kawanych, a praz twaju brawerku dzirawuju wiecier chałodny budzie świstać…
… Nie biaży za kwietkaj sinieńkaj, što na dryhwie raścieć…
Biassonnaść.
Maci użo wuhalla wyharnuła z jamki na čaleśnik, razdźmuchała, zapaliła łučynu i sieła za praśnicu, a ja ješče nawat nie zasnuŭ. Ciomna była doŭhaja asieńniaja noč. U młynie za wozieram bliščeŭ, ahoń i čuwać było, jak ŭ kancy wioski šumieła małatarnia. Ja nakinuŭ każuch na plečy i wyšoŭ s haty. U blizkim falwarku zahaŭkali sabaki, jak pačuli mianie. Bryŭ ja pa wulicy, čeplajučysia časta za mokryje kusty. Heta dabraŭsia ja da manieża, dzie żyta małacili; sprytna i składna šła praca u taku, wiasiołymi i zdarowymi wyhladali twary.
U hety samy čaš uspomnilisia mnie pieršyje słowy Boha: „u pocie twaru twajho budzieš ty jeści chleb swoj!“.
Wo kali tolki čeławiek może być ščaśliŭ na ziamli!..
A może i prauda?..
A może i praŭda, što purpur nad zaraślaj razsypajeć niejkaja tajomnaja bahinia chmar?
A może i praŭda, što kożnuju kwietačku anioł farbujeć i sałoŭka pieścić?
A może i praŭda, što serce majo niejkaja parwanaja struna, katoraj kaliś-to kranulisia kwołyje palcy dziaŭčyny pryhożaj?..