nam wolu!
— Ażyrełaje pliemia! — kazaŭ aburany wołat: dzie i kali było tak, kab chto mirna i achwotna daŭ wolu swaim niawolnikam? Niawolnik, što nia źbirajecca ŭ pachod za wolu, choča miru — nie dastojny być wolnym!
Skazaŭšy heta, wołat adwiarnuŭsia ad ażyrełych, apanawanych mlaŭkim pacyfizmam niawolnikaŭ i staŭ zaklikać tych hałodnych, abdziortych, hatowych pałażyć žyćcio za swaju wolu:
— U pachod źbiracca, padniawolny, biedny narodzie!
Padbadzioranyja, pahardżanyja, chudyja niawolniki kryknuli ŭ adzin hołas:
— Wiadzi nas, wołat!
Twoj wostry mieč praciarebić parosšyja manoju ścieżki; našyja mazalistyja dałoni padnimuć rodny ściah!
— Bolš nie zaśniom!—mahutnym hołasam skazaŭ wołat i padniaŭ wysoka swoj mieč. Na heny mieč badziora zirnuli buntarnyja wočy padniawolnaha narodu. Ad hetaha badziora—bajowaha ŭzhladu z treskam asypałasia z miača irża, što stahodździami na im narastała. I jon zabliščeŭ, jak sonca. Jahony blisk aśцiaciŭ usiu padniawolnuju krainu, praniknuŭ dušy i sercy pakryŭdżanych, uliŭ im nadzieju pamysnaj baraćby.
Na blisk henaha miača worahi zakryli dałoniaj woćy i pačali manliwuju źwiahu.
Ale darma!
Bliščyć mieč u mahutnaj wołatawaj ruce i pakazwaje jahonym unukam šlach da ichniaj pieramohi.
Uł. Kazloŭščyk.