Старонка:Pan Tadeusz (1859).pdf/89

Гэта старонка не была вычытаная

Skóra na mieście stáła ciszyná, hłubóka,
Hraf słúchau u razdúmj, — wiou za dómam wóka,
Strałcýż stójuczy za nim pakójna dramáli,
Aż hóman, kryk wiasióły zalaciéu iz dali.
Wídna szto uże wiarnúliś hóści spalawáńnia,
Szto słúżki prybiráli stałý da śniadáńnia. —

Łádam iszlá pa izbách szczýraja rabóta,
Pry jadzié, — toż pry czárkach wiasióła achwóta!
Mużczyny jak uwyszli u zialónych strójach,
S taréłkami, czárkami tam, siam u pakójach,
Jéli, píli, czy spiorszyś na akón uszakách,
Hamaníli ab strałcách, zájcach i sabákach.
Padkamóry s Sudździoju pry stalé, — ukútaczku
Paniénaczki szwarhóczać, woś ptúszki ukustóczku;
Niamászaka parádka, dziéle nówaj módy,
Jaki u pólskich damách bywáje zausiódy
Pry półudni, — sztoż! — Sudździa pryzwóliu na tója,
Chaciá uduszý nia chwalíu biezłádździa takója.