Apawiedańnia i lehiendy wieršam (1914)/Try złodziei

Załom u žyci Try złodziei
Вершаванае апавяданьне
Аўтар: Стары Улас
1914 год
Ščaście Macieja
Іншыя публікацыі гэтага твора: Тры зладзеі.

Спампаваць тэкст у фармаце EPUB Спампаваць тэкст у фармаце RTF Спампаваць тэкст у фармаце PDF Прапануем да спампаваньня!




Try złódziei.


I ciapier i bywała jość zdareńnioŭ nie mała,
Jak nie mała na świeci narodu;
Ja išče pomniu, — ci čuli? — jak nam prawiŭ dziadula
Adnu dziŭnu i śmiešnu pryhodu.
— Dzietki, — tak jon hawore, — u wadnym miejscy, za morem,
U Niamieččynie, za časoŭ daŭnych,
Hdzie kraj mudry, bahaty, i narod panawaty,
Troch zładziejoŭ było wielmi słaŭnych.
Woś, adnoju paroju mieli radu s saboju,
Kudy kinucca im na zdobyču?
Adzin kaže: „da wioski“, druhi kaže: do „Mośki“,
Staršy kaže: „da pana ja žyču“.
A jamu kažuć tyje: „tam sabaki lichije,
„I zamki wielmi krepki da toha.
„Dy žalezny akowy, mur wysoki i nowy,
„I dworni, jak na licha, tam mnoha“.
— „E, nima što bajacca, tolki treba uziacca,
„A ŭžo dobryje budziem mieć huli!“
I, padkraušysia rakam, sypnuŭ ziella sabakam;
Tyje zrazu, jak widziš, pasnuli.
I, zajšoŭšy ad sadu, dastaŭ niejku pryładu
Dy wakno z ramkaj wyniaŭ biaz muki,
Sam palez u pakoi, staŭ zbirać sioje-toje,
Što papała na-skora pad ruki.
Jon tam doŭha staraŭsia i da skarbca dabraŭsia,
Što byŭ tuha, jak kijem, nabity;
Ŭ im ležała biaz konca i rubloŭ i čyrwoncaŭ,
Na dnie pojas iz zołata lity.
Tam jany da astatkaŭ úsio apčyściŭšy hładka
Usie čysta kutočki i šparki,
Wyjšli, ŭsio pazbirali dy dzialicisia stali
Miž saboju biaz kryŭdy, biez swarki.
I uziali tak kłaści na try roŭnyje čaści,
Ale pojas byŭ wielmi pryhodzien;
Za jaho stali bracca, pačali tut sprečacca,
A ŭstupić to nia choče niwodzin:
Staršy kaže: „paždžycie, kałatni ne rabicie,
„Bo dabra s taho peŭnie nia budzie;
„Jak nimašaka zhody, pojdziem da wajewody:
„Jon nas chiba najlepiej razsudzie“.
Ale wiedać nia škodzie, što tamu wajewodzie,
Dzie zharnuli bahaćcie nie mała,
S čerady być sudździoju nad tajej staranoju
Akurat pad toj čas wypadała.
I sudździa toj takuju mieŭ nałohu brydkuju:
Lubiŭ wielmi jon kazki; bywała,
Zimu, wosień i leta trymaŭ chłopca na heta,
I toj bajaŭ jamu, što papała.
Spać — zdarowy, ci chwory — musiŭ ŭ panskaj kamory
U kutku, pry dzwierach na pamości:
Pan, jak tolki pračniecca, na chłapca adazwiecca,
Kab jon bajaŭ charošaho štości.
Wo-taž złodziej toj staršy, pad waknom cicha staŭšy,
Abodwym skazaŭ pilna pasłuchać,
Sam palez da pakoju, loh za chłopca śpinoju;
Tamu ziella pad nos daŭ paniuchać;
