I razstawiŭšy ruki swaje,
Jak hałodny, što hoče samleć,
Ja staraŭsia datknuć da jaje
I ŭ mirhańniu światom raspyleć.
Ale nočy chaŭturnaja ćma
Ščylna-ščylna pawisła nad joj,
I u zmroku pasmuhła jana.
Piered smahaj haračaj majej.
Dy jak byccam dałasia na krok
Dalej, dalej, nazad ad mianie,
I iznoŭ pakazałaś zdalok
Razahreŭšysia ŭ zyrkim ahnie.
Ja-ż nie staŭ, nie żachnuŭsia patom,
A ŭsie siły ŭ sabie pasabraŭ,
I z haračym dušennym ahniom
Śmiela k joj ja zbliżacisia staŭ.
I idu ja za jeju ciapier,
Bo jana prada mnoju haryć
I cichutka zdaloku manić:
Ty dahoniš mianie, tolki wier.
Nie hladzi, što naŭkoła ciabie
Nieprabačnaja nočka staić;
Bisia z joju, i ŭ toj baraćbie
Ty patrapiš mianie uławić!..
Woś ja jdu, pałażyŭšy zarok,
Choć żyćciom za jaje zapłacić…
A jana ŭsio mnie świecić zdalok
I zawie da siabie, i manić.
|}