Старонка:Uspaminy. Jadwihin Š.pdf/67

Гэта старонка не была вычытаная

Hety čaławiek na nas usich zrabiŭ takoje silnaje ŭražeńnie, što i žarty našyje zamoŭkli... i pieśni spynilisia.

Zutka, baluča było na dušy... Da taho žutka, da taho baluča, što zdawałosia, soramna było hlanuć adzin druhomu ŭ wočy.

— Čamu, Iwasia, nia wyješ? — pytalisia my swajho siabruka.

— Dur-rra-ki, — wyć mahu tolki pa sabie, a tut-wo što treba! ―i jon hrozna patros swaimi wializarnymi kułakami.

Prycichli my. Siadzieli i.. čakali. Ładzilisia, praŭda, da teatru - roli z pamiaci razpisali, ale niejak i da hetaha achwota adpała: siadzieli i čakali.

Ažno ŭrešci pryždali. Na pačatku trećciaha tydnia niejak padwiečar — pryjšou da nas načalnik turmy i skazaŭ nam źbiracca: pa čaławiek 20-25 maniacca nas wywozić konkaju ŭ Maskwu.

Nu što-ž

― dobra i heta: wywozić, dyk wywozić ― hodzi üžo hetaj turmy! Zbieranina była nie kłapatliwaja kožny sabraŭsia ŭ momant. Čakali my nia doŭha. Nas ― partyju za partyjaj ― što poŭhadziny ― stali wywozić i razkidać pa ŭsiej Maskwie, kab nie mahli sabracca ŭ hramadu.

Wywozili praz usiu noč, ale wywiaźli nia ŭsich: wasiemnadcać čaławiek pakinuli.

U hety lik papaŭsia i ja.

Spadziewalisia i my z pačatku, što nas