A tady na trywohu nahoj hruknuŭ ŭ padłohu
Dy zachrop na ŭsiu pansku kamorku.
Pan, jak widzisz, pračnuŭsia, na chłapca nawiarnuŭsia:
„Kažy kazku, ty, šelma!“ — hawore.
Toj, zmianiŭšy razmowu, pačaŭ kazku takowu:
„Za harami, daloka na świeci
„Było niekaliś stałych troch zładziejoŭ udałych,
„Dwoch małodšych, starejšy byŭ treci.
„Jany ŭ nočku tumannu, k adnamu pryjšli panu
„(Daznalisia, što hrošej mieŭ mnoha).
„Staršy znaŭ zahawory, dyk palez da kamory,
„Snu na dworniu nawioŭšy ciažkoha.
„Jon tam łaziŭ i hnuŭsia, ažno ŭ skarbcy spynuŭsia,
„Choć toj wielmi darečna byŭ schowan;
„Tam na samym wiaršočku, jak i ŭ nas, moj panočku,
„Ležaŭ pojas iz zołata kowan.
„Złodziej heny ŭsio z domu padawaŭ byŭ druhomu,
„A ŭžo trejci adnosiŭ jšče dalej,
„I woś hetkim paradkam wielmi spraŭna i hładka
„Taho pana na čysta abkrali.
„Pa raboci toj śmiełaj, jak pryšło da razdziełu,
„Wyjšła ŭ ich kałatnia nie małaja:
„Razdzialiŭšy ŭsio hładka, za pajas wyjšła zwadka, —
„Jaho kožyn sabie zabiraje.
„Jak zdajecca, panočku, (— dy sypnuŭ iz miašočka),
„Kamu pojas pawinien dastacca?“
A pan cicha i skora užo sonny hawore:
„Wo! staršomu! — nima što pytacca!“
Jak toj wylez ad tuli, „a što? — kaže — ci čuli,
Što skazaŭ nam sam pan wajewoda?“
Dyk na tym astałosia, što kamu dawiałosia,
I nastała iznou u ich zhoda.
Jak dačulisia niedzie wajewody susiedzi, —
Lezuć ŭ wočy i roŭny, j nia roŭny:
Ludzi, k žartam achwočy, kpiać, śmiajucca za wočy,
A najhorej miejscowy duchoŭny…
Dyk tamu wajewodzi stała słuchać ŭžo hodzie:
Jon puściŭ pahałosku takuju,
Kab starejšy toj złodziej k jamu śmieła prychodziŭ,
Bo jamu pan usio padaruje.
Niejak raz adwiačorkam — sieradoj, ci aŭtorkam —
Jak zdajecca, wasieńniaj paroju —
Zdarawienny mužčyna, rostam so try aršyny
Pajawiŭsia u panskim pakoi.
Pan adrazu spužaŭsia, dy ŭ taho zapytaŭsia:
„Ty atkul tut uziaŭsia, jak z jamy?
„Mo ty pojas moj spławiŭ, dy jšče kazku tut prawiŭ?“
— „Heta ja, moj panočku, toj samy“.
„Wo-taž tabie, moj bratka, wybačaju na hładka,
„Možeš nat baryša spadziewacca,
„Kali zrobiš ty štuku duchoŭnamu ŭ nawuku,
„Kab ja moh dy nad im paśmiejacca?“ —
— „Dobra! — heny hawore, — atśmiaješsia i skora,
„Aby tolki chapała achwoty“…
I, pazwaŭšy družakaŭ, zławiŭ dzwie torby rakaŭ
Dy zabraŭsia da mudraj raboty.
Pajšli ŭ poŭnač hłuchuju u bažnicu u tuju,
Što stajała na krai ŭ addali.
Usim rakam na plečy nalapili pa świečy,
Zapaliŭšy ich, poŭzać puskali.
Dy prybraŭšysia sami u dwoch pasłuhačami,
Ŭsio światło zapaliŭšy na kiepstwa,
Staršy ŭzdzieŭ dziela widu duchoŭnuju chłamidu,
Pačali razam prawić malebstwa.
