Hore mnie ciažkaje, hore biezsčasnamu!
Serce ŭsio žalicca, płače, balić.
Chočecca k soniejku ciopłamu, jasnamu:
— Choć by ubačyć! — Ŭsiu ciahaść zwalić.
Dola maja, što mianie uzbahaciła,
— Dumak, žadańnioŭ i serce dała,
Niedzie haman z maim ščaściem utraciła,
Z horem padniała i mnie padała.
Što tam na pieredzie, što tam nieznanaje,
Što tam sa zdziekam mianie, scieraže?
— Skrytna—warožžaje, z stracham čekanaje,
Može i blizka na niejkaj miaže.
Tolki nia śmierć, — nie ab joj niapakojusia;
Śmierć heta što! Heta dar dla usich.
Prydzie toj čas i ja z joj zaspakojusia
Zbyŭšysia boloŭ i dumak swaich.
Inšaje hore dušu abcižaryło,
(Kamień ciažejšy na sercy lažyć)
Dni majho rozkwitu mnoju abdaryło,
Ŭ žyćci što dziennie za mnoju biažyć.
— Dola maja, heta dola harotnaja,
Serce mnie dała, naŭčyła lubić
Dyj prysudziła jana-ž adwarotnaja
Wiek u siroctwie, ŭ wyhnańniu pražyć.
Što mnie žyćcio, choć by samaje krasnaje?
Woli nimaju! U niawoli žywu.
Hetaje nudnaje byćcie ułasnaje
Śmierćciu strašennaju z bolem zawu.
Sokałam wolnym i z ptaššaj hulliwaśćciu
Ja by zdajecca adsiul palacieŭ…
Nielha i dumaci, — dola biaz miłaści
Wartu pastawiła. Worah absieŭ.
Biednaść — nia hore saŭsim mnie biezskarbnamu.
Ja bahaciej, zamožniej, za druhich.
I ni zajzdrošču bahactwu tych marnamu
Dosyć z mianie biednych złydnieŭ maich.
Poki warušacca ruki skarełyje,
Praca mnie budzie, na radaść na śmiech.
Złotam bahatyje, sercem zniščełyje,
Trutni nia miećmuć hetkich uciech.
Što mnie bahactwo? Biaz hrošy, biaz zołata,
Byŭ by mahnat ja, karol, bahatyr,
Tam, dzie pad pociskam hroznaho mołata
Žyćcie kujecca u hłub i u šyr.
Žyćcie kujecca i sonce ŭzdymajecca,
Swietu pramieńnia lijeć z haryni,
Z doŭhaho snu dzie narod pračychajecca,
Pobytu ščasnaho swieciać wahni.
Tam, dzie ciapier ješče siły niačystyje
Žyćcie karežać, pa swojmu wiaduć.
Dzie ŭstrepienuliś duby hustalistyje
I na kurhanach niamoŭčna huduć.
Moža i ja z swajoj słabaju siłaju
Tam pracawaci by kryšku pamoh;
Z hetaju pracaju, ščyraju miłaju,
Smierci spatkaŭ by spakojna paroh.
Može… A može nie ŭbačyci hetaho?
Može sudžona tut wiek mnie pražyć?
Dni adzinoty, siroctwa biazświetnaho,
Hrudaj kamieńniaŭ ŭ duše wałačyć.
Strašna mnie heta i ŭsiož nie jadynaje
Tak pawialičyłaś, hniacieć ŭ hłybinie.
— Jościka horšaja muka — što synam ja
Być pierestanu swajej staranie.
Pamiać nia doŭhaja, lubaść nia wiečnaja;
Siraść, biazludnaść, — ich trudna niaści;
Mo, pažahnaŭšysia z starym na wiečnaje,
Z šlachu zwiarnu, pa druhim kab iści.
Strašna mnie nawat ab hetym i zhadywać,
Strašna i dumać, i ja nie chaču.
Tolki-ž nadziei nimaju, čym zradawać
Serce… I slozy ssušyć u waču.
Woś u čym hore badziazie biezsčasnamu,
Woś čamu serce maje tak balić,
Woś čamu chočecca k soniečku jasnamu.
— Choć by ubačyć — tym ciahaść zwalić.
Ciažka mnie, praŭda. Ci-ž treba mnie žalicca?
Ciažka-ž druhim — ich miljony usich,
Žyćcie ich rušycca, bjecca i walicca,
Hinuć nadziei i dumki u ich.
Mnoha na świeci usiakaho tworycca!
Mnoha chto wieršaŭ ab hetym złažyŭ
Časam pasłuchaješ, chto razhaworycca,
Boh jaho wiedaje jak ješče žyŭ.
Biŭsia z niepraŭdaj, z biadoj i harotaju,
Serce u popieł nieščadna spaliŭ,
Siły usie straciŭ u bojcy z ciamnotaju,
Kroŭ nie rachujučy! Kroŭ swaju liŭ!
Što-ž tady płakaci mnie maładziejšamu?
Ja-ž nie prajšoŭšyj pucinu swaju:
Serce astałosia. Nie, wiesialejšamu
Treba mnie być, a ja płaču — piaju.
|