Старонка:Batrak 1913.pdf/25

Гэта старонка не была вычытаная

Na poŭdnia jakoha:
Kali časam i zapomniš
Aba mnie spytacca,
Na kania zirnieš i ŭspomniš —»
— «Nu, što nam sprečacca,»
Kaže Juryj: — «Na siadziołka!
Wiernieš, jak pryjedu.»
I, padobny da aniołka,
Zniknuŭ jon biaz śledu.
A nazaŭtra, ŭ hetu poru,
Skače znoŭ koń bieły
Ciraz rečki, ciraz hory,
Wolny, duży, smieły.
Padlacieŭ jon hroznaj buraj
I u raz spyniŭsia.
«Pamaży Boh»! — każe Juryj.
Janka znoŭ skłaniŭsia.
«Dziakuj, dziakuj!.. Ci pytaŭsia
Pra mianie u Boha?»
— «A to jak że?» — adazwaŭsia.
— «Nu, i što?» — «Ničoha!..
Kazaŭ Boh mnie: «Kali choče
Janka być bahatym,
Chaj na praŭdu zamknie wočy,
Krucialom zaŭziatym
Niechaj budzie» — «Nu, to dziakuj!»
No! kania jon honić.
— «Pačekaj že! addaj znak moj»,
Juryj tut hamonić:
— «Jaki znak?» — pytaje Janka.
— «Jak, jaki? Siadziołka!»
— «Ot spali mianie małanka
I skruci ŭ dźwie stołki!
Kali ja tut choć što znaju!