Apawiadańnie z żyćcia palešukoŭ.
Stohnie, plače i hałosić,
I hudzie Paleśsie;
Płač toj wiecier ŭ poli nosić,
Honie ŭ padniabieśsie;
Hłucha homan daletaje
Z lesu wiekawoha,
I ŭ tym homanie hłuchaja
Čujecca trywoha…
Les rakoče i bušuje,
Lesu ŭtorać łozy,
A nad hetym ŭsim panuje
Wiecier i marozy.
Tolki ż tym nie strašna bura.
Tym, chto ŭ ciopłaj chacie,
Hdzie jość zapiek i piačura
Ciopłyje pałaci;
Hdzie tak wiesieła šuhaje
Korčyk na kaminku,
Hdzie kabiecina staraja
Ŭspomnić pra starynku,
I pačnie raskaz cikawy,
Jak daŭniej żyłosia,
Bo jej roznaj ŭ świecie sprawy
Świedkaj być pryšłosia.
Rana Marja aŭdawieła,
Dzietki paŭmirali,
Haspadarka tak zmarnieła,
Dyj z ziamli sahnali, —
Nie pa praŭdzie rassudzili
Sprawu maładzicy!
Hdzie ż dziewacca?… Prychilili
Marju čużanicy.
Woś i służyć, wiek żżywaje
U čuzych słuhoju;
Doła, musie, ŭzo takaja —
Wiek żyć siratoju.
Tolki-ż Marja ŭsim dawolna
I nia myślić złoha
Tym, chto wyhnaŭ swajawolna
Z mużnina paroha…
A wiatruha nie ścichaje,
Płače i hałosić,
Plače horka i ŭzdychaje,
Jak ratunku prosić.
A pad hetu pieśniu żalu
Babka, jak zwanoček,
Syple sloŭki, jak karali
Niże na šnuroček.
A raskazaŭ Marja znała,
Znała ich bahata!
I pa sloŭku raskazała
Żyćcie hetaj chaty.
Na chryścinach haspadary
U dački hulali.
Cicha ŭ chaci, tolki mary
Serce kałychali.
Tolki wiecier ŭ wakianicy
Stuknie, jak darożny, Myška hdzieś-to na palicy
Skrebnie aściarożna.
Oś, jak dumać časam stanieš,
Dy pryhledzišsia bliżej —
Nie, sakolu! jak ni hlanieš,
Lepš było taki daŭniej:
Mieniej chitraści i ździeku
Miež ludźmi tahdy było,
Lepš žyłosia čeławieku,
Roŭna žyciejka ciakło.
Dzieci staršych paważali,
Dobra słuchali baćkoŭ;
Jak ciapier, tahdy nie znali
Ni dzialićby, ni sudoŭ,
Dyj ŭ baćkoŭ macniej leżała
Serce k dzieciam: nie klali,
Choć karali ich, bywała,
Ale zhodnieńka żyli, —
Mierkawaliś, tak i treba,
Dyk i Boh im pamahaŭ,
I bahastwa, jakby z nieba.
Biednym ludziam pasyłaŭ. —
Tut staraja pamaŭčała,
Jak zhubiŭšy mowy nić,
Haławoju pakiwała,
Dy tak stała hawaryć.
„Bahatyr na ŭsiu wakruhu,
Panam żyŭ stary Adam.
Mieű jon les swoj, kawał łuhu;
Kolki hrošy, znać nie nam.
Bank daŭniej byŭ nie u modzi —
Znać nichto jaho nie znaŭ: Pad padrubu, ci ŭ kałodzi
Kożny zołata chawaŭ.
Nu takich ciaper nia mnoha
Znajdzieš ŭ wioskach bahačoŭ:
Adnych pčoł było ŭ staroha
Socień niekolki wulloŭ.
Mieŭ ŭ dostatku i skacinki,
Ŭsiakaj żyŭnaści stary,
Chleba, zboża, sadawinki…
Što ciapier haspadary?…
Nawat blizka nie stajali,
Oj, daloka im da tych!
