Pieršaja čytanka (1916)/Kazki/Pan Katowič

Kazioł i baran Pan Katowič
Беларуская народная казка
Аўтар: Вацлаў Ластоўскі
1916 год
Maroźka
Іншыя публікацыі гэтага твора: Пан Катовіч (Ластоўскі).

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




Pan Katowič.

Žyŭ sabie dzied i baba. I byŭ u ich kot — taki škodnik, što dzie ni pastaŭ śmietanu — zližeć, dzie ni pawieś kaŭbasy — pajeść. Wot dzied i kaže: „što nam z hetym katom rabić? Daj, ja jaho zaniasu u les.“

Zanios dzied kata u hłuchi les i kinuŭ tam. Idzie kot lesam i płače. Biažyć lisica. Ubačyła kata, padbiehła da jaho i pytaje: „kudy ty idzieš, kocie?“

— „A, žyŭ ja u dzieda i ŭ baby, dy prawiniŭsia, dyk mianie dzied zanios u les i kinuŭ.“

— „Dawaj s taboj paženimsia, kocie!“

I pažanilisia lisica s katom. Zawieła lisica kata u swaju chatku, i stali jany žyć tam.

Raz biažyć pa lesi miadźwiedź — treś-łom! treś-łom! treś-łom. Wybiehła lisička s chatki i pytaje: „A chto u maim lasku traščyć?! U majho dziadzišča chwost s pamiališča, jak wylezie s chaty, dyk i śled twoj zmiacie!“

Spužaŭsia miadźwiedź i ŭciok.

Pahadzia biažyć lesam woŭk — treś-łom! treś-łom! treś-łom! Wybiehła lisička s chatki i pytaje: „A chto u maim lasku traščyć?! U majho dziadzišča chwost s pamiališča, jak wylezie s chaty, to j śled twoj zamiacie!“

Spužaŭsia woŭk i ŭciok.

Biažyć pa lesi kaban: treś-łom! treś-łom! treś-łom! Wybiehła lisička s chaty: „Chto ŭ maim lasku traščyć?! U majho dziadzišča chwost s pamiališča, jak wylezie s chaty, to j śled twoj zmiacie!“

Spužaŭsia kaban i ŭciok.

Biažyć pa lesi zajac: skok-łop, skok-łop, skok-łop! Wybiehła lisička s swajej chaty: „A chto ù maim lasku traščyć?! U majho dziadzišča chwost s pamiališča, jak wyskočyć s chaty, to i śled twoj zmiacie!“

Spužaŭsia zajac i pabieh.

Sabralisia jany ŭsie razam: miadźwiedź, woŭk, kaban i zajac; sabralisia i hawóruć: „Jak nam jaje muža pabačyć? Dawajcie, zbiarom abied! Ty, miadźwiedź, idzi pa miod, a ty, woŭk, idzi pa miasa, a ty, kaban, idzi pa sała, a ty, zajac, idzi pa chleb!“

Pašli jany zbirać abied: miadźwiedź prynios kałodu miodu, woŭk — miasa, kaban — sała, a zajac — chleba. Prynieśli ŭsio. Stali abied waryć. Zwaryli abied. — Nu, kamu-ž iści pa ich? Idzi ty, miadźwiedź!

— „Nie, ja lemiechawat!“

— „Nu, idzi ty, woŭk!“

— „Nie, ja nie uwarotliŭ!“

— „Nu, idzi ty, kaban!“

— „Nie, ja nie dasuž!“

Prychodzicca biehčy zajcu. Pajšoŭ zajac, padbieh da lisičynaj chatki, pastukaŭ łapkaj u akno i kaže: „Dabry-dzień! Panie Katowič, prasiŭ baćka i matka, kab wy łaskawy byli k nam na abied pryjšli, chleba-soli zjeli, pabiasiodawali!“

Dy sam, jak možna chutčej, nazad! Prybieh zajac damoŭ. Pastawili jany ŭsio skarej na stoł, a sami pašli dy pachawalisia: miadźwiedź na dub uzlez, woŭk u kusty zašyŭsia, kaban u moch zaryŭsia, a zajac u krapiwu schawaŭsia — i sidziać.

Prychodzić kot i lisica na abied; bačuć — nikoha nima. Sieli jany za stoł i pačali abiedać. Kot ubačyŭ, što kaban chwastom ad much machaje, i padumaŭ, što heta myš, dy jak skakanuŭ! dy łapami za chwost. Wot kaban jak uschopicca! dy jak pabiažyć, čym žyŭ! A miadźwiedź, jak ubačyŭ heta, dy z duba na woŭka! dy drała! A zajac za imi. Biahuć, až pył staŭbom!..

Tahdy lisica kaže katu: „Durny ty, panie Katowič, na što ty ich čapaŭ? My-ž by ješče nie raz choraša u ich paabiedali.“