Apawiedańnia i lehiendy wieršam (1914)/Kumoŭskije mahiłki

Ščaście Macieja Kumoŭskije mahiłki
Вершаванае апавяданьне
Аўтар: Стары Улас
1914 год
Lekar-wiedźmar
Іншыя публікацыі гэтага твора: Кумавы Магілы.

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




Kumouskije mahiłki.


Ŭ našym krai, niedaloka, ŭ Biełarusi miłaj
Jość miejscowaść adzinoka — «Kumawy mahiły».
Pole i kamieńnia kučy; wieras pakruciŭsia;
A kaliś praz bor dremučy tam haściniec wiŭsia.
Taho boru ciapier hodzie, — nimaš i halinki, —
Tolki chodziać u narodzie takije ŭspaminki:
Što kaliści, moj ty bratka, zimniaju paroju
Ad chrystu wiaźli dziciatka niejak kum s kumoju;
Dy spaznilisia na licha pośle padwiačorku,
I u lesi hrešnu z-cicha zawiali haworku.
Kum dureci pačynaje, kuma słuchać rada,
Až na ich tut napadaje waŭkoŭ ceła stada.
Kum spałochaŭsia da śmierci, dy ŭžo žartaŭ dosić! —
Puhaj staŭ kania jon dzierci, koń pačaŭ unosić.
A waŭki nie astajucca, ale dahaniajuć,
Zuby skalać, raziajucca, za sani chapajuć.
Kuma ŭ hołas: «musić zhiniem, prapadziom, niabože!
«Chiba woŭkam dzicia kiniem, sami ŭciačom može?..»
I, nia dumaŭšy, špyrnuła ŭ miahki śnieh dziciatka;
Dy waŭkoŭ nie abmanuła chryščonaja matka,
Bo jany ŭsie niejak z-cicha dy strašna zawyli,
A tut sanki, jak na licha, da ziamli prystyli.
Koń, choć staŭ, ale ad puhi daŭ ŭ chamut paradna,
Dyk tut wykrutni z natuhi łopnuli abadwa.
Koń tahdy wichrom pamčaŭsia, rwaŭ iz sił astatka,
A tam kum s kumoj astaŭsia, sanki i dziciatka…
...........
Zaržaŭ konik la paroha, prylacieŭšy u myli,
Tut padniali ŭsie trywohu i zahamanili.
Rynuli ŭsie da astatka, kinuŭšy biasiedu,
Znajšli sanki i dziciatka, a kumoŭ — ni śledu!
Tolki śnieh staptany duža, ŭ toje miejsca jdučy,
Dy krywi stajała łuža i kaściej dźwie kučy.
Ich u lesi tam schawali, dzie byŭ dub pachiły,
Pośle miejsca to prazwali «Kumawy mahiły».
I s tych por na hetym miejscy, hawaryli ludzi,
Niešta ŭ nočy padarožnym časta koni pudzie;
To ŭ kanawu ciabie zhonić, łopnie huž, atosy,
Parwie upraž i pałomić sani ci kalosy.
I bajacca ludzi stali hetych miejsc da śmierci.
Zawialisia tam, kazali, chiba tolki čerci.

Raz zimoju, — nie zabyusia, — jeduć ludzi našy,
Daj i ja, ale zapiŭsia niejak na kirmašy —
(Nie tajno-ž heta nikomu: to z biady, to z hora);
A, jak kažuć, to pjanomu pa kaleni mora.
Miesiac świecić, chmarki mčacca, sam ja prypiewaju,
Zorki świeciać dy iskracca; jedu ani dbaju.
Paraŭniaŭsia s tym kurhanam ja, zdajecca, šparka,
Až tut miesiac, jak tumanam, zasłaniła chmarka.
Stała ciomna niejak zrazu; ja patros lajeyma,
Bo moj koń — znaj ty zarazu! — staŭ stryhčy wušyma,
Dy u bok, zabyŭšy pužku, jak linuŭ chto waram;
Ja u śnieh, jak u padušku, uwaliŭsia twaram,
I s kanawy pakul wylez, jak miadźwiedź z miarłohu,
Dyk tut jasnaść aświaciła, pradamnoj darohu.
Zirk — až sani na darozi; dumaŭ: maje heta;
Hladžu — nie: sidziać na wozi z mužčynam kabieta,
A kruhom ich astupiŭšy, jak abručam dušyć
Waŭkoŭ stada, — paličyŭšy: s saračniu ich musić.
Ŭsie chiwy panaduwaŭšy i chwasty, jak truby,
Jazyki pawystaŭlaŭšy, strašna skalać zuby.
Wałasy mnie padnialisia, chmiel adrazu zhinuŭ,
Ruki, nohi zatraślisia, čuć iznoŭ nia rynuŭ;
U wušach zwinieła niešta, pierasochła horła;
Pierajšoŭ maroz pa plečach i u hrudziach spiorła.
Nahi z miejsca nie parušu i rukoj nia scisnu;
Stajać trudna, ale treba, i słaŭca nia pisnu.
Staju hetak ja i nyju, tak jak u mahili,
Až ka mnie woś ludzi tyje tak zahawaryli:
«Čeławieče! po mnić budzieš dobra miejsce heta!
«Znaj že toje, što my ludzi nia z hetaho świeta:
«Try wiaki nad wašym świetam užo pralacieli,
«Jak kaliś my ŭ miejscy hetym sahrašyć chacieli,
«A zatoje tut čas doňhi karu adbywali:
«Ludziej zwodzili z darohi i koni pužali.
«Try wiaki na hetym miejscy byli, jak prykuty;
«Trysta hod prajšło narešci, i kaniec pakuty!
«Čeławieče! jedź da chaty i skažy tam ludziam,
«Što s siahoniašniaje daty strašyć was nia budziem!
«Tut u nočy ci ŭ dzień bieły swabodna daroha,
«Jedzcie ceły i zdarowy, my idziom da Boha!»

Ŭsio, pakul zmirhnuci wokam, znikła i prapała:
Ni ludziej tych, ani woŭkaŭ, ni sanak niestała.
Zapieŭ piewień hdzieści čutna; znikli chutka mary;
Biedny miesiac niejak smutna wypłyŭ iz-za chmary.
A ŭ mianie pierad wačyma stajaŭ, aziraŭsia
Koń moj, bo u kust lajcyma niejak ubłutaŭsia.
Pracior wočy ja, pasłuchaŭ dy pierechryściŭsia,
Sieŭ na woz i dobrym truchtam da chaty pusciŭsia.
Doma treśli baby našy wušmi bytcym kozy,
Što pryjechaŭ pa kirmašy ja damoŭ ćwiarozy.
Ŭ tym že miejscy bolš nikoli, ci chto jdzie, ci jedzie,
Ani jakich strachaŭ bolej nihdzie nie uhledzie.

Stary Ułas.