Старонка:Carkwa, Pomsta, Wiaźnica (1928).pdf/22

Гэта старонка не была вычытаная

— 20 —


— Carkwie niet miesca ŭ miastečku. My nia ścierpim, nikoli nia strywajem, kab pamiatka paniawoleńnia našaha stramiłasia nam u wočy! Jašče j heta ničoha-b sabie. Ale ci wy bačyli, panowie, jak jany światkawali siańniašni dzień?! Rabili ŭsieńka nie zwažajučy na nas, byccm nas tutaka j niama, byccam, jany poŭnyja haspadary…

— Na heta wybačajcie, — kaža pan z bliščatymi kastyčami,[1] — pop mieŭ dazwoł z Sakołki na nabaženstwa…

— Dobra, dobra! — pierabiŭ ksiondz — tutaka hutarka pryncypowaja, tre‘ wyhnać zhetul ichni śmiardziučy duch, trywać niemahčyma. Dy ŭsieńka hetak składna wychodzić. Ministerstwa adkazwaje na našuju z panam nastaŭnikam prośbu, kab razabrać carkwu, što dazwalajecca zabrać dziel‘ školnaha karystańnia carkoŭnyja budyniny. Chaj sam ministar dumaje što choča ab budyninach, što heta takoje, a my budziem dumać, što heta carkwa…

Bliščatyja kastyčy iznoŭ zawarušalisia:

— Usie my dobra wiedajem, što ministar mieŭ na dumcy papoŭščynu, a nie carkwu. Mnie społachna krychu za swaju słužbu, bo kaho, kaho buduć pytacca, a mianie, dyk nia minie, kali jakaja biada!

Na toje pan z dwara z ksiandzom:

Wy nie pałochajciesia, my ŭžo ŭsieńka ahladzim i z wajawodaju i ŭ Sojmie, a wam treba budzie tolki ŭsiaho zapluščyć wočy ŭ náležnuju časinu…

Pan tutaka pakazaŭ, zapluščyŭšy swaje wočy j zatuliŭšy wušy, śmiajučysia tonieńkim, redkim hałaskom.

Usio budzie jak najlepš, — pačaŭ iznoŭ probašč, — dazwoł majem, damo im kryšku astynuć, papa siudy bolš nia puściać, starasta mnie kazaŭ

  1. Huzik.