Старонка:Pan Tadeusz (1859).pdf/98

Гэта старонка не была вычытаная

Janý każýsia na uzhlad schoży druhím múcham,
Da at muzýćkich szyrėj hrúdździu, tausciéj brúcham:
Lótaja pa swiatlícy burczáć, szto kryj Boże!
Ich basz i pauczyna u latu nia zmoże;
Kaliż i uplútajucca, bzýkajuć dzień céły,
Ubarúkańni im rády nia daść paúk śmiéły. —
Usio to Wójśki, dyi nia raz bażýusia,
Szto iz szlachéćkich múszak rod miénszy radziusia,
Szto jáný takim múszkam, woś dla rajú mátki,
Wybi dó czysta szláchtu, zahinuć astátki. —

Nia má czahó kazáci! — Dabródziej, chmistrýnia
Wójśku nia jmiéli wiéry u takój nawínia,
Dyj czaściéńka, dziéle much, wiali sjahó żárty,
Stáryż swaich dakázać trymáusia upárty; —
Paściaróh hdzie muszónku, hnáusia za nioj dúcham.
Bałazie ciapiér szláchcic zazwiniu nad wúcham,
Jon dwójczy mach łapátkaj na súprocíu sónca,
Nia trápiu, — znou udýryu, ledź nia zbiu akonca,
Aż múcha aduréła, — u skóraj darozie,
Pabáczyuszy dwuch ludziéj tútże pry parózie,