XLIII. (Xiąz̓. 4 piosn. XXV.)
Oj czemuz̓ to Pan Chamicki tojczas nie z̓anīú sie,
Jak u lesie na aresie hołub uradzīú sie!
Oj czemuz̓ ty Bondaroúna útojczas zamūz̓ nie szła,
Jak u młynie na kamieni pszenīczuńka úzyszła? U miesteczku Cierasteczku kamanda stajała,
Tamz̓e nasza bondaroúna úsiu noczku nie spała.
Hawaryli bondaroúnie da dōbryje ludzie,
Uciekāj ty bondaroúno, licho tabie budzie.
O jak skoczyć bondaroúna miez̓ami, łuhami,
A za jeju pan Chamicki s swaimi słuhami.
A jak dahnāú bondaroúnu u pół łachczyneczki,
Tak uchapīú bondaroúnu za bieły rūczeczki.
A prywiōúże bondaroúnu da swej świetliczeńki,
Pasadzīúz̓e bondaroúnu na biełom kresełku.
A kazāúz̓e bondaroúnie piēsieńku śpiewaci,
A sam paszōú Pan Chamicki strelbu nabiwaci.
A ci lepiej bondaroúno ú syrōm pieskū hnici;
Jak za mnoju za Chamickim ú atłasie chadzici? —
Oj lepiēj Panie Chamicki ú syrym pieskū hnici;
Jak za Panom za Chamickim ú atłasie chadzici.
Och jak wyciāú bondaroúnu pad lewoje ucho,
Zastała sie bondaroúna i ślepa i hłucha.
Oj kazaúz̓e Pan Chamicki ad ranku da ranku,
Wykapaci bondaroúnie hłybokuju jamku.
Oj kazāúz̓e bondaroúnu u try dni chawaci,
Da niechājz̓e napłaczec ce jejē baćko, maci.
Oj pryszōúz̓e jejē baćko i splasnuú rukami,
Otoż tabiē pryszłō licho s twaimi dumkami!
|