Śniehu hory, maroz ciśnie
Aż skrypiać małyje sanki;
A Tamasz pa siŭcy świśnie
I kapytam z Murawanki.
Tak halopam pre da chaty
Aż uchrap paszła skacina.
Ci nie jedzie jon u swaty?
Mo sumuje tam dzieŭczyna,
Mo śpieszyć jon na ihryszcze,
Mo muzykam tam ihraje.
Usio puhaj świszcze, świszcze,
Usio Siŭku pahaniaje.
Prylacieŭszy na padworka,
Sani kinuŭ, bieżyć ūchatu:
„Wybaczaj ty mnie, świakroŭku,
Wybaczaj i ty mnie, tatu!
Wybaczaj i ty, Hanula,
Żonka luba, sercu miła,
Ptuszka maja, ty ziaziula,
Pomni, kab tut nie tużyła.
Wybaczaj synoczak rodny,
Szto niechryszczanym pakinu,
Moża budziesz ty hałodny,
Moża budziesz jeść miakinu,
Moża staniesz klaści tatku,
Moża kamień za mnoj kiniesz
Mo paczniesz ty łajać matku…
Boha bojsia! A to zhiniesz!
Baćka lubić ciabie wielmi, Nie nacieszycca da woli.
A szto zrobisz? kali szelmy
Choczuć zławić da niewoli;
A tam mohuć nie sudziuŭszy,
Na wieroŭku da uhoru…
Tut Tamasz slezu praliŭszy
Da praz dzwiery, da u noru…
|