Старонка:Gedali (1907).pdf/33

Гэта старонка не была вычытаная

— 29 —

a ty nie, i jaszcze tamu, szto z ich szmat kamienioŭ paspadała na ludziej, a z ciabie niwodnaho“. I daŭ Boh bibliju najmienszaj hare. Dyk adzin nasz wialiki rabin, zwaŭsia jon Ben-Jehuda, wytłumaczyŭ, szto prykazka heta pakazwajeć, jak maleńki czaławieczak možeć bolej wartawaci ad wialikaho, kali jon biez hardaści dy nikomu złoha nia robić, a toj dyk hardliwy i szmat czaho niedobraho ludcom narabiŭ.

Stuknuŭszy dałoniaju pa stale, stary Karejba blisnuŭ waczami i kryknuŭ:

— Praŭda! Woś, prymieram, panie Tomkiewicz, kali mnie pan Palicki duszyŭ sudami, choczuczy niesprawiedliwa adabraci ad mianie ziamielku, zhryzsia ja tahdy, szto mała nie zachwareŭ. A ŭsiož czasta dumaŭ sabie: chacia jon i wialiki pan, a ja tolki szlachcic łapciowy, ŭsiož taki lepszy ad jaho, bo jon kryŭdziciel dyj hardliwy, a ja nikomu jaszcze wady nie zamuciŭ… moram krywi dy swajho potu dabiŭsia taho, szto maju; i nie raz prychodziłosia, panie, i pamahczy kamu…

— Praszu wybaczyć pana, adazwaŭsia Gedali, toje, szto pan ciapier skazaŭ — to jość takije jahady, szto rastuć na kaluczym kuście… tolki ja nia wiedaju, jak toj kust zawiecca, szto tak koleć…

Jak by pytajuczy, pawioŭ wokam pa ŭsiech twarach.

— Može szypszyna? padskazała Jadwisia.

— Aha, panienka dobra wiedaje… szypszyna! szypszyna! U nas i ab hetym jość ładnaja prykazka.

Dzieŭczynka plasnuła dałoniami. Gedali pryhasszym swaim pohladam paŭziraŭsia na jaje, i uśmiechajuczysia, paczaŭ: