Старонка:Abrazki (1913).pdf/19

Гэта старонка была вычытаная

Zahadka.

Wytaptali my sabie miejsce siarod wysokaj trawy na łuzie la reki i sieli, niby u šaciory. Mleła blizka rečka siarod cišy letniaj nočy i pramieńni miesiaca załacili niamy čarot…

Maŭčała jana, tolki majo serca nie maŭčało. Niejak mnie chaciełosia niešta kazać jej, ale ja nia wiedaŭ, što.

— Zahadaj zahadku! — wypaliŭ ja raptam ni s taho ni s siaho.

Zirnuła jana na mianie, a ŭ hety samy moment miesiac zirnuŭ na jaje. Šaŭkowymi chwalami byli raspuščeny wałasy na plečach. Ad ich lahli pa twary paŭcieni, i wočy hłybokimi zrabilisia, a jana zrabiłasia tajomnaj — zdajecca, lubiła i nie lubiła, żartawała i nie żartawała, ni-to klikała da sabie, ni-to adhaniała… i ja nia moh razhadać…

Niamieła noč. Čornyje wolchi dramali. Adny zorki haśli i druhije zapalilisia.

Ja nia wiedaŭ, ci mnie ŭ niejkim zabyćci, byccam marmurnuju bahiniu caławać, ci z pahardaściu adwiarnucca ad jaje dy zachawać u sercy maładoje, ščyraje pačućcio — jana zadała zahadku…



La wapiennaj hary.

U dzikije hory pajdu ja, dzie harotniki ŭwieś doŭhi haračy dzień biez atduchi wapnu kapajuć…

Šparka kratajucca ich čornyje, mazalistyje ruki. Nie wyprostywajučy śpiny swaje pa kolki hadzin, jany rydloŭkami patkidywajuć ciażkaje kamieńnia, niby piarynki…