A čamu? — zakon trymali
Dziedaŭ, pradziedaŭ swaich…
Dy i to skazać, sakolu:
Ciesna ŭ świecie stała žyć,
Ciażka ludziam hore-dolu,
Ciażka stała wałačyć!
Mieŭ ŭsiaho Adam dawoli,
Żyć jamu b dy spażywać.
Ŭ adnym tolki nia mieŭ doli:
Nia moh dzietak ŭzhadawać!
Miorli dzietki, Boh ich znaje.
Tolki stanuć padrastać, —
Śmierć nieščadnaja, lichaja
Tut jak tut! Takaja, znać,
Im ŭżo dola wypadała,
Pakoj wiečny ich dušam!
Matka duch pa ich raniała,
Chmurny ciaham byŭ Adam.
Z usich dzietak zastałasia
Tolki dzieŭčynka adna;
Nu skażu ż wam: udałasia
Uradliwaja jana! Wočki jasny, jakby nieba;
Kolki ŭ ich było żyćcia!
Bačyć by samomu treba.
Što było to za dzicia.
Čornaj dużkaj lahli broŭki,
Ščočki świeży, jak rasa.
Pohlad — ranica ŭ Piatroŭki,
Lubata adna — kasa.
Zhrabna, miła, jak kwiet ŭ poli
Na miaży średź kałaskoŭ.
Nie skazaŭby ty nikoli.
Što dačka to mużykoŭ.
Padrastała, charašeła.
Swaty stali učaščać.
Matka j sluchać nie chacieła:
«Oho, skwapny jany brać!
«Dy hdzie im da Banedysi!
«Daść Boh, budziem žyć biaz ich:
«Ludzi ŭ świecie nie zwialisia —
«Lepšy znajdziecca żanich».
Tak staroju hawaryła
Hordaść maciery nie raz.
«I — i, — dačuška! hulaj, miła:
«Prydzie twoj, hałubka, čas!»
Banedysia i nie dbała,
Jość żanich joj, ci nima:
Tolki inšy raz, bywała,
Na jaje najdzie duma.
Na twar jej zaduma laże,
Cień pa wočkach prabiażyć.
Nawat maciery nie skaże,
Ab čym serce hamanić.
— «Što ty?» matka zapytaje:
«Niešta chmurycca wiesna?» — Zaśmiejecca, zaśpiewaje,
Razwiasielicca jana.
Żyćcio šło swaim paradkam.
Jak Adam nia mieŭ synoŭ,
Dy rabočych ruk nie chwatka,
Dyk trymaŭ jon batrakoŭ.
Zdatny, krepki byŭ chłapčyna
Małady batrak Jakim,
Pieršy ŭ wioscy małajčyna.
Redka ŭ sprečku chto šoŭ z im
Ŭ sile, ŭ sprytnaści, ŭ rabocie;
Što ni ŭziaŭ — spaliŭ ahniom.
Ščyra Boh daŭ ŭsio sirocie,
I pryhoż jon byŭ licom!
Wočy čorny, twar pryhoży,
Strojny, zwiazisty, jak suk…
Kab ubrać jaho, niaboże,
Ech, što byŭ by za dziaciuk!
Żyŭ pry matcy pierš chłapčynka,
Chatku z joju zbudowaŭ, —
Hdzie kałoček, hdzie tyčynka —
Pieš Jakim sam zmurawaŭ.
Matka sim-tym zarablała:
Prażu prała, ci šła żać,
I Jakim toż, tak bywała,
Šoŭ u dwor na sienażać.
Baćka s torbaj šoŭ ŭ dorohu,
Wioski, dwory apchadziŭ —
Byŭ kalekaj — imiem Boha
Chleba, skoramu prasiŭ.
Jak by tam nie wypadała, Ŭsioż u ich byŭ swoj kutok,
Swoj prypynak, i bywała,
Ŭ ciopły letni wiečarok
Siadzie ważna kala chaty.
