Старонка:Маладая Беларусь (1912—1913). Сшытак 3.pdf/98

Гэта старонка не была вычытаная

Na haj wysoki…

Na haj wysoki ja wočy swaje padyjmaju i serce kwołaje niešta ŭ błakitnaho nieba pytajecca… Ciesna robicca u hrudzioch at taho, što ja atkazu dačekacca nie mahu…

Ci hedak ja i apošni raz zakryju wočy swaje, ničoha nie dawiedeŭšysia?

Ja ŭ kusočki pałamlu sachu swaju, bykoŭ swaich na wolu pušču, kinu dobrym susiedziam morg swoj kamianisty i pajdu bryści na dzikaje bałota — daloka ad ludziej.

La zawadzi, siarod čarotu, siadżu ja schileny ŭ try pahibieli i nie ŭstanu, nie pajdu, pakul nie zrazumieju samy ład żyćcia ludzkoha, jak maje być…



Nie šumi…

Nie šumi čowien pa jawaru, nie pużaj kačak maładzieńkich, nia psuj kwietak biełych z maleńkimi hładyškami, z zialonymi kapturykami…

Ja dabiarusia da samaj plosy šyrokaj, dzie na wysokim bierazi dźwie biarozki razam zrastalisia, splalisia halinami swaimi, tolki siakiera wostraja razłučyć ich… Časam siarod ich pachučych halin sałoŭka piajeć adwiečnuju pieśniu kachańnia, i treli jaho niasucca pa ŭsim łuzie abšyrnym…

Načami nia śpić adzinoki palasoŭščyk, čujučy hetyje pieśni. Jon siadzić na pryzbie ubohaj chacinki swajej i dobryje wočy jaho ślaźmi napaŭniajucca…

Wieršaliny bora aświečeny miesiacam, a ŭ dole na paparaci dryżać ich wializarnyje cieni…