„Siabra s kaŭbasaj“ Most u Kutach
Апавяданьне
Аўтар: Вацлаў Ластоўскі
1918 год
Panas hulaje
Іншыя публікацыі гэтага твора: Мост у Кутах.

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




Most u Kutach.

Kuty — zaścienak, jakich niemało sustrenieš, jedučy traktam z Wilni ŭ Połack; — tolki našy Kuty papraŭdzie ležać u kucie pamiž rečkaj i lesam, wiarsty na try ŭ bok ad haścinca.

Woś u hetych kutnych-Kutoch žyło kaliś dwoje haspadaroŭ: Ryhor Zadziraka i Tamaš Nieŭstupaka. — Žyli, chleb žuli, — swarylisia, mirylisia, na kirmašy wypiwali, na wiasiellach hulali, na chaŭtarach płakali; nu, a kali dzieło dachodziło da čuboŭ, to cierabili adzin-adnamu. Słowam, žyli jak baćki, dziady, i byli zdawoleny žyćciom, saboj i swaimi Kutami.

Chaty našych haspadaroŭ stajali abopoł rečki, — adna na adnym bierezie, na ŭzhorku, druhaja na druhim, dy tak sama na ŭzhorku, i byli padobny da siabie, jak dźwie rodnyje siostry, s tej tolki rožnicaj, što Ryhorawa ranicaj zieryła na Tamašowu, čyrwonymi at soniečnaho świetu, woknami, a Tamašowa — wiečeram. Značyć, s chatami ŭsio ŭ paradku było, ale woś z ziamloj kudy horš: bo Tamašowy klin ležaŭ za rečkaj na Ryhorawym baku, a Ryhoraŭ klin na Tamašowym baku. Z hetaho widać, što, kab prajechać z wozam ci pierehnać žywiołu praz rečku, patrebien most. Most taki byů. Pradziedami ješče byŭ budawany z dubowych kruhlakoů, ciažki i krepki. Ale ŭsio maje swoj wiek. Dažyŭ jaho i kutoŭski most: adnej wiasny wada padmyła zrub i most — belečka za belkaj pamandrawaŭ u świet daloki.

— Pajšoŭ most u pročki, tolki tej biady — kazali susiedzi — ŭ brod pierajedziem!

I jeździli ů brod usiu wiasnu, ale pośle wiasny, adwiečnym zwyčajem, pryjšło leto; treba było wazić sieno, a z wozam nia toje što ŭ lahku: kalosy zahraznuć, i — ni ŭzad ni ŭpierad! Wiedali heto dobra susiedzi i nie pamykalisia jechać z wozam praz brod, ale i nie bralisia budawać masta. Ryhor kazaů, što prawić most pawinno ziemstwo. Tamaš nia wieryů u ziemstwo, ale ŭsiu nadzieju pakładaŭ na dwor: „Za pryhonu s panskaho zahadu most budawali“, — kazaŭ jon, apirajučy hetkim sposabam swaje prawo na daůnaści. Ale ni dwor, ni ziemstwo nie prychodzili s padmohaj u Kuty, bo most ležaŭ na ziamli hetych dwoch haspadaroŭ i im tolki samim patrebien byŭ.

A čas nie stajaŭ, ale ŭsio płyŭ i płyŭ, maŭlaŭ taja rečka. Nie ahledzilisia, jak i Spas nadyjšoŭ, a masta jak nie było tak nie było. Zbožže i sieno ŭsio ješče stajali ŭ poli nia zwiezienyje na paciechu myšam i waronam. Kutoŭcy straciŭšy wieru ŭ ziamstwo i dwor, pačali miž saboj swarycca, kamu z ich dwoch treba most budawać? Koždy panukaŭ druhoha, a druhi ŭpiraŭsia. Swarkam kanca nie było; zawiali sprawy ŭ sudoch, ale, pakul što, čas płyŭ: treba było ŭžo jarynu wazić, žyto małacić, a tut rečka ad daždžoŭ častych, jak na złość, razliłasia šyrej, a stahi i mendliki ŭsio pachmurniej pahladali na humny. Hłumiłosia dabro:

Haspadarom škada było swajej pracy: złość daŭno pierakipieła, ciapier užo susiedzi bolš winawacili paradki na świecie, čymści siabie. Skadawali adzin adnaho, ale nia wiedali, jak biadzie pamahčy. U sudy, ŭ wołaść i da ziemskaho jeździli razam, razam dabiwalisia praŭdy, razam zaliwali hore swaje manapolkaj, ale ŭsiudy spatykali adzin atkaz, što heto ich susiedzkaja sprawa, bo most na ich ziamli lažyć bolš nikomu nie patrebien. Ryhor s Tamašom heto wiedali, ale im išło ab toje: chto jaho pawinien prawić? Im atkazywali, što jany sami pawinny.