Trochi wypiǔšy żabrak.
— «Bač, Krystyna, my bahaty!
«Daj Boh żyć i dalej tak!
«Čym że kiepska? zapytaješ…
«Znaješ, što? zdajecca mnie,
«Ŭ tym abrazie ščaście majem,
«Ŭ tym, što ŭ chacie na ścianie».
Tak stary Kazimier stanie,
Źniaŭšy torby, hawaryć.
— «Dziakuj Tabie, Wiečny Panie!
«Ŭsiož na świecie možna žyć!
«Praŭdu ja kažu, staraja?
«My nia horš ludziej žywiom…»
Z dzień Kazimier spačywaje,
Potym znoŭ idzie s kijom
Dy nia doŭha krasawała
Ŭ chacie ščaście i pakoj:
Letam Krysia zaniepała, —
Nie pryšłosia bednaj joj
Ǔstać s paścieli. S času tòha
Apastyŭ Jakimu dom.
Tak niewiesieła, uboha,
Tak praciŭna stała ŭ jom!
Sam Kazimier apuściŭsia,
Pastareŭ, apaŭ, azyz,
I ubor jaho zrabiŭsia
Komam łat, anuč i ryz.
Niżej chatka ŭ doł ŭrastała,
Patačyŭ jaje čerwiak,
I na pryzbu, jak bywała, Nie sadziŭsia ŭżo żabrak,
Byǔ nia prybran, nie padmiecien
Kaliśto prywietny kut.
Och, sakolu, nie prymiecien,
A wialik żanočy trud!
Woś tahdy Jakim naniaŭsia
Da Adamu batrakom;
Tam jon wyras, ŭzhadawaŭsia,
Tam znašoŭ jon rodny dom.
Zdobny byŭ rabotnik nowy!
Pojdzie ŭ łuh kasić muroh,
Ni adzin kasiec wiaskowy
Z im uprawicca nia moh.
Palubiŭ jaho, jak syna,
Darażyŭ im haspadar.
«Oj, štoż heta za chłapčyna!
«Heta Boh pasłaŭ nam dar!»
Ŭsio šło zhodna i pawoli,
Doma koškaŭsia stary,
A Jakim z wałami ŭ poli
Z ranku byŭ až da zary.
Chodzić chłopiec za sachoju.
Družna ŭ pary jduć wały,
Tolki j čuješ za haroju:
«Hej, Piaresty! no, Mały!»
A jak poŭdzień patstupaje,
Znimie z ich Jakim jarmo,
A sam siud-tud pahladaje
Na dorožeńku ŭ siało,
Na kurhany i na horu,
Hdzie darożka pralehla;
Banedysia ŭ hetu poru
Jamu połudzień niasła.
Ŭsio ŭ Jakimie aż zaskače. Zadryżyć i zapiaje,
Jak zdalok jon tolki ŭbače
Postać miłuju jaje.
Ŭ biełaj chustačce z bryżżami
Chutka blizicca jana,
Wuzieł chleba za plečami,
A ŭ sparyšniku s pšena
Kaša, kwas. ci inša strawa
Dy hładyšyk małaka
Woś padydzić i łaskawa
Tak zirnie na batraka.
«Nu, Jakimka, patkrapisia!
«Papaludnawać para.»
— «Dziakuj, zorka Banedysia!
«Kab tabie daŭ Boh dabra.
«Siadu, štoż jak raz časina;
Siadź i ty bližej siudy!»
Jeść Jakimka, a dziaŭčyna
Z jaho ciešycca jady.
«A mo’b ty paprabawała?
«Ŭ hurcie jescca niejk smašniej»,
I dziaŭčyna łyžku brała.
«Praŭda, ŭ hurcie wisialej.»
Adnej łyžkaju dzialiliś
Hlanuć by sa starany…
Što j kazać? a palubiliś
Ščyra, krepieńka jany.
