Старонка:Carkwa, Pomsta, Wiaźnica (1928).pdf/76

Гэта старонка не была вычытаная

— 74 —


— Ničoha ja nia kraŭ…

— Mo maliŭsia, a z wialikaje nabožnaści prychapiŭ z saboju, što tam pad rukami było?! — z złoŭmilnaju ŭśmieškaju haworyć palicejski.

— Heta ja wiedaju dy Boh, što mnie byŭ świedkaju j sudździoju, a bolš nikomu ničoha nia maju kazać.

— Woś ty jaki! Nu heta my pahlaniem potym, jak ty nam pa nakšamu zapiaješ. A ciapier, kali łaska, z nami. Wy-ž tutaka zdaśledujcie ŭsieńkuju chatu. Mahčyma, što niedzie schawanaje toje, što jon ukraŭ.

Felka, jak siadzieŭ, uziaŭšy tolki šapku na haławu, pašoŭ pieradom. Za im dwoch palicejskich z strelbami, a za imi j pierad imi natoŭp narodu, lik jakoha pawialičywaŭsia. Z chatnich nikoha ŭ Michałkawych nia było. Usie byli pajechaŭšy bulbu kapać. Z nikim z ich jon nia bačyŭsia ad učora, z nikim nie raźwitaŭsia. Wychodziačy z panadworku hlanuŭ nazad, niešta zabliščeła ŭ wačach, schapiŭsia rukoju za haławu… Adnača heta była tolki adna časina. Minuta jašče j jon uznoŭ supakojny, chałodny jdzie nia hledziačy na nikoha. Niešta niazwyčajnaje taicca ŭ jom, łunaje nad im, natoŭp usieńki cicha jdzie, maŭlaŭ na chaŭturoch baćki družyna, tolki što biaz pryčytwańnia, nia čutno jenkaŭ, maŭčanka ścišnaja.

Pryšli da chałodnaje[1]. Maleńkaja chatka, tolki što wokny ŭ joj z zialeznymi pieraharodkami, a tak nichto nie padumaŭ-by, što heta wiaźnica. Iržawyja dźwiery skrypieli doŭha, pakul adčynili ich, a potym začyniali za ŭwajšoušym wiaźniam.

  1. Chata pry kožnaj wołaści, dzie siadziać aryštanty pa zahadu wałasnoje uprawy, ci palicejskich, pakul ich nie zawiazuć u pawiet ci inšuju wiaźnicu.