Biełaruski Kalendar Swajak na 1919 hod/Sož i Dniepro

Razbojnik Sož i Dniepro
Апавяданьне
Аўтар: Вацлаў Ластоўскі
1918 год
Kamiennaja truna
Іншыя публікацыі гэтага твора: Сож і Дняпро.

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




Sož i Dniepro.

Siarod hłuchich pušč, ciomnych boraů, na pryhorku, stajali kaliś staryje-prastaryje charomy wialikaho waładara, siwawałosaho starca Rydana. S kanca ŭ kaniec ziamli słyŭ Rydan bahaćciem nialičenym, a nad usie bahaćcia sławiłasia skrytaja za dwanadcaćciu dźwierami, dwanadcaćciu zamkami załataja Rydanawa karona. Jak admykali zamki, atčyniali dźwiery i wynasili tuju karonu na świet, to, kali na świeci była noč, jana dniom stanawiłasia, a kali była zima, to pieremieniałasia ŭ leto; — tak zichacieli darahije kamieńnia na Rydwanawaj załatoj karonie.

Zawidywali susiednije waładary i kniazi hetaj karony i pastanawili dabyć jaje ů Rydana. Sazwali waražbitoŭ i znacharoŭ i zahadali im prydumać sposab, kab ukraści karonu z Rydanawaho skarbca. Waražbity i znachary dumali try dni i try nočy i prydumali razryŭ-trawu, katoraj kali dakranucca zamkoŭ, to sami atčyniajucca, dy son-trawu, zierniatkami katoraj kali pasypać, to ŭsio naŭkruh zasypaje. Prydumaŭšy heto, pasłali zładziejaŭ kraści załatuju Rydanawu karonu. Tyje, pryjšoŭšy pat charomy, sypnuli son-ziela, i ŭsia warta pasnuła; kranulisia razryŭ-trawoj zamkoŭ, i zamki paspadali. Tady ůziali jany załatuju Rydanawu karonu i puścilisia nazad.

Ustaŭ ranicaj siwy Rydan, padyjšoů da wakna, ažno hladź: usie warty pokatam śpiać, uwieś narod u śnie biezprabudnym walajecca. I zrazumieŭ starec adrazu, što nima ŭ skarbcy jaho załatoj karony. Padyjšoŭ jon tady da zwana, udaryŭ raz, udaryŭ dwa, i razbudzilisia dwa Rydanawy syny: Sož i Dniapro. Zwiarnuŭsia baćka da Dniepra i kaže: „waźmi, synok, stalowuju zbroju, kawany mieč i biažy sadami, łuhami až da skalistych hor: mo dahoniš cikuncoŭ s karonaj“. — Schapiŭsia Dniapro i čym chutčej pabieh, a Sož astaůsia pry baćku. Sieů na załaty pasad stary Rydan i kaže synu: „pryłažy, synku, wucho da ziamli, pasłuchaj, ci biažyć Dniapro?“ — Pryłažyŭ Sož wucho da ziamli i kaže: „biehma-biažyć i niestamiŭsia ješče“. I druhi raz kaže baćka: „pryłažy, synku, wucho da ziamli, pasłuchaj!“ Pryłažyů syn wucho da ziamli i kaže: „biažyć, ale ŭžo ciažka dychaje — šum ziamloj idzie“. I ů-trećcia skazaŭ baćka pasłuchać synu. Syn pryłažyŭ wucho da ziamli i kaže: „huł ziamloj idzie i kryk wialiki“. Tady ůstaů Rydan s pasada i kaže: „Biažy-ž ty, synku, imchami-bałotami na padmohu jamu, bo sam adzin nie prabjecca jon praz skalistyje hory“. Puściŭsia Sož imchami, bałotami na padmohu bratu, a stary baćka sam astaŭsia ždać synoů. Doŭha ždaŭ stary; nie daždaŭšysia, z markoty wialikaj pačaŭ płakać: „badaj nam, dzietki maje, ślezami raźlicca!“ Dy ŭłučyů jon na taki moment, što taki zapraŭdy razlilisia ślezami braty i stary baćka: ŭ reki ůsie try źmianilisia.

Dniapro pływie sadami dy łuhami, Sož imchami dy bałotami, a Rydan — kudy wočy hladziać. A s taho času ŭsie siły lasnoha kraju pływuć u čužoje more i tam prapadajuć…