I nichto nie znaŭ, nia wiedaŭ,
Čym tak mocna prykawaŭ
Dom Jakima, što ŭ susiedziaŭ
Jon nikoli nie bywaŭ;
Nie chadziŭ jon na hulanki,
Piesień s chłopcami nia pieŭ
I aproč swajej kachanki Znać nikoha nie chacieŭ.
Časta ŭ wiečer i sad cianisty
Pojdzie z dudkaju Jakim.
Płačeć dudka hałasista
Płačem żałosnym takim,
Banedysia pry wakoncy
Siadzie, słuchaje dudu,
Sumna stanie joj biaz konca,
Jak by hraŭ jon na biadu;
Aż niejk serce zamiraje,
Mleje, prosicca jano;
Dudka płače, nie ścichaje,
Ljecca żałosna ŭ wakno.
I pra heta ich kachańnie
Tolki wiedaŭ sad stary
Wiedaŭ šopat dy ŭzdychańnia
Sredź wiečornaj cišyni.
Čas byŭ tak kala Mikoły,
Pomniu ot, jak by ciapier;
Wiesnawy dzianiok wiasioły,
Nawat pomniu, što ŭ čaćwier,
Da Adama pryšli hości: —
Dwoje stałych mużykoŭ.
Pasiadzieli jahamości,
Nu, skazali kolki słoŭ
I pra toje, i pra sioje,
Jak ŭżo wodzicca ŭ ludziej.
— «U nas dzieła woś jakoje» —
Hamanić adzin z haściej:
— «U was dočka maładaja, —
«Ŭżo i zamuż joj para,
«Dyk nichaj Boh pamahaje! «Naš żanich — haspadara
«Syn małòdy dy pryŭdały —
«Para budzie jon jak raz:
«Nie zadzira, chłopiec stały
«I dabra nia mieŭ i was.
«Kab nie tracić čas raboty —
«Tak, ci nie — każu, Hryhor?
«Pačekajem da suboty,
«Dy pryjedziem na zhawor.»
Pakłaniłaś im staraja,
Z ławy ŭstaŭ stary Adam:
«Štoż? nichaj Boh pamahaje!
«Pryjeżdżajcie, hości, k nam».
Serce ścisnułaś ŭ dziaŭčyny,
Noh nia čuje pad saboj,
Zatrasłaś, jak list asiny
Pierad buraju lichoj.
— «Skoknu, mama, ŭ sad: cielaty
«Kab hdzie k nočy nie zyšli.» —
— «A hlań, rybka, wyjdzi s chaty!»
I, nia čujuty ziamli,
Sad dziaŭčyna prabiehaje —
Nu, hdzie joj tam do cielat,
Kali i sercy bol hłuchaja,
Kali inšych dumak šmat.
A Jakim araŭ na poli.
«Oj, Jakim, ty čuŭ, ci nie?
«Biednaż maja horka dola!
«Što rabić, paradź ty mnie.»
— «Što s taboj tam učyniajuć?» —
— «Och, Jakimka załaty!
«Nas na wieki razłučajuć:
«Da mianie iduć swaty,
«I baćki addać hatowy!…» Biedny chłopiec pabladnieŭ,
Apuściliś niżej browy,
Jasny pohlad paciamnieŭ.
Hłucha jon skazaŭ niaboha:
«Nu štoz? z Boham, kali tak!
«Dla mianie ż adna daroha,»
I pahnaŭ wałoŭ batrak…
«Što ja čuju? Och, tyż hubiš
«Mianie biednuju, Jakim!
«Ci mianie ty ŭżo nia lubiš?
«Ci uhniawiła ciabie čym?
«Ci ty lepšych słoŭ nie znaješ,
«Aproč hetych šorstkich słoŭ?
«Ci druhuju sabie maješ?..»
Znoŭ Jakim spyniŭ wałoŭ.
— «Sluchaj, serce — Banedysia!
«Kab ciabie ja nie lubiŭ,
«Kab s taboj my nie syšlisia,
«Możeb ja ščaśliŭšy byŭ.
