Старонка:Маладая Беларусь (1912—1913). Сшытак 3.pdf/100

Гэта старонка не была вычытаная

Kłaniaŭsia pan nizka da ziamli — nie pamahło.

Klenčyŭsia, jak toj żebrak pad waknom — nie pamahło.

Oj, ščaście nia ŭ zołacie, pany!



Jaje dušá.

Jaje ščyraja duša ŭwajšła ŭ swaju kiemnaść, niby kanaŭka ŭ rečku… Nowy ŭzor wytkała jana:

Maładyje praleski raśćwitali u razorwanym sercy, katoraje było abwiedziena wiankom biarozawych listkoŭ. Ŭwakruh wienka bliščeli na błakitu šaŭka załatyje kropli śloz… Zdawałasia, što heta atświečywajecca ŭ sażałce wiačerniaje nieba, zasiejannoje załatymi zorkami… Zdawałosia, što pływie hety ŭzor dy niešta dziŭnaje baić ab wiosce i poli abšyrnym…

— Abo-o-o! — uździwilisia ŭsie — woś załatyje ruki u Agaty!

I niejkim niaziemnym ščaściem zijali wočy maładoj dziaŭčyny…



Żalba.

Jana nie hałasiła, nie płakała, a tolki cichutka pryčytywała:

— Nie pabajusia hniewu panskaho!

— Nie pabajusia niamoj poŭnačy!

— Nie pabajusia lesu ciomnaho!

— Pabiahu abarwanaja, hałodnaja u rodnuju biednuju wiosku. Minu ja bratawu chatu, minu wialiki wyhan, zajdu na mahilnik sumny da maci niaboščycy. Pawalusia wob ziemlu na żoŭty piasok, prytulusia haračaj haławaj da cha-