Старонка:Bł. Andrej Babola (1911).pdf/21

Гэта старонка не была вычытаная

ale z wust jaho ničoha inakšaha nia wychadziło, aproč malitwy. Tady katy papadrezywali skuru na rukach, tak — što kroŭ z ran papłyła pa ŭsim ciele.

Napaśledak pastanawili zaciahnuć mučynika da Janowa. Prywiazali jaho ruki da dwuch siodał i hetak, pamiž dwuch kanioŭ, paciahnuli da miastečka. Jak tolki, ablity kroŭju, mučynik waliŭsia ad bolu ŭ darozie na ziamlu, dyk što išli zzadu kazaki padhaniali taporykami i hetym sposabam zrabili jamu na pličach dźwie hłybokija rany.

U Janowie zawiali mučynika da kazackaha jesaula i sazwali ŭsich kazakaů. Złosny jesauł padskočyŭ da Baboli, pytajučysia: „Što, ty łacinski ksiondz?“ Ale heta złosnaje pytańnie nie pirapužało Bł. Andreja i jon śmieła atkazaŭ: „Tak, ja katalicki ksiondz, u katalickaj wiery radziŭsia, ŭ jej takža žydaju i pamiorci. Maja wiera praŭdziwaja, jina zbaŭlajić ludziej. Nawiarnicisia i wy, pakutujcia, bo inačej ni zbawic sia“.

Pačuŭšy takija słowy, dziki kazak zamachnuŭsia šablaj i peŭna razščapiŭby haławu mučyniku, kab toj ni zasłaniŭsia prawaj rukoj, na katoraj palcy astalisia