«Tolki ż ja tabie nie para:
«Ja — słuha waš i batrak,
«A ty — dočka haspadara!
«Nie, hałubka! ty bahata,
«A ja hoły, jak sakoł;
«Ŭ mianie budka, a nie chata,
«J taja ujechała u doł.»
— «Čuj, Jakimie!» Banedysia
Prepyniaje batraka:
«Rubloŭ z dziesiać mo’b znajšlisia
«Ŭ twajho baćki — zebraka?» —
— «Što-ż s taho? choć jon ich maje?
«I na što tabie jany?»
Hłucha parabak pytaje.
«Oj, Jakim, jaki durny! «Treba hrošy: ŭ cerkwu pojdziem
«Da papa i woźmiem šlub,
«Budziem żyć i sposab znojdziem.
«Krepki ty Jakim, jak dub:
«Ci raboty nam pużacca?
«Ci nia zdolny pracawać?
«Što nam biednaści bajacca?
«Zmożem chleba dastawać!»
Praświatleŭsia twar Jakima,
Puhu ob ziemlu špurnuŭ,
Śmieła ŭskinuŭ jon wačyma,
Wałasami strasianuŭ.
— «Ja, sakołka, nie bajusia
«Ni trudoŭ, ni biednaty;
«Sam ŭ jarmo ja zaprahusia,
«Kab ščaśliwa była ty!
«Nie, nia zhiniem my s taboju!»
Ŭ wočy joj Jakim zirnuŭ
I dziaŭčynu jon rukoju
Ščyra k sercu pryharnuŭ.
U niadzielku, čuć świetaje, —
Wiorst za dwaccać byŭ prychod —
Wyšła para maładaja
Z domu. Spaŭ jašče narod.
Končyŭ pop użo maleńnie;
U dom k papu jany iduć,
Pad jaho błahaslaŭleńnie
Serce bojazna niasuć
— «A swaty hdzie wašy, dzietki?»
Pop ich stroha zapytaŭ —
«A hdzie wašy drużki, świedki?
«Chto na zapawiedź dawaŭ? «Uciakli wy, znać, ad woli
«Blizkich kroŭnych, ci baćkoŭ.
«Nie! wienca nie dam nikoli.»
Choład wiejaŭ z hetych słoŭ.
— «My zapłacim, pawienčajcie
«Tolki, baciuška, wy nas!» —
— «Nie! na heta wybačajcie:
«Ja nie znaju, dzietki, was:
«Chto wy? može ŭ pieršaj strečy,
«Może brat wy i siestra?
«Hrech prad Boham budu mieci,
«Dy i wam nie znać dabra.
«Dyk niema błahasławieńnia! —»
— «Kali tak, dyk što z rabić?
«My ż ŭsio roŭna pa sumleńni,
«Jak muž z żonkaj, budziem żyć.
«My prad Boham abručyliś,
«Klatwu Bohu my dali…»
Tak skazaŭšy, pakłaniliś,
Razwitaliś i pašli.
Pop, sčekaŭšy, wyšoŭ ŭ sieni:
Żałość k im pačuŭ stary —
Bačyć: stali na kaleni
Prad carkwoj, na ćwintary,
Tam jany, prad domam Bożym,
Prysiahali zhodna żyć.
Żyćciem ludzkim dy pryhożym,
Żyć pa praŭdzi i lubić.
«Baču zhodu wašu, dzietki…
«Daj Boh zhodna wiek wam żyć!
«Štoż, idzicie ŭ cerkwu, kwietki,
«Pawienčaju, tak i być»».
I ŭwioŭ ŭ cerkwu, pamaliŭsia
Z imi pop i pawienčaŭ. Jak by kamień z ich zwaliŭsia,
Jakby inšy świet im staŭ.
Nie prywietna wyhledaje
Chatka dzieda-żebraka,
Pawućcio kuty zatkała,
Dźmuła syraść z wuhałka.
