Старонка:Pan Tadeusz (1859).pdf/77

Гэта старонка не была вычытаная

Dálej szláchty i céłaj Réczypaspalítaj;
A na kańcý pa piátaj czárce uże wypítaj,
Rawiéli »Kachájmysia!« hórła zabaléła![1]
To kocháńnia, pry czárce, wiali da dnia biéła,
Toż kóżnamu padwóda byłá uże hatowa,
Wiaźci uchátu praspácca, sztob napaczáć snówa,«

Praszlí niéskalka światlíć, — Harwáz błudzić wókam,
To na ściény zámkowy, na strop hlánie bókam;
Dobra, czy zła pryhoda, umýsli jamú stáła,
Báczycca kazáć chócze, szto usió prapáła!
Machnié usmúcie rukámi, kacznié hołowóju,
Zdajécca i spamínak jamú uże mukóju.
Chaciéuby usié prahnáć s haławy bylícy:
Aż stali u lustrawój na harý światlícy.
Iz wýdziartych tam lústrau wisiáć tólka rámki,
Wókny biez abałónak, a dźwiéry biez klámki.
Tútka stáry prystáuszy uzdychnúu ciażéńka,
Zakrýu jon twar rukámi, mież páłcau slozéńka
Wýkaciłaś, — aż hráfa slazmi zaszłó wóka,
I nastáła mież ími cichaść tam hłubóka; —

  1. U pólszy byu abýczaj, szto za abiédam, czy wiaczéraj, kalí nacznúć pić za zdaróuja, to na kańcý kryczáć kachójmysia, pjuć, dyj abnimájucca. —