Storaž kali pračniecca, — sam nieznaje, hdzie dziecca!
Kinuŭ wokam praz ščylinu ŭsiudy,
I sa stracham, s trywohaj pior da domu darohaj,
Ledź pramowiŭ jon: „dziwy ŭ nas, cudy!“
Pastor naš pracior wočy: što za licha pa nočy?..
„Zwarjacieŭ čeławiek mo časami?“ —
Toj skłaŭ ruki na hrudzi: „tam anioły, nia ludzi,
„U bažnicy ŭ nas molacca sami!“
Dyk i jon prypior skora, „fater unser“ hawore,
Na ziamlu sam upaŭšy nic twaram,
I ślazinku uronie, ažno heny hamonie
Da jaho, što stajaŭ prad aŭtaram:
„Bracie, — kaže, — moj miły, z Boskaj mocy i siły
„Tabie wiedać siahońnia patreba
„Na sam-pierad woś toje: za žyćcio za światoje
„Z dušoj s ciełam ty pojdziš da nieba;
„Tolki pomni, moj bracie, što twajo ūsio bahaćcie
„Dla ubohich pawinna astacca,
„To-ž praz miesiac ty z domu, nie skazaŭšy nikomu
„U darohu pawinien sabracca“. —
I światło pahasiŭšy, dy rakoŭ paławiŭšy,
Pajšli stul śmiejučysia da domu;
A naš pastyr, što maje, usio skora zbywaje
I nie kaže ničoha nikomu.
A tut, z wietram, by chmarka, pralacieŭ miesiac šparka,
I para ŭžo zbiracca u darohu;
U wadnu nočku panuru, pad hrymoty i buru
Dali znać u bažnicy trywohu.
A duchoŭnika ŭ nieba budzić doŭha nia treba:
Jon ličyŭ siabie hościem u domu,
Dyk, jak bačyš, prychodzie i tak sama znachodzie
Toje ŭsio, što było miesiac tomu.
Jamu hość na pačatku kaže: wotaž, moj bratka,
„Ja ad Boha siahońnia prysłany,
„I to wiedać patreba, kab dastacca da nieba,
„Treba leźci u miech u skurany“.
I duchoŭnik naš bače, jak u dwoch pasłuhačy
Padstaŭlajuć wializny miech — s puniu!
Jon nia pewien, što budzie, skłaŭšy ruki na hrudzi,
Swaju biednu hałoŭku ŭžo sunie.
Tyje, doŭha nie ždaŭšy, krepka miech zawiazaŭšy
Paciahnuli jaho ad paroha;
Tolki z miecha stahnała, jak jaho padkidała,
Pakul skončyłaś ŭ nieba daroha.
Až šurčeli kamieńnia, jak ciahnuli s sialeńnia
Na haru, dzie wisielnia stajała;
Tam wiaroŭkaj miech skora padciahnuli u horu
I pajšli, jak ni ŭ čym nie bywała.
A nazaŭtraje z ranku wajawoda z nahajkaj
I haściej naprasiŭšy sabrańnia,
Dy, usiej hramadoju akurat ŭ miejsce toje
Jechaci zdumaŭ na palewańnie.
Bytcym ū rečy nie znaje, dy u hołas pytaje;
„A tut što? jšče čaho nie bywała!“
I, rubnuŭšy pałašam, — „ja cie — kaže — pastrašu!“
Miech upaŭ, až ziemla zastahnała.
A tut słužki prypali, dy miašok razwiazali,
Adtul pastar wyłazie pawoli…
Wajewoda-ž paciechu mieŭ wialiku i śmiechu, —
Žartawaŭ z biedaka jon dawoli.
I raskazywać hodzie, što najlepš wyjšoŭ złodziej.
(Stary bajaŭ) — woś, pomnicie, dzieci,
Jak dwoch roŭnych zbiarucca, dy kali zadziarucca,
Karystaje zaŭsiody tam trejci.

Stary Ułas.