Rodnyje zierniaty (1916)/III/Apisańnie Dniepra

Dniepr Apisańnie Dniepra
Абразок
Аўтар: Мікалай Гогаль
1916 год
Арыгінальная назва: Страшная месть (1831)
Пераклад: Вацлаў Ластоўскі
Dniepr
Урывак з аповесці «Страшная помста».

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




Apisańnie Dniepru.

Dziwien Dniepr pry cichaj pahodzi, kali roŭna i pamału skroź lasy i hory honić poŭnyje wody swaje. Nie skałybniecca nie zahučyć: hladziš i nia wiedaješ, pływie abo nie pływie jaho wialmožnaja šyrynia, i zdajecca, bytcym jon uwieś wylit sa škła, i bytcym błakitnaja lustranaja daroha, biaz miery ŭ šyryniu, biez kanca ŭ daŭžyniu, precca i wijecca pa zialonamu świetu. Miła tady i haračamu soncu ŭziracca z wyšyni i panurać pramieni swaje ŭ prachałodu šklanych wod, i ŭzbiarežnym lasom jarka adbicca ŭ wodach. Zialonakudryje! jany hramadziacca razam s palawymi kraskami da wod i, sukłaniŭšysia, ŭzirajucca ŭ ich i nienaŭzirajucca, i nienaciešacca świetłym swaim zrokam, i ŭśmichajucca jamu, i witajuć jaho, kiwajučy halinami. Ŭ sieredzinu-ž Dniepra nie wažacca hlanuć: nichto, akrom sonca i błakitnaho nieba, nie ŭzirajecca ŭ jaho; redkaja ptuška dalacić da siaredziny Dniepra. Pyšny! i nima roŭnaj jamu raki ŭ świeci.

Dziwien Dniepr i pry ciopłaj letniaj nočy, kali ŭsio zasypaje i čeławiek, i źwier, i ptuška, a Boh adzin wlalmožna aziraje niebo i ziamlu i zwažna stresaje šatu. S šaty syplucca zorki, zorki harać i mihciać nad świetam i ŭsie razam adbiwajucca ŭ Dniepry. Usich ich trymaje Dniepr u ciomnych hrudziach swaich; niwodnaja nie ŭciače ad jaho — chiba zhaśnie na niebi. Ciomny les, adzietyj śpiačymi waronami, i koliś razłomlenyje hory, nachinuŭšysia, dužacca choć doŭhaj zasieńniu swajej zakryć jaho, — darmo! nima ničoha ŭ świeci, što mahło-by pakryć Dniepr. Sini-sini chodzić jon roŭnaj pawodkaj i siarod nočy, jak siarod dnia, bačny za hetulki ŭ dal, za skolki može bačyć čeławiečaje woka. Łaščačysia i tulačysia bližej da bierahoŭ ad načnoha choładu, daje jon pa sabie srebnuju wakorynu, i jana pałyskujecca, bytcym lazo damascenskaj šabli, a jon, sini, iznoŭ zasnuŭ. Dziwien i tady Dniepr, i nima roŭnaj jamu raki ŭ świeci.

Kali-ž pojduć horami pa siniamu niebu chmary, čorny les kiwajecca da kareńnia, duby treščać, i małanka, lamajučysia miž chmar, raptam aświetlaje świet uwieś, — strašny tady Dniepr. Wadzianyje hory hrymiać udarajučysia ab skały, i s pienaj i rohatam adbiehajuć nazad, i plačuć i hałosiać ŭ dali. Hetak hałosić staraja kazača maci, prawodziačy swajho syna ŭ wojska: adwažny i mocny, jedzie jon na karym kani, padbočyŭšysia i załamaŭšy šapku; a jana, płačučy, biažyć za im, chapaje jaho za stramiony, łowić cuhli i łamaje nad im ruki i zaliwajecca haračymi ślezami.