Ja ubačyŭ jaje izdalok
Siarod nočy ciamliwaj, hłuchoj,
Ubiraŭšaj jaje ŭ ciomny zmrok
I piejaŭšaj litannie nad joj.
Ja ubačyŭ jaje, — i ŭraz, jak ahoń,
Jak uschodnaho sonca łučy,
I chutčej, jak raspudżeny koń,
Palacieŭ da jaje, kryčučy:
Nie ŭciekaj ty, bahinia krasy,
Zorki wotblesk zijačaho dnia!
Daj napicca twajej mnie rasy,
Daj čaścinu twajho mnie ahnia.
Ja zasmahšuju dušu rasoj
Woladačnaju ŭsiu akraplu,
A ahoń hety dziŭny ja twoj
Ŭ sercy świeżym swajom zapalu.
I, jak wyrwaŭšyś s kletki toj źwier,
Ŭ boj z niepraŭdaj lichoj palatu,
Choć da ščaścia šukajučy dźwier
Swaim żyćciem za ŭsio zapłaču!..
Woś naŭkoła ad kryku majho
Razdawałasia recha, jak hrom;
Aż da miejsca światoha taho,
Dzie stajała jana, bieh biahom.
I razstawiŭšy ruki swaje,
Jak hałodny, što choče samleć,
Ja staraŭsia datknuć da jaje
I ŭ mirhańniu światom raspyleć.
Ale nočy chaŭturnaja ćma
Ščylna-ščylna pawisła nad joj,
I u zmroku pasmuhła jana.
Piered smahaj haračaj majej.
Dy jak byccam dałasia na krok
Dalej, dalej, nazad ad mianie,
I iznoŭ pakazałaś zdalok
Razahreŭšysia ŭ zyrkim ahnie.
Ja-ż nie staŭ, nie żachnuŭsia patom,
A ŭsie siły ŭ sabie pasabraŭ,
I z haračym dušeŭnym ahniom
Śmiela k joj ja zbliżacisia staŭ.
I idu ja za jeju ciapier,
Bo jana prada mnoju haryć
I cichutka zdaloku manić:
Ty dahoniš mianie, tolki wier.
Nie hladzi, što naŭkoła ciabie
Nieprabačnaja nočka staić;
Bisia z joju, i ŭ toj baraćbie
Ty patrapiš mianie uławić!..
Woś ja jdu, pałażyŭšy zarok,
Choć żyćciom za jaje zapłacić…
A jana ŭsio mnie świecić zdalok
I zawie da siabie, i manić.
|