Старонка:Carkwa, Pomsta, Wiaźnica (1928).pdf/14

Гэта старонка не была вычытаная

— 12 —

rysty, što ani dostupu. Pa našamu hawaryć nia choča, a widać, patrapiŭ-by, bo na babaŭ razławaŭšy, kali pačnie:

— Ach, ty siakaja… hetakaja, dyk ty prychodziš spawiadacca j pa swojmu bałbočaš… Ja tabie pakažu!

A na nawucy zusim jon ciomnuju hutarku wiadzie. Michałka čuŭ ad panoŭ, z jakimi ŭ „les“ chadziŭ, ab „Ojczyźnie Polsce“, dy ŭ panoŭ toje samaje, dy inakš wyhladała. Pany kazali ab woli, ziamli, hawaryli paprostamu, patutejšamu, tamu jon i ŭ les za imi pajšoŭ. A ksionžyk až pačyrwanieje, ledź kroŭ nia pyrśnie z jaho, trasiecca j kryčyć, kab narod dziakawaŭ za wolu, niezaležnaść, jakuju dastali jany ciapier. Woś tutaka j nia ŭściam było nikomu, čaho probašč chacieŭ. Mabyć jon choča kazać, što jany „polskaje“, heta znača — katalickaje wiery j ciapier užo mohuć swabodna malicca. Jano dobra, čamu nie, a tolki, što heta jon zaŭsiody dalej jašče placie?! Pytajucca ŭ Michałki, wiedama, stary i razumny čaławiek:

— Dziedku, a dziedku, čaho heta ksiondz kryčyć ab Polščy na ambonie?!

— Ci ja wiedaju, mo’ choča, kab usie pačuli, što ciapier swaboda, jak chto choča malicca, kab nikomu kryŭdna nia było, jak za ruskich. Dobra kaža, ja j to ŭžo dumaŭ, kab nam u carkwie nabaženstwa adpraŭlać. U was, u kaściele ačužanieła čamuści, a biez światyni ciažka. Ab Bohawi nia śled zabywacca.

— Praŭdu kažacie adkazwajuć ludzi, z jakimi hutaryŭ na rynku la świantara kaścielnaha. — A j markotna biaz wašych zwončykaŭ, usio piakniej bywała; u niadzielu našyja zwany: Bom — bom — bom… a wašyja: dryń-dryń-bom… dryń-dryń-bom… I hetak składna było.

Michałka zhawaryŭsia z susiedziami j pajechali jany da biskupa, kab prysłaŭ im papa, bo stary astaŭsia