Na wakoncy wiecier pyłu
Ceły płast nanios, nahnaŭ;
Tam caryŭ pakoj mahiły,
Duch biadnoty panawaŭ.
Pieč asieła, hrunt zahniŭsia;
Ŭ piečy hliniany harščok,
Ŭżo zabyty, prychiliŭsia,
Staŭ, niačepany, ŭ kutok.
Zahnilisia prachom ławy,
Duch prakisły padychaŭ.
A stałom byŭ pień truchlawy,
Hdzie Kazimier chleb żawaŭ…
Ŭsio pra biednaść tut kazała,
Pra niadolu biedaka…
Nieprywietna wyhledała
Chatka dzieda-żebraka!
Tolki ŭ wiečer na źmierkańni
Widzien tam byŭ żyćcia śled:
Maładyje pa wienčańni
Tam spraŭlali swoj bankiet.
Zlez żebrak s chałodnaj piečy,
Torbu s chlebam razwiazaŭ,
Dziela hetaj ważnaj ŭstrečy,
Łustu lepšuju dastaŭ;
Małady pašoŭ pa wódu,
Potym droŭ prynios, schadziŭ; Dzied-kaleka na kałod
Ŭsie prypasy pałażyŭ,
Maładaja prybirała,
Myła, čyściła, mieła,
Pawucinku, pył zhaniała,
Adnym słowam — praca jšła.
Woś wiačeru zhatawali —
Sol dy čorny chleb z wadoj.
Tak swoj bal jany spraŭlali
Kala miski dzierwianoj…
«Nu, štoż, dzietki! wybačajcie!
«Bolej niečym čestawać,
«Dyk idzicie, spačywajcie —
«Čas nie rańni — budziem spać!..
«Och, wy, miłyje błaznotki!»
Dzied zirnuŭ na ich, skazaŭ,
Ŭstaŭ i wylez z za kałodki,
Haławoju pamataŭ.
Tolki ŭstali z za wiačery,
Čujuć — chodziać za waknom
Aściarożna, potym u dźwiery
Niechta stuknuŭ kułakom.
«Hdzie ż to, baćka, naša dočka?
«I Jakim, jak ŭ wodu, paŭ!
«Dzień prachodzić, skora nočka…
«Chto i hdzie ich zatrymaŭ?»
Matka rozna razważaje:
A mo’ heta, a mo’ to…
— «Och, durnica-ż ja staraja!
«Baćka! wiedaješ ty, što?
«Ci nia zniuchaliś, hladzi ty!
«Otoż soram budzie nam! — «Nu, ty skažeš; lepš maučy ty!»
I rukoj machnuŭ Adam.
«Mo’ pašli hdzie na hulanku:
«Maładym hulnia na ŭmie».
— «Čamuż ich nima ad ranku?
«Nie, nia to ŭ mianie ŭ dumie!..»
I zadumałaś staraja,
Znoŭ jaje strach aharnuŭ;
Tut jana uspaminaje,
Jak Jakim kali zirnuŭ
Na dziaŭčynu, jak časami
Zahladałasia jana
Na Jakima wiečarami,
A što skryła cišyna
Ciomnych nočak, wiečarkoŭ!
Oś čaho jon prapadaŭ
Aż da poŭnačy ŭ sadočku,
Čaho tam na dudcy hraŭ.
A tut zaraz pahałoska
Pa siału chadzić pašła;
Ŭ adzin hołas trubić wioska,
Što dziaŭčyna uciakła
Ad swatoŭ i maładoha,
Što syšłasia z batrakom;
Roznych čutak chodzić mnoha,
Mieńciać baby jazykom!
Maci dalej nie strywała,
Wyšła s chaty, dy truškom
K żabraku pakawylała,
Byŭ na otšybi toj dom.
Padbiehaje pad wakonce,
Zirk! nia wieryć i wačam,
Banedysia, jaje sonce,
Boże ż miły! tam, och, tam! Matka ruki załamała,
Znoŭ nazad biażyć jana;
Z hora namitku sarwała.
