Старонка:Carkwa, Pomsta, Wiaźnica (1928).pdf/26

Гэта старонка не была вычытаная

— 24 —

na najbiadniejšych synoŭ Twaich! My zaŭsiody wiernyja Tabie, Ty-ž hladziš na serca, wiedaješ, što my tyja samyja, što j kaliś byli prad Taboju… Nie karaj nas sroha, ludzi słabyja my nia strywajem, ad hniewu Twajho raściarušymsia…

Doŭha, widać, jon hetak hutaryŭ z Boham, pakul Felka z susiedziami nazad nie wiarnuŭsia.

V

Sonka świecić pryhoža, lipy śkidajuć zimowuju dramotu, hladziać na ludziej inšych, na hutarku čužuju. Skiemić nia mohuć — što, dzie, skul… šmat bačyli, ab takoj niahodzie nia čuli nikoli. Praŭda, kaliś wierabji ćwikali ab niečym takim, kazali, što bačyli swaimi wačyma, jak raźbirali kaścioł… Dy chto im wieryŭ, wierabji brachuny, praŭdy nia kažuć, usio kab nakryčać, pachwalicca. Na hety raz praŭdu kazali, widać.

Što kazała carkwa — nia čuli jany, hetki brazhat i dzynhat išoŭ ad raboty. Plakala musić, bo chto horkaju ślazoju nie zapłača, hledziačy, kali z ciabie niadužaha, chworaha, ściahwajuć apošniuju saročku, kali ty adzin, a worahaŭ šmat… A jaje abaroncaŭ nia widać. Zabylisia, šmat biedaŭ swaich… Až nie, zdalok bačyć jana ich, iduć i staryja j maładyja, mužčyny j žančyny… nie, nia jduć, a biahuć, a chutčej biažyć za ich jenk praciažny, hetki jenk, kali maci kryčyć, hledziačy na dziciatka ŭ zabiŭcy rukach…

Prylacieli na świantar, da dźwiarej, a prad imi, Boža moj, nia bač wočy maje taho!

Kal’ hlanuli ludzi na toje widawišča — nichto nia strywaŭ. Pomirs usich abchapiŭ, hladziać nie swaim wokam. Felka ŭpaŭ na ziamlu, ruki raskryžawaŭ i zapłakaŭ, hetak zapłakaŭ, što serca dzieciam zaščamiła j dawaj jany kryčać: