A może i praŭda, što żyćcio majo, heta niejkaja cudnaja mara paŭnočy, katoraja zniknie čuć tolki pieršy piewień zapiajeć?..
A może i praŭda, što ŭ pażaryščy twaich jasnych wačej pałajuć zamčyščy niejkich staraświeckich kazak, katoryje warożać sałodkim šopatam swaim?…
Les maŭčyć i ničoha nie każe; čarot u zawadzi šumić, dy hetak sama mała čaho haworyć. Zorki na mihi swaju hutarku wiaduć…
Zachawaju nudu swaju…
U čačotkawuju ščylnuju skryniu zachawaju nudu swaju, zakinu u hłybokuju zatoku i sam zrablusia čystym, jak toj śnieh, katory ješče da ziamli nie dalecieŭ. Puščusia pad samaje jasnaje soniejka, katoraje apchopie mianie swaimi haračymi kosami i ja zażywu, niby kwietka pad dahladam świadomaho sadoŭnika. Ja budu bačyć, jak soniejka ŭzyjchodzić nad boram, jak wiarbina šaptunki swaje s čarotam wiadzieć, jak sałoŭka nad panskaj sażałkaj piaje, dosyć z mianie. Niby ralla rasoj, duša maja abmyjecca świetłymi dumkami i żyćcio majo pojdzie, jak taja ścieżka, pai stromkaj hare u wyś.
Maci.
Doŭha bryŭ ja pa čużych ludziach, daloka ad rodnaj wioski swajej. Doŭha nie bačyŭ ja znajomych i blizkich mnie ludziej, nia čuŭ rodnych, sumnych piesień…
Naciarpieŭšysia, zaŭsiody adzinoki u ciażkaj pracy swajej, ja ŭzdychać nawat saromiŭsia, bo čużyje ludzi aśmie-