— «Boże! ŭ čym maja wina?»
Pryčytaje, płače matka,
Wałasy rwie, jak ŭ wahni.
— «Budźże ty, majo dziciatko!..»
— «Stoj, staraja! nie klani!»
Utrymaŭ Adam staruju,
Ŭstaŭ spakojna z-za stała.
«Kiń ty hutarku pustuju,
«I nia śmiej jej myślić zła!
«Bo jana nam nie čužaja,
«Bo jana adna u nas.
«Picuj koraby, staraja!
«I čym bolej, ŭ dobry čas!»
A dwa razy adno j toje
Nia lubiŭ jon hawaryć;
Jaho słowa nia pustoje:
Što skazaŭ, dyk tak i być.
Wyšła borzda i kleć staraja,
I kubły wiarnuć dawaj;
Żywa korab nabiwaje
Syram, masłam cierez kraj.
Tut i sała, i kiłbasy,
Rozny skoram i dabro,
A Adam pašoŭ tym časam
Pa harełku na siało.
«Štoż, staraja! pojdziem z Boham!»
Każe jej stary Adam:
«Nie pamoże tut ničoha;
«Jak jano zrabiłaś tam,
«Dyk nichaj tak budzie, maci:
«Nie adrobiš, dyj našto? «A swajmu, niaboż, dziciaci
«Nie żadaje zła nichto.»
Tak jany pahamanili.
«Nu, štoż? — pojdziem u dobry čas,
«Choć my ich i nie żanili,
«Dyk štoż, baćka, ŭsio hatowa!
«Pojdziem chutka, kali tak.»
Źniaŭ Adam kaptan swoj nowy,
Maci-čysty andarak.
Ciemačkom iduć staryje
Ŭ chatu dzieda da dziaciej.
Nie čekali maładyje
Darahich takich haściej.
«Dobry wiečar, ziać małódy!
«Dobry wiečar, haspadar!»
I staŭlajuć na kałody
I harełku, j Boży dar.
Dzied stary byŭ, jak ahłušen,
Jakby hrom jaho pryšyb,
I jazyk staŭ nie pasłušen,
Nie waročaŭsia, prylip.
Papużaliś maładyje,
I nie znali, što kazać.
— «Tatka! Mamka! darahije!
«Wy nia budziecie karać?»
Dočka stała na kaleni,
Ŭ nohi kinułaś baćkom,
A Jakim panura ŭ cieni
Staŭ prypioršyś plačukom…
«Nu, što kara tut pamoże?»
Tak stary Adam skazaŭ:
«Tolki ż, dzietki, tak nia hoże,
«Nie taho ad was żadaŭ…
«Złości ja na was nie maju «I karać nia budu was.
«Štoż, dabra wam pažadaju!
Sa ściany jon źniaŭ abraz,
Toj stary abraz, katory
Dzied Kazimier paważaŭ,
Prad katorym ščyra ŭ hory
Ŭsie nadziei swaje kłaŭ.
Maładych błahasławili.
«Nu daj, Bože, ščaścia wam!»
Paśla ŭ kut ich pasadzili.
Wypiŭ, zmiak zusim Adam,
Pa plaču pachłopaŭ ziacia.
— Čuj, Jakimie, batrakom
«Zmałku zyŭ ty ŭ majej hacie,
«Ciapier budzieš prymakom!»
Bolš harełka razbiraje,
Staŭ bankiet ich azywać,
I Adam użo hukaje:
«Na jaki čort lepšy ziać?!
Zašumieli, razyšlisia,
Razdabreŭ Adam ŭ kaniec:
«Małajčyna, Banedysia!
«Maci! praŭda, maładziec?»
Zhoda ŭ domi znoŭ nastała:
Zhodna ŭ ich na hety čas.
Wot, sakolu, jak bywała!
Marja končyła raskaz.
Minsk, Astroh. 1910.
|