Старонка:Narod (1927).pdf/23

Гэта старонка не была вычытаная

pierawozili tysiačami z Afryki da Ameryki, u jakoj biełaja rasa nie mahla strywać haračyni klimatu, dyk tyja miorli pa darozie, a potym i ŭ Amerycy amal nie na pałowu. Serca ščamiła, jak pakazwajuć historyki, hladzieć na tyja hramady ludziej, što wiali, byccam siena ŭ prakosach, ad dziejańnia čužoha nieba. A pahlańcie na našych emihrantaŭ, što jeduć šukaci chleba ŭ toj samaj Amerycy, bo niamašaka im jaho ŭ baćkaŭščynie. Žanie hoład, halita chatniaja, nadzić čužaja staronka prymarokaju hrošaŭ, chleba. Jany maładymi jeduć najčaściej, nadziać ich niaźwiedanyja počawy, nia bačanyja widawoki, adnolkaž kolki kožny z ich daŭ-by, čaho tolki nie rabiŭ-by, kab puścili jaho nazad z parachodu, kali toj kratajecca pakinuć bierah. Ale heta jašče mała. U Amerycy ŭsie amal nie biazwyklučna našyja ludcy znajšli dastatak, žywuć na mnoha wyšejšym roŭni žyćciowym, ab čym latucieć nie mahli na baćkaŭščynie, adnača tuha ich smokča. Niama ŭ ich zdawaleńnia, usio čahości im nie chapaje — j hetak madziejuć jany, pakul nia wiernucca nazad. Pabačyli-b wy hetkaha čaławieka, što wiarnuŭsia pa 4—5 letach. Jon caławaŭ-by swoj zahon, ptuškaju lacieŭ-by nad im z kanca ŭ kaniec, na’t kamieńni biazlikija, što zasypali jamu paletki byccam harocham, i tyja klaŭ-by za pazuchu, kab