— Dobra. Ale dzie-ž zahad? — pytalisia.

Zahadu nie było.

Raz u subotu zyjšlisia Tamaš z Ryhoram kala brodu, sieli na kamienčyku i pačali hutarku. Hutarka ich była poŭna žoŭci: čuli jany kroŭny žal da ŭsiaho i ŭsich na świecie, čuli što kryŭda im robicca, ale nie mahli prydumać ratunku, nie mahli zhadać skul na ich idzie ůsio hetaje nieščaście?

— Woś, časy nastali! — biedawaů Tamaš — dychać ciažka ludziom na świecie, praŭdy nidzie nijakaj!

— Dzie ciapier praŭdy šukać?! Daŭniej dyk načalstwo było, wažnaje načalstwo… Uziać choć by daŭniejšaho našaho pasrednika. Sud i praŭda na pahatowi ů jaho!.. Raz, dwa i hatowa!..

— Na što tam pasrednik, — nie było lepšaho paradku, jak, wiečny pakoj jamu, pry niaboščyku panu starym. Pazawie ekanoma, žywa tabie i zahad i kamandu prypisać zahadaje…

— Ništo čeławiek byů — pachwaliů Ryhor.

Tamaš, pykajučy lulku ŭ zadumie, jakby prypaminajučy niešta, kazaŭ:

— Baluča bili!

— Dyk što, što baluča, — ale paradak byů, ład byŭ, a ciapier što?..

Ryhor siardzita plunuŭ u staranu.

— Daŭniej pryjduć k tabie i pahladziać ci ŭsio ŭ paradku, a ciapier ty da ich idzieš i to praŭdy nima nijakaj; wo, kali časy nastali!..

— Nia tolki časy, a i ludzi zmianilisia. Hetož daŭniej pryjdzie wuradnik, to takoha kryku narobić, s chaty ŭsich pawyhaniaje.

— A i ciapierešni ništo; jon tak sama, zaradny čeławiek…

— Može-b jon nam radu jakuju daŭ? — Hlanuŭ Tamaš z bliskam nadziei ŭ wačach.

— Dyk čamuž-by nie?..

Haspadary ažywilisia, blisnuła iskra nadziei ŭ ichnim bieznadziejnym pałažeńni. Naładziŭšy chutka kalasku jany pajechali ŭ miastečka da wuradnika.

Wuradnik spierša nijak nia moh uciamić ab što im idzie, ale zrazumieŭšy abiecaŭ swaju pomač.

Sielanam wiesialej zrabiłosia na sercy, poůnyje nadziei i wiery ŭ wuradnika jechali damoŭ.

Na druhi dzień socki prynios bumahu ŭ Kuty ad wuradnika, ŭ katoraj pisałosia, kab da suboty druhoj na rumie byli źwiezieny ŭsie materjały, patrebnyje na most, a ŭ subotu kab rabotniki čekali s taparami i piłami wuradnika.

Tamaš probawaŭ kazielicca, što mała času da suboty, ale Ryhor pierepyniŭ jaho, pakazywajučy papieru:

— Bačyš, što ŭ bumazie napisano? Nu, to i nima što waławodzić!

U druhuju subotu materjały byli ŭsie źwiezieny i susiedzi s parabkami z doświtkaů čekali wuradnika.

Kala śniedańnia nadjechaŭ wuradnik. Z hołymi hałowami, komkajučy ŭ rukach šapki i nizka kłaniajučysia, haspadary witali jaho. Saskočyŭšy s kałamažki, wuradnik pierš na pierš złajaŭ ich. Łajaŭ zatoje, što materjały nie takije, pośle łajaŭ, što dahetul ničoha nie zrabili ješče, a tam ješče za marudnuju rabotu, za ŭsio pa krysie. Haspadary ŭsłuchalisia ŭ łajku hetu, jak u baćkoŭskuju nawuku, i, bieskaniečna ciešučysia, pracawali da potu. Most na wačach ros, a da wiečara hatoŭ byů zusim. Zaściankoŭcy tak sama raśli ad radaści.

Sprawiŭšy pačastunak i wypiŭku tamu, chto-tki wywioŭ ich z biady, Ryhor prawodziŭ praz nowy most Tamaša damoŭ i nie biez fanaberyi ŭ hołasie pytaů:

— A što, susiedzie, chitra ja prydumaŭ?

— Chitra! — patakiwaŭ Tamaš, s pašanotaj uhledajučysia na Ryhora.