Старонка:Тралялёначка (1892).pdf/8

Гэта старонка не была вычытаная

nam, bo u jaho i pisar i starszynia — pryjacieli, z akcyźnikam u miasteczku jak z kumam witaitca, dyk jakże tut szapki nia zniać? A może, dumali, i jon starszynioj budzie?… Sudzioj użoż jon i tahdy byŭ. Daŭno, praŭda, ŭsio heta było, ale było!

Hadoŭ tamu z piatnaście nasz Bartak apranuŭ ŭżo czorny surdut, staŭ czasta u lehce u Wilniu jeździć, kazali u banku intaresy maje, a i da „Zamoraŭki“ czahoś, bywała, nawaraczuje. Ad nas da Zamoraŭki niedaloka, ale tudy nichto nia uczaszczaje: tam pan nadto dziki jakiś byŭ, „Prybałdoŭ“ zwaŭ sia; sam kazaŭ, szto jon hanarał, ale mudzieru taho kab jaki tam byŭ u jaho hanaralski, bliskuczy — taho nichto nia widzieŭ, choć kryczaŭ pa hanaralsku i biŭsia.

Prysyłaŭ jon zdwojczy u naszuju wiosku to jajek, to kurej abo parasiat kupić, jak u jaho tam hości zbiarutca, ale bywała ni pasłaniec nie addaść, ni ŭ dware nichto nie zapłacie; wot zatym u nas i piarastali jamu hetak pradawać biaz hroszy, a jon piarastaŭ pasyłać nadaremnie. Haspadarka u jaho tam iszła kiepska: my sieim użo na zimu, a jon sabie kasić zaczynaje; my na zimu arom, a u jaho zażynki i ŭsio hetak, a usio tyki hanarałam zwaŭ sia!…

Kazaŭ i nasz Judka — kawal, szto i jamu 100 r. winien, a płacić niachocze; a wot że Bar-