Mikałaj Cernyšeŭski. Treba było wykarystać hetu śmierć dla demanstracyi. Studenckaja delehacyja śpierša zwiarnułasia da swajho načalstwa, kab pazwolili adsłužyć panichidu ŭ swajej uniwersyteckaj carkwie. Jak i treba było spadziewacca, — načalstwo uniwersyteckaje na heta nia zhodziłosia. Tady, taja samaja delehacyja, a za joju užo i cełaja chmara studentaŭ — pajšli wulicami da domu hienerał-hubernatara z tym ža damahańniem.
Hienerał-hubernataram u Maskwie tady byŭ kniaź Daŭharuki, toj samy, ab katorym paśla jaho wyjezdu z Maskwy — kazali: „daŭhi ― zastalisia, a ruki ― pajechali"... Čalawiek jon byŭ nia kiepski, ale tak sama nia moh adwažycca dać pazwaleńnie pamalicca za dušu palityčnaha — ssylnaha.
Usio heta była tolki wada na młyn moładzi. Nabožnaja Maskwa zahudzieła: biazbožniki studenty chočuć iści ŭ carkwu, spraŭlać panichidu (pa kim — dobra nie razbiralisia), a načalstwo nia puščaje. Što za licho?!
Ale moladź nadumała wykarystać hety wypadak da kanca.
Taho ž wiečaru kolki studentaŭ, pieraadzieŭšysia ŭ cywilnyja wopratki, pajšli ŭ maleńkuju carkwu, jakaja, badaj i ciapier jašče staić na rahu Puškinskaha bulwaru i zakupili na zaŭtrašni dzień panichidu pa "rabie Božym—Mikałaju".