Старонка:Czaławiek na wyższynie swajej hodnaści (1915).pdf/45

Гэта старонка не была вычытаная

ani razpalanyja wohniszczy, ani nasadżanyja ćwiakami dy nażami, koły nie mahli ich ustraszyć i prymusić adraczysia ad praŭdy, choćby pazorna tolki.

Muzny czaławiek u patrebie skoczyć i ŭ wadu i ŭ ahoń, kab wyratawać ad śmierci bliźniaho, nie zważajuczy nawat, szto sam może paciarpieć pry hetym. Hetkaja cnota wielmi patrebna ŭsim a złaszcza nam — biełarusam, bo kali stanim muram usie za adnaho i adzin za ŭsich, tady ni jaki worah niabudzie nam straszny, kożnaho my zmożym i dabjomsia ŭsiaho, szto sprawiedliwa nam należycca. Dyk ab hetkuju cnotu i treba nam staracca jak mohuczy.

A najlepsz dadaść nam achwoty da mużstwa razważańnie bahatyrskich pastupkaŭ światych ludziej, ab kotorych czytaim u historyi Światoj i paŭsiudnaj, a najbolsz u żyćciach światych Bożych.

Dalej da mużstwa padachwocić nas i brydkaść praciŭnicy hetaj cnoty — wiapłaści, kali na jaje źwiernim naszu uwahu.

Kali ŭbaczym, jak brydka czaławieku być wiapłym, jak śmieszna jon wyhladaje i jak niczoha lepszaho jon sabie nia prydbaje i ani ŭ czym hramadzianstwu nia prysłużycca, dyk zaras nam zachoczycca, barani Boh nia być jamu padobnym, dy być mużnym.

Treba jaszcze prypomnić, szto i mużstwo, jak inszyja cnoty pawinno iści załatoj siaredzinkaj, bo inaksz pierasta-