Maroźka Pan Katowič
Беларуская народная казка
Аўтар: Вацлаў Ластоўскі
1918 год
Čyrwonaja chustačka
Іншыя публікацыі гэтага твора: Пан Катовіч (Ластоўскі).

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




Pan Katowič.

Žyŭ siabie dzied i baba. I byŭ u ich kot taki škodnik, što dzie ni pastaŭ śmietanu — źliže, dzie ni pawieś kaŭbasy — pajeść. Wot dzied i kaže: „što nam z hetym katom rabić? Daj, ja jaho zaniasu ů les.“

Zanios dzied kata ŭ hłuchi les i kinuŭ tam. Idzie kot lesam i płače. Biažyć lisica. Ubačyła kata, padbiehła da jaho i pytaje: „kudy ty idzieš, kocie?“ — „Žyŭ ja ů dzieda i ů baby, dy prawiniŭsia, dyk mianie dzied zanios u les i kinuů.“

— „Dawaj s taboj paženimsia, kocie!

I pažanilisia lisica s katom. Zawieła lisica kata ŭ swaju chatku, i stali jany žyć tam.

Raz biažyć pa lesi miadźwiedź — treś-łom! treś-łom! treś-łom! Wybiehła lisička s chatki i pytaje: „A chto ŭ maim lasku traščyć?! U majho dziadzišča chwost s pamiališče, jak wylezie s chaty, dyk i śled twoj źmiacie!“

Spužaŭsia miadźwiedź i ŭciok.

Pahadzia biažyć lesam woŭk treś-łom! treś-łom! treś-łom! Wybiehła lisička s chatki i pytaje: „A chto ŭ maim lasku traščyć?! U majho dziadzišča chwost s pamiališče, jak wylezie s chaty to-j śled twoj żmiacie!“

Spužaŭsia woŭk i ŭciok.

Biažyć pa lesi kaban: treś-łom! treś-łom! treś-łom! Wybiehła lisička s chaty: „Chto ů maim lasku traščyć?! U majho dziadzišča chwost s pamiališče jak wylezie s chaty, to-j śled twoj źmiacie!“

Spužaŭsia kaban i ŭciok.

Biažyć pa lesi zajac: skok-łop! skok-łop! skok-łop! Wybiehła lisička s swajej chaty: „A chto ŭ maim lasku traščyć?! U majho dziadzišča chwost s pamiališče, jak wyskačyć s chaty, to-j śled twoj źmiacie!“

Spužaŭsia zajac i pabieh.

Sabralisia jany ůsie razam: miadźwiedź, woŭk, kaban i zajac, sabralisia i hawórać: „Jak nam jaje muža pabačyć? Dawajcie, źbiarom abied! Ty, miadźwiedź, idzi pa miod, a ty, woŭk, idzi pa miaso, a ty, kaban, idzi pa sało, a ty, zajac, idzi pa chleb!“

Pajšli jany źbirać abied: miadźwiedź prynios kałodu miodu, woůk — miasa, kaban — sała, a zajac — chleba. Pryniaśli ŭsio. Stali abied waryć. Zwaryli abied. Nu, kamu-ž iści pa ich? Idzi ty, miadźwiedź!

— „Nie, ja lemiechawat!“

— „Nu, idzi ty, woŭk!“

— „Nie, ja nie ůwarotliů!“

— „Nu, idzi ty, kaban!“

— „Nie, ja nie dasuž!“

Prychodzicca biehčy zajcu. Pajšoŭ zajac, padbieh da lisičynaj chatki, pastukaŭ łapkaj u akno i kaže: „Dobry-dzień! Panie Katowič, prasiŭ baćka i matka, kab wy łaskawy byli k nam na abied pryjšli, chleba-soli źjeli, pabiasiodawali!“

Dy sam, jak možna chutčej, nazad! Prybieh zajac damoů. Pastawili jany ŭsio skaraj na stoł, a sami pajšli dy pachawalisia: miadźwiedź na dub uzlez, woŭk u kusty zašyŭsia, kaban u moch zaryůsia, a zajac u krapiwu schawaůsia i sidziać.

Prychodzić kot i lisica na abied; bačać — nikoha nima. Sieli jany za stoł i pačali abiedać. Kot ubačyŭ, što kaban chwastom ad much machaje, i padumaŭ, što heto myš, dy jak skakanuŭ! dy łapami za chwost. Wot kaban jak uschopicca! dy jak pabiažyć, čym žyŭ! A miadźwiedź, jak ubačyŭ heto, dy z duba na woŭka! dy drała! A zajac za imi. Biahuć, až pył staŭbom!..

Tady lisica kaže katu: „Durny ty, panie Katowič, na što ty ich čapaŭ? My-ž by ješče nie raz choraša ŭ ich paabiedali“.