Старонка:Pierszy pramień (1929).pdf/50

Гэта старонка не была вычытаная

wyć, dyk aż straszna słuchać. Raz niejak uzimku hladzieŭ ja ŭ wakno. Pa panadworku chadziła świńnia.

I baczyŭ ja, szto praz waroty ŭbiehli dwa sabaki, uziali świńniu za wuszy i ciachnuć jaje z dwara za waroty. Świńnia kryczyć i nia chocza iści, a sabaki wałakuć jaje za wuszy, dy jaszcze zzadu chwastami bjuć, kab iszła.

Ja kryczu:

„Mama! czużyja sabaki naszaju świńniu wiaduć.“

Mama prybiehła, hlanuła ŭ wakno i każa:

„Heta-ż nie sabaki, a waŭki! Prapała naszaja świńnia!“

Mama wyskaczyła z chaty i paczała ckawać waŭkoŭ naszymi sabakami. A sabaki spałochalisia waŭkoŭ, schawalisia pad świran, dyj maŭczać.

I nikoha na toj czas nia było doma, tolki mama dy ja.

Nia było kamu świńniu adbaranić, dyk waŭki i pawiali jaje ŭ les.