ŭ horli, i wočy tumanam pakrylisia, ubačyušy rabunki ŭ haspadarce majej. Dziki kryk zarezanaho wyrwaŭsia z hrudziej maich i ŭ nieprytomnaści apchapiŭ ja dryżačymi rukami stary, abrosšy mocham kryż, katory użo biazličanyje hody staić na uzhorku siarod wioski…
Ješče, jak ja małym chłopcam husiej paściŭ u wadnej zrebnaj kašuli, byŭ jon użo hetki stary. Ciapier na staraści let tolki jon adzin pryjmajeć mianie, niby dzicianio swajo… Ješče bliżej prytuliŭsia ja do jaho aniamieły…
Oj wialikaja achwiara ludzkoha biezpatolnaho hora!.. Tolki Ty płaciŭ kachanniem za kryŭdu i zdzieku!..
Na šmat kryżoch użo mučyłasia serce majo akrywaŭlenaje… Šmat razoŭ duša maja poŭnaj smahaj piła horki napitak atručenaj niesprawiedliwaści…
Šmat mohiłak wykapaŭ ja ŭ hrudziach swaich dla niawypoŭnienych maładych zadańniaŭ i ciapier biez ničoha astaŭsia…
Doŭha ja płakaŭ pad starym kryżam u rodnaj ubohaj wiosce, pakul użo i ludziam nadajeła stajać i dziwawacca, i sabakam brechać nadajeła…
Ci ja winawat?..
Dumy, dzieci dušy majej, mnie supakoju nie dajuć.
Ci ŭżo pad hetkaj planetaj dziaciuk radziŭsia?..
Ci mo’ ja sam winawat u niedbałaści swajej?..
Sachu ja ŭ ruki nie biaru; siakiera wyščerbiłaś, nawat