Raz u dzień zadušny, jak raz a paŭnočy,
Idu ja da domu… a ciomna i ǔjuha!…
Nie kab zaliǔšy saŭsim užo wočy,
Ale tak, u mieru padwypiǔšy tuha.
Idu i miarkuju: ci to ciapier ščaście,
Jak panoǔ nia stała, ci to była dola?
I liču na palcach: panščyzny dwanaście,
A hadoǔ da tryccać, jak nastala wola…
Tam byǔ akanom, kamisar i ciwun,
Namieśnik, laśničy, ’chmistrynia, pany.
I kožny mieǔ prawa uziać za bizun,
I kožny mieǔ prawa da našaj spiny…
A ciapier?… Oj štości kiepska wychodzie,
Ciapier ci nia bolej nastała panoǔ?!
Nie nadta swabodna u hetaj swabodzie,
I dawaj ja ličyć panoǔ nowych znoǔ:
Starasta, socki, pisar, staršyna,
Pasrednik, uradnik, asesar i sud,
Zjezd mirawy, prysutstwa i schod…
Až padniałasia sa strachu čupryna,
Až palcaǔ nia stała na ǔwieś hety ščot.
A palcamiž treba karmić hety lud!…
Idu… kali šuść, jak małankaj spalić,
Stajć, tak jak raz, što umior, akanom.
Pryhledžusia: — jon tyki jon i stajić,
I stryžanyž wus i stajić z bizunom…
Schudaǔšysia tolki: skura dy kość.
A bieły ŭwieś čysta, bieły, jak śnieh,
Tolki na sercy plamački jość,
I plamki na palcach — musić to hrech?!..
„Braciku, kaže, bracie Maciej!
"Ratuj maju hrešnuju dušu
„S čysca, z ruk podłych čarciej,
„Abo nawieki zahinuć ja mušu!
„Dwaccać piać let, što u čyscy ja pioksia,
„Ǔsie hrachi wybyǔ, usich že adroksia,
„Tolki na sercy wot hrech jak smała,
„Prylip da mianie i nia zmyty.
„To za žonku twaju: sahrašyǔ, jak žyła;
„Za ciabie, što niawinna byǔ bity.
„Och, idzi ty sa mnoj, začarpnuǔšy wady,
„Až da čyscu taho, až na dnie,
„I wybač ty mianie, što jak byǔ małady,
„Twaja žonka-krasa spadabalasia mnie.
„I palij ty wadoj mnie na serca, Maciej,
„Budu Boha malić za ciabie, za dziaciej!“
Ja zapłakaǔ z žalu, ale dumaju: dość
Naciarpieŭsia i jon, bo łazić što žywy,
Hetak ssoch ad ahniu — tolki skura dy kość.
Pajdu ǔ čyściec ja toj, pahladžǔ na dziwy!
I dziwyž, bracie moj, u tym čyscu, ale!
Čerci kormiać smałoj i hatujuć ǔ smale,
I ciahajuć, i rwuć, zaprahajuć u woz,
Kručkom ciahnuć kiški i zubami za nos,
Wočy koluć ražnom, pazurami rwuć twar,
Skrabuć skuru nažom, jak na boty tawar.
I kahož tut niama? — tut i pan, i žabrak,
Hanarał i saldat, akanom i mužyk.
A što bab i dziawok — skazać tak, —
U troje bolš jak mužčyn jość na lik.
Chto za što, a jak bab, dyk najbolš za jazyk.
Jazykiž daǔžyni — tak jak dobry ručnik.
Ich i palać smałoj i nažami skrabuć,
I nijak da biała prapalić nie mahuć.
Nadta šmat maładych, što duryli mužoǔ;
Čaraǔnic, a i zwodniaǔ starych… Tut ja šmat i znajomych znašoǔ,
Ale tak nie čapaǔ užo jich.
Z mužykoǔ tut nie nadta, kab šmat,
A ŭsio bolš dyk bahatych panoǔ.
Na ziamli adciarpieǔšy, naš brat
Na toj świet, jak pa maśle, pašoǔ!
A panam dyk i trudna ciarpieć
Biaz prywyčki, dyk stohnuć, až strach!
Hlaniš, pan, jak zdajecca, miadźwiedź,
A čort dyšlam zaproh i trach-tararach,
Bičam bje, ražnom pore u tył,
Mordu krucie na bok i za kudly trasie;
Stuk i kryk, až wichor krucie pył,
Tak pan čortowy woz toj niasie.
Tam pany i murujuć i haruć,
Wymiatajuć, i świni pasuć,
A smału, dyk jak miod, tam žaruć,
A kamiennia jak hory niasuć,
Usio ŭ piekle kab dno jak zrabić;
A ŭsio tołku niama jich raboty nihdzie:
Tut jany robiać usio, aby zbyć,
I tam im hetak rabota idzie.
Jaž to dumaǔ, što ksiandzoň tut niema,
Kali zirk! až i ksiondz tut siadzić:
Čort jaho abłažyǔ hrašyma,
Zapaliǔ u hrašach tych, i ksiondz tak haryć.
A druhi — dyk wisić, ale jak? —
Dyk i stydna mnie wam hawaryć!
A sa stydu čyrwony, jak rak,
Wočy žmure, jak kot, i haryć.
A tut baba jaho tak klanie
Dy tak łaje z astatnichže słoǔ,
Što, kab hetak chto łajaŭ mianie,
Jab jaho z świetu daŭno pierawioǔ. Stanawy, staršyna i tyj tut.
Tym dyk čort usio hrošy zbiare,
Skrucie ćwiordy kruciel, abo žmut,
Dy u horła zapre i daŭbieškaj piare,
Kałasiram, ci čym tam paliǔ
I žmǔt toj u horle ahniom zapaliǔ…
Alež i jość tam narodu, až ćma!
I rodu ŭsiakaha, i stanu, i wieku.
Chto nia žyǔ na ziamli, taho tut niama;
Niachaj Boh ściaraže tam być čaławieku!
Ledź ja prajšoǔ až u tuju kanuru,
Hdzie akonam Bizuński ciarpić.
Čort i jaho zaprahaje u furu.
Spacieǔšy biedny, a jenče: „Daj pić“!
Ja bryznuǔ krapidłam na twar,
Jon až zradzieǔ, jak dzicia,
Jak chapiǔsia rukoj za toj kałamar,
Što uziaŭ ja z wadoj jamu dla piccia,
Dyk wysachła zaraz wada až do dna;
Jon staǔ taki świetly, jak hety dymok,
Staǔ niknuć, zastalasia para adna,
I znik tak, jak niknie na słońcy abłok…
Nia pomniu, jak wyšaǔ ja z čyscu taho,
Prasnuǔsia u chacie, na piečy, až dniom.
Usie kruhom plačuć, nia wiedać čaho,
A pale mianie dy tak, jak ahniom!
Traščyć halawa, balać usie kości,
I nadta wady zažadalasia pić.
Napiǔsia i znoǔ upaŭ ja u młości!…
Ot dawiałosiaž u čyscy mnie być.
|